Anna stanęła jak oniemiała. Nie
mogła w to uwierzyć, przecież jeszcze kilka chwil temu jej brat
otrzymał od królowej list z zachwytem nad „jego”
twórczością. Wynika z tego, że królowa nie spodziewała się, iż
sprawy potoczą się w taki sposób. Coś tu było nie tak...
Dziewczyna rozejrzała się
wokół. Tłum zbliżał się coraz śmielej do miejsca egzekucji,
kierując oszczerstwa w stronę władczyni. Wśród wielu głosów
Anna usłyszała złowrogie krzyki:
- Złodziejka! Morderczyni!
- Boże – powiedziała szeptem
dziewczyna – przecież jeszcze wczoraj lud kochał sprawiedliwą i
mądrą królową, która dbała o swoich poddanych....
Długo nie myśląc, dziewczyna odwróciła się
za siebie i czym prędzej zaczęła biec w stronę domu. Gdy tylko
skręciła w najbliższą uliczkę, zza rogu wyłoniła się potężna
postać, która chwyciła Annę mocno za rękę. Dziewczyna pisnęła
z bólu, po czym zakręciło jej się w głowie. Prawie upadła, ale
nadal była podtrzymywana przez czyjś mocny uścisk. Podniosła
twarz do góry i rozszerzyła oczy ze zdziwienia:
- Dokąd, młoda damo? - usłyszała
głos mężczyzny, którego od razu poznała. Niewiele się
zmienił. Nadal był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. W ręce trzymał płócienny worek i duży kij. Wyglądał schludnie, ale miał niespokojne oczy. Od razu go poznała,
chociaż zgolił wąsy i brodę. To był Pierre Macary – niegdyś
najlepszy przyjaciel jej ojca. Niestety ojca już nie ma. Został
zamordowany.
- Niedobrze tak chodzić po mieście...,
samej..., kiedy za chwilę spadnie wiele głów.... - powiedział
już mniej spokojnym głosem.
- Nie chodzę. Idę do domu. -
odpowiedziała Anna, choć czuła, że przepełnia ją strach i nadchodzą nad nią deszczowe chmury.
- Odprowadzę cię. Tu tak
niebezpiecznie. - rzekł z chytrym uśmieszkiem Pierre, po czym –
nie czekając na jej odpowiedź – pociągnął ją za sobą. Szła
między ludźmi, cały czas trzymana przez mężczyznę, aż w końcu
weszła za nim do wielkiego, murowanego domu. Macary posadził
dziewczynę na krześle w niewielkim, ciemnym korytarzu i
powiedział:
- Bądź rozsądna, poczekaj tu
dopóki nie przyjdę. - następnie obrócił się na pięcie i
wszedł schodami do górnej części domu.
Anna siedziała przestraszona. Nie
wiedziała, gdzie jest i co się wydarzy dalej. Zaczęło jej burczeć
w brzuchu. Marzyła o talerzu gorącej zupy. Czas mijał,
zdawało się jej, że siedzi tu godzinami, choć z pewnością
upłynęło dopiero kilka minut. Słyszała głosy dobiegające z
góry, więc zebrała się na odwagę i weszła na schody. Coraz
głośniejsze zdania dochodziły z głębi pomieszczenia, które
zostało zamknięte. Stanęła przy drzwiach i z sercem łomoczącym
w piersi zaczęła nasłuchiwać. Rozmowy były ciche, ale dało się
słyszeć ich sens:
- Ta stara baba domyśliła się, o co
chodzi z tym wierszem. Nie wiem, skąd jej przyszło do głowy, żeby
czytać go od tyłu. Na szczęście ją mamy już z głowy. Tak jak
się umawialiśmy, dosypałem jej ten proszek i podpisała wszystko,
co jej podsunąłem. Zabrała poddanym wszystkie ziemie, skazując
ich jednocześnie na śmierć głodową. Przy okazji mamy okazję na
tym trochę zarobić, a królowej i jej rodzinki pozbyłem się raz na
zawsze - teraz czeka na ścięcie…
-No dobrze, ale została jeszcze ta
gówniara, ona w ogóle wie, że śmierć jej ojca to twoja sprawka?
– zapytał nieznajomy głos.
-Nie i tak ma zostać! – ryknął –
Muszę się nią zająć, a przede wszystkim pozbyć wszelkich
dowodów i spalić kopie tego wiersza. Zresztą sama
zobacz. – Pierre zatrzymał na chwilę głos, po czym dało się
słyszeć odgłos przypominający otwieranie torby i
wyciąganie kartki. Po chwili zaczął recytować.
„Dziś
był najgorszy dzień w moim życiu
I
nawet nie próbuj przekonać mnie, że
W
każdym dniu dobro skrywa się
Przyjrzyj
się uważniej
Odkryjesz,
że świat to złe miejsce
Nawet
jeśli
Istnieją
bogowie, którzy pojawiają się czasami,
Zadowolenie
i radość nie trwają wiecznie.
I
to nieprawda, że
To
wszystko jest w głowie i w sercu
Rzeczywistość
Kreuje
Moje
nastawienie
Straciłam
kontrolę
Przez
najbliższy milion lat nie usłyszysz ode mnie, że
To
był dobry dzień.’’
- Tak
właśnie brzmi ten wiersz, kiedy czyta się go od tyłu. Królowa
chciała się mieszać, więc ma za swoje. Słuchaj kochana, jak to
wszystko się skończy, to wyjedziemy wypocząć, obiecuję. Muszę
tylko doprowadzić sprawę do końca.
Annie podczas tej rozmowy łzy same
napływały do oczu. Nie mogła pojąć, jak najlepszy przyjaciel jej
ojca mógł być odpowiedzialny za jego śmierć. Była na niego
wściekła, a jednocześnie czuła się winna, ponieważ to przez jej
wiersz królowa miała za chwilę zostać zamordowana. Nie mogła
zebrać myśli, nagle cały świat zawirował jej przed oczami,
straciła czucie w kończynach i osuwając się, strąciła obraz ze
ściany, który upadając, huknął. Rozmowy ucichły…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz