Kiedy
Zosia się obudziła, z początku nie zdawała sobie sprawy z tego,
gdzie jest i co się zdarzyło. Po chwili jednak przypomniała sobie
wszystko – od bezsensownej bójki z Nikolą do szalonej ucieczki
przed sektą rodem z horroru.
Znowu
się rozpłakała. Jakie to wszystko było niesprawiedliwe i…
przerażające. Ostatnie zdarzenia zlewały się razem w jeden
pogmatwany ciąg z którego biedna dziewczyna niewiele rozumiała.
Widocznie szczęśliwa gwiazda jej nie sprzyjała.
Nagle
zdała sobie sprawę, że statek dopłynął do jakiegoś portu
kojarzącego jej się z przedstawieniem, które widziała w teatrze.
Oczywiście za nic nie mogła przypomnieć sobie tytułu, jak zawsze.
Ale że nie była to sprawa niecierpiąca zwłoki w przeciwieństwie
do tego, jak ma się wydostać z łódki, nie zawracała sobie ją
głowy.
Wtem
ujrzała jakiegoś niskiego człowieczka wyglądającego dosłownie
jak krasnoludek z bajki. Miał nawet na głowie śmieszną czapeczkę
która tylko pogłębiała to wrażenie. Na ranieniu natomiast niósł
on zwój grubego sznura.
-
Hej, proszę pana! – zawołała. – Mógłby mi pan pomóc?
Tamten
widocznie zdziwił się , ale podszedł bliżej.
-
A cóż ty tam robisz, droga damo? – zapytał wyraźnie wymawiając
słowa, niby aktor przygotowujący się do przedstawienia.
-
To bardzo długa i dziwna historia. – odparła Zosia patrząc na
niego błagalnym wzrokiem. – Niech mi pan pomoże, proszę. Ja
nawet nie wiem co to za miejsce, i czy to sen, czy może nie. Błagam,
niech mi pan rzuci jakąś linę, czy coś.
-
Ależ oczywiście, tajemnicza damo w opresji. – odrzekł i już po
chwili dziewczyna przywiązywała do łódki gruby sznur.
-
Niech pan ciągnie! – Zawołała. „Pan Krasnal” zaczął
ciągnąć. Był o wiele silniejszy niż na to wyglądał.
Nagle
łódka uderzyła o pomost z taką siłą, że Zosia zachwiała się
i wypadła za burtę. Próbowała desperacko chwycić się łodzi
albo liny. Na próżno, jej rozpaczliwe działania doprowadziły do
tego, że łódka wywróciła się do góry dnem. Ostatnią rzeczą
jaką zauważyła był jakiś chłopak, który wskoczył za nią do
wody.
Zosia
poczuła, że dłużej nie wytrzyma i zaraz zostanie wciągnięta
przez wodny wir.
***
Otworzyła
oczy.
Leżała
na pomoście, a nad nią stał „Pan Krasnal” i jej tajemniczy,
jasnowłosy wybawca. Mógł mieć najwyżej czternaście do piętnastu
lat.
-
Dzię…dziękuję – wykrztusiła Zosia wypluwając z ust wodę.
-
No, na szczęście Alan cię uratował, damo z zatopionej łodzi. To
mój syn! – dodał chełpliwym głosem.
Blondyn
wywrócił oczami i splótł ręce na piersi.
-
Tatulo, każdy uratowałby tonącego.
Dziewczyna
wstała niepewnie i zadrżała.
-
Zimno.
-
Chodź do domu, moja żona zrobi ci herbaty – zaproponował
mężczyzna.
Zosia
stwierdziła, że nawet chętnie skorzysta z jego propozycji. Poszła
więc barwnymi ulicami osobliwego miasteczka. Alan jechał na
deskorolce kilkanaście metrów przed nimi. Dziewczyna myślała, że
cała ta historia jest dziwna jak to miejsce. Wydawało jej się, że
przeniosła się do jakiejś książki. Jej uwagę przykuła strzałka
pokazująca drogę do sklepu oznaczonego szyldem: „Starocie u
wróżki Felicji” z wymalowaną dużą, zieloną żabą, jak na
wróżkę przystało.
-
Co to właściwie za miejsce? – powiedziała ni to do siebie, ni to
do „Pana Krasnala”.
-
Obecnie znajdujemy się na ulicy Morskiej, moja droga – odrzekł. –
A nasze piękne miasto to po prostu Miasto nad Brzegiem Morza, jeśli
o to ci chodzi. Dziwne, że nie wiesz…
-
A jaka to część świata? – zapytała jeszcze, ale nie doczekała
się odpowiedzi, bo oto mężczyzna zawołał:
-
O, widzisz? To jest nasz dom!
Była
to ogromna, biała willa wyglądająca na bardzo starą. Gdy się na
nią patrzało, miało się wrażenie, że zaraz może się zawalić;
ściany miała krzywe, okna niesymetryczne i różnej wielkości, ale
za to taras i balkony były zbudowane z pięknego marmuru. Gdy Zosia
wchodziła do środka pierwszy raz od dawna poczuła się całkowicie
bezpieczna. W korytarzu zawisła woń czekolady dochodząca zapewne z
kuchni. Po chwili w drzwiach ukazała się pani domu zupełnie
niepodobna do swojego męża. Była średniego wzrostu, włosy miała
czarne, a oczy piwne podobnie jak Alan.
-
O! Widzę, że mamy gościa! – zawołała miękkim głosem
przyglądając się mokrym ubraniom swojego syna i nieznajomej
dziewczynki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz