środa, 17 kwietnia 2019

Prawda w oczy kole

Wiktor wpadł w furię. Musiał się powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć. Chochlika wyleciała ze szkatułki. Dopiero teraz Wiktor mógł się jej przyjrzeć. Wyglądała kuriozalnie. Miała uszy słonia i zieloną skórę, a za skrzydła służyły jej krucze pióra. Wiktor rzucił się na nią, ale Chochlika zwinnie uskoczyła przed nim.
- Kłamiesz! - wykrzyknął.
Wiktor nie mógł uwierzyć w to, że Gerald mógłby go okłamać. Przecież był dla niego taki dobry. Dawał mu cukierki…


- Naprawdę myślałeś, że Złodzieje Barw są dobrzy? - zaśmiała się Chochlika.  
- Kto? - zdziwił się Wiktor.
- Nie rozśmieszaj mnie, chłopczyku. Ktoś, kto okrada planety z kolorów, nie może być dobry.
- A co ty byś zrobiła na moim miejscu? - zapytał Wiktor, zirytowany tym, że jakiś chochlik nazywa go "chłopczykiem".
Chochlika podfrunęła do Wiktora.
- Jak masz na imię? - zapytała.
- Wiktor.
- Azaliż, Wiktorze, nie możesz ufać każdemu, kto cię nakarmi. Powiem ci, co możesz zrobić, żeby uratować nasz świat bez oddawania go we władzę Pana i jego krasnali. 

Rozmawiali jeszcze długo po zachodzie słońca. Uknuli spisek, aby wprowadzić
Geralda w błąd. Chochlika przekazała mu wiedzę w pigułce o Złodziejach Barw i ich niecnym procederze.
Wraz ze świtem Wiktor powrócił do Krasnala ze szkatułką w dłoni.

- Udało mi się, panie Krasnal - powitał Gerald.
- Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz. Oto twoja nagroda.
    Mówiąc to, Gerald podał mu sakiewkę.
- Nie umawialiśmy się na żadną zapłatę - zauważył Wiktor.
- Nigdy też nie powiedziałem, że ci pomogę - odrzekł Gerald, po czym wyrwał Wiktorowi z rąk szkatułkę. 
- Arrivederci, młokosie! - rzucił Krasnal, wylatując przez okno.

    Wiktor uśmiechnął się pod nosem. Czuł się oszukany, to prawda, bo bez pomocy Chochliki Krasnal pewnie by go skutecznie oszukał. Lecz porwał szkatułkę bez ciała wróżki.
    Gdy Geralda nie było już w zasięgu wzroku, Chochlika dołączyła do niego na pokładzie.
- Co teraz? - zapytał zmęczony Wiktor.
- Złożymy wizytę mojemu dawnemu przyjacielowi.

Wiktor już nawet nie miał siły pytać. Oparł się tylko o ster. Statek zabujał się mocno i nie mógł już walczyć ze snem. Dopiero gdy poczuł, że coś ciężkiego i zimnego wsuwa mu się na głowę, zerwał się jak poparzony.
- Co jest, do stukroć?! - zaklął.
- Nie bój się, superbohaterze, to tylko hełm. Nie stawisz przecież czoła Panu z taką gołą głową!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz