niedziela, 6 stycznia 2019

Egzekucja

My ludzie posiadamy wyjątkowy talent do destrukcji. Gdy nasi przodkowie stawiali pierwsze kroki, ona wiernie podążała za nimi drogą ewolucji. Pokusić się można o nazwanie tej relacji dość osobliwym związkiem. Nie wystarcza nam tylko sianie zniszczeń, uwielbiamy również na nie patrzeć.
Regułę jednak zawsze potwierdzają wyjątki, a takim był właśnie Pikcis. Stojąc w drzwiach obserwował całe zajście. W ciągu pięciu minut runęło pozornie szczęśliwe życie trzech osób. Jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy, że to jego czyny doprowadzą do kolejnych tragedii.
Wszedł do salonu lekkim, a tym samym sprężystym krokiem, a na twarz przywołał czarujący uśmiech. Zdawał sobie sprawę, że od jego gry aktorskiej zależy życie przynajmniej jednej z kobiet. Ściągnął kapelusz, po czym zniżył głowę przed Wiliamem. Odczekał moment i gdy tylko zauważył w oczach wściekłego lorda nieme pozwolenie, zabrał głos.
-Paniczu, obydwaj dobrze wiemy, że panienka Lira nie byłaby w stanie panicza zdradzić.- wykonał stosowną pauzę w swojej wypowiedzi, aby Wiliam przetrawił informację, po czym obrócił się i wskazał na nieprzytomną Aris. - Za wszystko winiłbym tę okropną kobietę. Najpewniej rzuciła na panicza ukochaną jakiś wstrętny urok.
Kamerdyner czuł pot spływający mu po plecach. Wiele ryzykował tak zuchwałymi kłamstwami. Jeśli jego plan się nie powiedzie, będzie winny śmierci Aris. W tym momencie pozostało mu tylko obserwować bieg wydarzeń i prostować plan, gdyby zaczął kierować się w złą stronę.
Wściekłość, która omamiła lorda zaczęła się oddalać. Zlecił Pikcisowi zaniesienie domniemanej winnej do jednej z cel znajdujących się pod posiadłością, a sam skierował się ze swoją żoną do jej komnaty. Gdy tylko się tam znaleźli, ułożył ją na posłaniu i wtulił w swój tors. Cicho, niczym mantrę powtarzał, że ją przeprasza, że ją kocha, że znajdzie sposób, aby ją odczarować. Wychodząc z pomieszczenia dodał coś, co złamało Lirze serce. On… planował egzekucję.
W oczach kobiety ponownie zabłysły łzy. Dopiero teraz, pobita, zapłakana i zdruzgotana zrozumiała kogo naprawdę kocha. Teraz, gdy mogła być szczęśliwa, odebrano jej całą nadzieję. Nie posiadała już nic.
Tonąc w smutku nie spostrzegła, kiedy wślizgnął się do pomieszczenia Pikcis. Stała się zamknięta na bodźce audiowizualne. Dopiero dłoń na jej ramieniu wybudziła ją z letargu.
Widok kamerdynera wzbudził w niej złość. Za wszelką cenę chciała mu zrobić krzywdę. Przecież to on głosił te okropne kłamstwa o jej ukochanej. To przez niego ona zginie. Musiał za to zapłacić.
Mężczyzna jednak zachował swój wrodzony, chłodny profesjonalizm. Na początek unieruchomił dłonie napastniczki i gdy tylko zyskał pewność, że ta go słucha, wyjawił jej cały plan. Plan ten był kręty i zawiły niczym labirynt, ale mógł się udać. Najważniejszym aspektem była jednak jego legalność, czy też jej absolutny brak. Tak właśnie razem wkroczyli w festiwal kłamstw, na którym to ich stoisko było najbogatsze.
Wtajemniczenie Liry zajęło mu blisko godzinę. Zgodnie z jego przewidywaniami w tym czasie Wiliam zdążył w tym czasie zaplanować i umówić egzekucję. Nie pomylił się także w kwestii zadania, które mu przydzieli. Skoro to on miał zająć się ogniem rytualnym niewiele mogło się teraz zepsuć.
Praca nad odpowiednią substancją zajęła mu całą noc. Gdy rano opuścił pracownię, czas nie był dla niego korzystny. W pośpiechu założył tradycyjny strój i chroniąc płonące naczynie pośpieszył na miejsce wyroków. Wiliam wraz z żoną zajmowali miejsce pomiędzy publicznością a dwoma stosami całopalnymi. Na dłonie swego lorda złożył ogień, po czym zniknął w tłumie mieszczan obserwujących zajście.
Teraz stragan stał pusty i tylko panienka Lira mogła zająć jego miejsce. Minuty największej grozy właśnie się rozpoczęły.
Na podwyższeniu zrobiło się zamieszanie. Właśnie wprowadzono oskarżoną, umieszczając ją na szczycie jednego ze stosów. Największą uwagę przykuwały jej  oczy przypominające te spłoszonej łani. Po placu rozległ się przeraźliwy ryk zwiastujący przybycie smoka - głównego bohatera tego występu.
Wiliam zabrał głos, wyjawiając oskarżenia skierowane w stronę kobiety. Pikcis stracił nadzieję na powodzenie planu, gdy lord podniósł ogień wysoko w górę w rytualnym geście. Szybko jednak ją odzyskał. Panicz nie roztrzaskał naczynia, tylko podał je Lirze. To ona podłoży ogień.
Udało jej się dostać na stoisko i ponownie otworzyć biznes. Teraz pozostało go tylko rozkręcić.
Teraz to ona zabrała głos i choć mówiła cicho, niepewnie porwała w nić kłamstw tłum. I gdy tylko roztrzaskała naczynie, smok podjął decyzję.
Kamerdyner nie dowierzał. To niemożliwe.
Stos płonął. Ludzie wiwatowali. Wiliam z chytrym uśmiechem odwrócił się, aby zobaczyć wynik egzekucji i…
Stos płonął, ale nie ten, co planował. Aris została ułaskawiona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz