niedziela, 24 lutego 2019

TRZY PRACE WIKTORA

Następnego dnia krasnal zabrał Wiktora pod ścianę, którą miał zburzyć. Była to bardzo szeroka i gruba ściana i tworzyła świątynię pewnej sekty, której symbolem było słońce. Na szczęście Wiktor wiedział jak ją przebić.
Postanowił wykorzystać w tym celu swoją zdolność "pożyczania" umiejętności od zwierząt. Polegało to na tym, że gdy dotknął konkretnego zwierzęcia przejmował na chwilę wszystkie umiejętności danego zwierzęcia. Nie wiedział natomiast dokładnie na jak długo będzie posiadał owe "pożyczone" talenty. Bywało, że służyły mu one przez pół dnia i przez kilka minut. Niestety w pobliżu ściany nie widział żadnego zwierzaka, ale gdy postanowił podejść bliżej, nadepnął na kraba. To wystarczyło by "przejąć" wszystkie cechy i umiejętności owego kraba. I tym sposobem Wiktor rozprawił się ze ścianą.
Krasnal był pod wrażeniem, zrobił zdjęcie zburzonej ścianie i wyjawił Wiktorowi miejsce pobytu żaby, którą musiał schwytać. Wiktor dotknął gołębia i wzbił się w powietrze. Gdy dotarł na miejsce okazało się, że poszukiwana żaba jest bardzo mała. Nie można jej zobaczyć gołym okiem. Musiał założyć specjalne okulary i poczekać aż do  zachodu słońca. Wiktor był zmęczony, zły i bliski rozpaczy. Chciał odpocząć, a najlepiej położyć się spać. Tymczasem musiał bardzo intensywnie wpatrywać się w otoczenie w poszukiwaniu jakiejś małej żaby. Okulary może i działały, ale zachodzące słońce nie ułatwiało zadania. Nagle jednak dostrzegł jasny promyk wychodzący spośród trawy. Promień rósł i rósł, aż w końcu Wiktora zalała jasność. Po paru minutach, gdy wzrok przyzwyczaił mu się do jasności, udało mu się dostrzec maleńką kolorową żabkę. Kolejne pół godziny minęło mu na próbach schwytania jej. Gdy trzymał ją w ręku czuł dumę, że wykonał już drugie zadanie.
Ostatnim zadaniem było schwytanie chochlika mieszkającego na starej pirackiej łajbie. 
Tym razem krasnal pokazał chłopcu drogę do statku oraz postanowił mu towarzyszyć w podróży. 
Po dotarciu na miejsce, wszedł z Wiktorem na pokład i wspólnie zaczęli szukać chochlika. Wiktor, tym razem, nie miał planu. Nie wiedział w jaki sposób schwyta chochlika. W zasadzie nie wiedział nawet jak owy chochlik wygląda, co potrafi, czy będzie się bronił czy nie...
Gdy tak przetrząsał kolejne pomieszczenia i zakamarki na łajbie jego oczom ukazała się pięknie ozdobiona szkatułka. Postanowił zajrzeć do jej środka. O dziwo była otwarta! Wewnątrz, na malutkim posłaniu spała maleńka niebieska postać ubrana w granatową sukienkę. Gdy Wiktor popukał palcem w wieko szkatułki, istotka otworzyła oczy, spojrzała w jego kierunku i usiadała na posłaniu. Chłopiec postanowił pierwszy zabrać głos.
- Kim jesteś? 
- Jestem Chochlika. Dawno temu byłam kapitanem tego statku, ale Zły Pan wraz ze swoim sługusem, niejakim Krasnalem, napadli nas i uwięzili całą moją załogę. Mnie natomiast nie potrafili schwytać. Jakaś magiczna moc pomagała mi się przed nimi bronić, ale równocześnie przemieniła mnie w ...to czym teraz jestem.
Wiktor zadrżał, a na skórze pojawiła się gęsia skórka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz