środa, 23 stycznia 2019


Przebudzenie mocy 
(…) Zerwałem się na równe nogi i sprawdziłem czy mam jakieś super moce. Na początku nic nie poczułem, jednak gdy się skupiłem…poczułem lekki dreszcz przeszywający moje ciało. O wiele inny od tych, jakie zwykle czują ludzie. Byłem pewien, że to magia buzuje we mnie. Zacząłem się zastanawiać. Skoro Wizard dał mi swoje moce, to gdzie znajduje się moja różdżka? Wtedy mój wzrok padł na dziwny kamień. Podszedłem bliżej. Ku swojemu zaskoczeniu, zobaczyłem w nim…kamienną szufladę! Gdy ją otworzyłem, wypłynął z niej oślepiający blask. Wydało mi się, że lecę w tym świetle wśród gwiazd gdzieś daleko.
- Podejdź. – Gdy się tylko zatrzymałem, oszołomiony usłyszałem dziwny głos. Ledwo zrobiłem krok do przodu, a przede mną, jakby znikąd, pojawiła się różdżka. Było to narzędzie w brązowym kolorze. Drewno, z jakiego zostało wykonane, przypominało w dotyku drewno odmiany indyjskiego klonu. Różdżka była pięknie i starannie wykonana. Jej rękojeść była grubsza od reszty i idealnie dopasowana do mojej ręki. Pozostała część magicznego przedmiotu była długa, smukła i niebywale gładka. Na jej samym, ostrym, końcu widniała wyryta spirala.
Podczas gdy zastanawiałem się, co ten znak może oznaczać, poczułem na swoich plecach czyiś oddech. Zaskoczony szybko odwróciłem się, odruchowo wyciągając przed siebie różdżkę. Wtedy zobaczyłem wielkiego ciemnego…płaza. Żaba, która siedziała za moimi plecami, patrzyła na mnie wielkimi, złotymi ślepiami, które w stosunku do całego ciała przypominały raczej marne dwie małe kulki. Widząc ją, zaniemówiłem.
- Korzystaj z niej dobrze – powiedziała. – Za super mocami idzie również wielka odpowiedzialność.
- Wiem – przytaknąłem. – Chcę tylko uratować moje miasto!
- Jeśli tak musisz postąpić, wróć do swojego świata. Wiąże się to jednak z próbą.
- Jaką próbą? – spytałem zdziwiony.
- Jeśli chcesz wrócić do siebie, musisz najpierw przejść przez tunel śmierci, a na samym końcu pokonać strażnika Całej Mocy Magii, Erlucseenema. – Odparła tajemniczo.
- Co to ta cała Moc Magii? – spytałem już kompletnie zdziwiony.
- Ludzie tacy jak ty tego nie pojmą, ale może kiedyś…w każdym razie brama między tymi światami jest tu. W tym miejscu. A bezpieczną drogą się tak wchodzi, zaś tą drugą wychodzi. Tunel nie bez powodu został tak nazwany, pamiętaj. – Zarechotała.
- Nic nie rozumiem. Jak go niby mam pokonać? Przecież nie wiem jeszcze, jak czarować!
- Pomyśl o tym, co chcesz zrobić. Wyobraź to sobie bardzo dokładnie, nazwij i powiedz, dodając końcówkę – ego. – Doradziła. Była to bardzo dziwna rada, ale postarałem się ją zapamiętać. Nagle, znów zacząłem lecieć, ale tym razem…w tył.
- Przekaż Wizardowi, że mu serdecznie dziękuję. Za wszystko, co dla mnie zrobił – krzyknąłem zanim tajemnicza żaba całkiem zniknęła mi z oczu.
Znalazłem się w mieście, do którego przybyłem pociągiem. Nie wiadomo, dlaczego, ale nagle przypomniałem sobie o Jessice Beds, którą tak bardzo polubiłem, mimo że jechaliśmy razem tylko chwilkę. Szybko jednak oprzytomniałem i ruszyłem w stronę dworca. Nie mogłem, mimo wysiłku, odnaleźć tej drogi, jaką wcześniej przebyłem taksówką, wjeżdżając do miasta. Po godzinie włóczenia się, zobaczyłem głęboki tunel w pagórku, na którym rósł gęsty las. Widząc znak „czas mkio89 ki” na kamieniu tuż nad wejściem do tunelu, wiedziałem, że to coś, czego szukam. Przyśpieszyłem kroku i wyciągnąłem z kieszeni magiczną broń.
Szedłem przed siebie w ciemności z różdżką w ręku. Okazało się, że dziwna żaba miała rację. Gdy wyobraziłem sobie siebie idącego z rozświetlającą ciemność różdżką oraz wypowiedziałem słowo „rozświetlenie” na głos, nie zapominając dodać do tego końcówki „ego”, stało się to, czego pragnąłem. Teraz już bez żadnych przeszkód mogłem przejść tunel, który miałem nadzieję, że zaprowadzi mnie do Dodson.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz