Karol
usiadł na łóżku przerażony tym, czego się dowiedział i swoimi ostatnimi snami.
Już dwoje uczniów przepłynęło razem
z Charonem na drugą stronę. Tylko
prawdziwy barbarzyńca byłby zdolny
do zabijania dzieci. Czy miało to jakiś związek z zakapturzoną postacią, którą
Karol widział w swoich snach? Albo z magią,
która również mu się ostatnio śniła?
Chłopak
zadawał sobie te pytania, przebijając się przez labirynt ulic prowadzących do szkoły. W śnie widział drzwi w kształcie
meteorytu, jeśli może to zapobiec kolejnej śmierci,
musiał powiedzieć o tym kolegom. Zadzwonił do Damiana, ciągle pędząc.
-
Damian?! Stary, jesteś w szkole?! - wykrzyczał
do telefonu.
-
Karol, dyszysz jak smok! - odpowiedział mu kolega.
Chłopak
biegł coraz szybciej, chociaż zaczynało brakować mu już sił. Co za pech, że o
tej porze nie jeździły już żadne autobusy do szkoły. Ale czuł, że może uratować
komuś życie, więc się nie poddawał. Dzielnie przeskakiwał przez stoiska na rynkowym targu.
-
Słuchaj, to nie czas na żarty! - mówił zziajany
Karol. - Jest tam Jaga? Świetnie. Spotkajmy się przy drzwiach w kształcie
meteorytu za dziesięć minut.
Nie czekając na
odpowiedź kolegi, Karol rozłączył się. Nie mógł tracić więcej oddechu na rozmowę.
Nawet na wf-ie
Karol nigdy się tak nie wysilił. Paliło go w płucach i drętwiały mu nogi, ale
parł naprzód. Nie wiedział, czy jego działania mają jakiś większy sens, ale miał
bardzo silne przeczucie, że stanie się coś złego, jeśli się spóźni. I miał rację.
Dobiegł do szkoły.
Nareszcie! Karol jeszcze nigdy tak się nie cieszył przekraczając szkolny próg.
Przedarł taśmę policyjną, którą zapieczętowane było wejście do budynku. Jakby
taka taśma kiedykolwiek kogoś powstrzymała. Skręcił w prawo, potem lewo, minął
salę od fizyki i stanął przed kamiennymi drzwiami. Skąd one się tu w ogóle wzięły?
Magia? Karol nie znał odpowiedzi na
te pytania, ale wiedział na pewno, że nie ma tu Jagi i Damiana. Może tylko się
spóźniają? Bzdura, byli w szkole wcześniej niż on.
Wszędzie wokół słychać
było policyjne syreny, ale dobiegł do niego wyraźny krzyk. Rozpoznał głos
Damiana. Karol uśmiechnął się pod nosem. Nie wiedział, że jego kolegę stać było
na taki babski okrzyk.
Ale dręczył będzie
go później! Teraz jego przyjaciele są w niebezpieczeństwie. Musi do nich dotrzeć,
zanim stanie się coś okropnego. Karol jeszcze nie ochłonął po ostatnim
maratonie, a znów musiał poderwać się do biegu. Podążał w stronę, z której
wydawało mu się, że krzyczał Damian. Krew buzowała mu skroniach. Można się spóźnić
na fizykę, ale nie na ratunek przyjaciołom.
W końcu zobaczył
Jagnę. Obok niej stał Damian, a w głębi korytarza zakapturzona postać. Czyżby
ta sama, którą widział w swoim śnie?
-
To ten złodziej!
- wykrzyknęła Jagna, gdy zobaczyła biegnącego Karola.
Jaki
złodziej? Myśli Karola powędrowały z powrotem do pierwszego snu. Kiedy Jaga
usuwała jego siwiznę, wspominała o złodzieju,
ale jak to możliwe, że wie jak wygląda. Karol opowiadał znajomym o swoim śnie,
ale sam wtedy nie znał wyglądu tego złodzieja. Czy to możliwe, że to wydarzyło
się naprawdę? Ale mają takie same sny?
-
Nie stój tak, zrób coś! - wykrzyczał Damian.
Postać w czarnym kapturze powoli zbliżała
się do nich. Nadal miała w rękach worek z miksturami. To ona zabijała?
Byli
obok sali z fizyki, co nasunęło Karolowi pewną myśl. Szybko zabrał stamtąd pałeczkę
ebonitową i rzucił nią w rzekomego złodzieja.
Prosto w czaszkę! Ale postać tylko zatrzymała się, przez co wyglądała jeszcze
groźniej.
Karol
pociągnął swoich znajomych w drugą stronę korytarza. Ponownie znaleźli się przy
meteorytowych drzwiach.
-
Świetnie. I co teraz? - powiedział poirytowany
Damian.
-
Nie histeryzuj, tylko właź - odpowiedział Karol,
z trudem uchylając ciężkie drzwi.
-
O nie! - wykrzyknęła Jaga, która weszła jako
pierwsza.
-
Gdy
Karol z pomocą Damiana zatrzasnął drzwi, zobaczył powód krzyku Jagi. Zebrało mu
się na wymioty. Na podłodze leżała Beata - ich koleżanka. Martwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz