Przebudzenie mocy
(…)
Zerwałem się na równe nogi i sprawdziłem czy mam jakieś super moce. Na początku
nic nie poczułem, jednak gdy się skupiłem…poczułem lekki dreszcz przeszywający
moje ciało. O wiele inny od tych, jakie zwykle czują ludzie. Byłem pewien, że
to magia buzuje we mnie. Zacząłem się zastanawiać. Skoro Wizard dał mi swoje
moce, to gdzie znajduje się moja różdżka?
Wtedy mój wzrok padł na dziwny kamień. Podszedłem bliżej. Ku swojemu
zaskoczeniu, zobaczyłem w nim…kamienną szufladę! Gdy ją otworzyłem, wypłynął z
niej oślepiający blask. Wydało mi się, że lecę w tym świetle wśród gwiazd gdzieś daleko.
-
Podejdź. – Gdy się tylko zatrzymałem, oszołomiony usłyszałem dziwny głos. Ledwo
zrobiłem krok do przodu, a przede mną, jakby znikąd, pojawiła się różdżka. Było
to narzędzie w brązowym kolorze. Drewno, z jakiego zostało wykonane,
przypominało w dotyku drewno odmiany indyjskiego klonu. Różdżka była pięknie i
starannie wykonana. Jej rękojeść była grubsza od reszty i idealnie dopasowana
do mojej ręki. Pozostała część magicznego przedmiotu była długa, smukła i
niebywale gładka. Na jej samym, ostrym, końcu widniała wyryta spirala.
Podczas
gdy zastanawiałem się, co ten znak może oznaczać, poczułem na swoich plecach
czyiś oddech. Zaskoczony szybko odwróciłem się, odruchowo wyciągając przed
siebie różdżkę. Wtedy zobaczyłem wielkiego ciemnego…płaza. Żaba, która siedziała za moimi plecami, patrzyła na mnie wielkimi,
złotymi ślepiami, które w stosunku do całego ciała przypominały raczej marne
dwie małe kulki. Widząc ją, zaniemówiłem.
-
Korzystaj z niej dobrze – powiedziała. – Za super mocami idzie również wielka
odpowiedzialność.
-
Wiem – przytaknąłem. – Chcę tylko uratować moje miasto!
-
Jeśli tak musisz postąpić, wróć do swojego świata. Wiąże się to jednak z próbą.
-
Jaką próbą? – spytałem zdziwiony.
-
Jeśli chcesz wrócić do siebie, musisz najpierw przejść przez tunel śmierci, a
na samym końcu pokonać strażnika Całej
Mocy Magii, Erlucseenema. – Odparła tajemniczo.
-
Co to ta cała Moc Magii? – spytałem już kompletnie zdziwiony.
-
Ludzie tacy jak ty tego nie pojmą, ale może kiedyś…w każdym razie brama między
tymi światami jest tu. W tym miejscu. A bezpieczną drogą się tak wchodzi, zaś
tą drugą wychodzi. Tunel nie bez powodu został tak nazwany, pamiętaj. –
Zarechotała.
-
Nic nie rozumiem. Jak go niby mam pokonać? Przecież nie wiem jeszcze, jak czarować!
-
Pomyśl o tym, co chcesz zrobić. Wyobraź to sobie bardzo dokładnie, nazwij i powiedz,
dodając końcówkę – ego. – Doradziła. Była to bardzo dziwna rada, ale postarałem
się ją zapamiętać. Nagle, znów zacząłem lecieć, ale tym razem…w tył.
-
Przekaż Wizardowi, że mu serdecznie dziękuję. Za wszystko, co dla mnie zrobił –
krzyknąłem zanim tajemnicza żaba całkiem zniknęła
mi z oczu.
Znalazłem
się w mieście, do którego przybyłem pociągiem. Nie wiadomo, dlaczego, ale nagle
przypomniałem sobie o Jessice Beds, którą tak bardzo polubiłem, mimo że
jechaliśmy razem tylko chwilkę. Szybko jednak oprzytomniałem i ruszyłem w
stronę dworca. Nie mogłem, mimo wysiłku, odnaleźć tej drogi, jaką wcześniej
przebyłem taksówką, wjeżdżając do miasta. Po godzinie włóczenia się, zobaczyłem
głęboki tunel w pagórku, na którym rósł gęsty las. Widząc znak „czas mkio89 ki”
na kamieniu tuż nad wejściem do tunelu, wiedziałem, że to coś, czego szukam.
Przyśpieszyłem kroku i wyciągnąłem z kieszeni magiczną broń.
Szedłem
przed siebie w ciemności z różdżką w ręku. Okazało się, że dziwna żaba miała
rację. Gdy wyobraziłem sobie siebie idącego z rozświetlającą ciemność różdżką oraz
wypowiedziałem słowo „rozświetlenie” na głos, nie zapominając dodać do tego
końcówki „ego”, stało się to, czego pragnąłem. Teraz już bez żadnych przeszkód
mogłem przejść tunel, który miałem nadzieję, że zaprowadzi mnie do Dodson.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz