niedziela, 10 marca 2019

POWRÓT NA STAEK



    Stary kapitan szykował się właśnie do skoku, gdy poczuł obezwładniające uderzenie. Coś na niego spadło i  powoli usunął się w nicość…




     Tymczasem Benio, z sercem czarnym jak najstraszniejszy sztorm, zbliżał się z ponurym uśmiechem do krasnoluda. Był pewien swojej przewagi, przecież miał wokół siebie najdzielniejszych piratów, a przeciwnik był jeden. Okręt lekko kołysał się na falach, słońce już prawie dotykało horyzontu. Nagle na prawej burcie przysiadł kruk.


     Benio stanął. Poczuł niepokój. Wiatr przybrał na sile, żagle złowrogo załopotały. Kruk zwiastował nieszczęście. Młody kapitan stracił pewność siebie. Piraci niepewnie rozglądali się wokół. Wszyscy poczuli zmianę nastroju młodego przywódcy. Pomyśleli, że ich poprzedni kapitan nigdy nie wahał się w walce. Za nim gotowi byli skoczyć w odmęty fal.



   Ta chwila wystarczyła, aby krasnolud wyskoczył za burtę. Zaśmiał się na głos i odpłynął na małej szalupie w stronę gwiazdy wieczornej. 

Na pokładzie coś błysnęło. Huk wystraszył wszystkich. Rozbłysk oślepił oczy. Na deskach pokładu, wśród porozrzucanych lin okrętowych leżał stary kapitan. Oddech unosił jego klatkę piersiową, oczy miał zamknięte, a okulary starca leżały tuż obok prawego ucha.



- To niemożliwe - krzyknął Benio. - Zabiłem cię! Wbiłem ci nóż prosto w serce!


   Oddział towarzyszy spoglądał złowrogo na swojego kapitana. Śmierć zawsze powinna być ostateczna. Żyjący umarli sprowadzają kłopoty, a władza należy się najbrutalniejszym i najsprytniejszym. W głowach załogi pojawiły się wątpliwości. “Czy owieczka może zamienić się w bezwzględnego pirata?”, “Czyż nasz stary kapitan nie był lepszy, mężniejszy?” - zadawali sobie nieme pytania.



- Witaj, Benio - niespodziewanie rozległ się cichy głos.



     Wszyscy ze strachem spoglądali na dawnego przywódcę, który stał teraz w lekkim rozkroku, doskonale dopasowując się do kołysania statku. W prawej ręce trzymał połyskującą maczetę z wyrytym wizerunkiem kraba, a w lewej małą fiolkę z tajemniczym płynem. Znali doskonale tę maczetę. Stary rzekł mawiać, że potrafi nią podszczypać wrogów,  jak krab swoimi szczypcami. Jednak od jego uszczypnięć umiera się długo i w męczarniach - wykrwawiając się na śmierć.


     Piraci ze strachem odsunęli się na rufę.Mniej odważni zniknęli w wejściu pod pokład.

 Na środku pokładu stał teraz Benio i ich dawny kapitan. Przeciwnicy mierzyli się wzrokiem, krążąc wokół siebie jak w nieznanym tańcu. Benio szykował się do walki. Nie spuszczał wzroku z błyszczącej maczety.


    I pewnie dlatego nie zauważył, jak kapitan jednym, płynnym ruchem wylał na niego tajemniczą zawartość fiolki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz