czwartek, 20 grudnia 2018

Za meteorytowymi drzwiami


 
            Karol usiadł na łóżku przerażony tym, czego się dowiedział i swoimi ostatnimi snami. Już dwoje uczniów przepłynęło razem z Charonem na drugą stronę. Tylko prawdziwy barbarzyńca byłby zdolny do zabijania dzieci. Czy miało to jakiś związek z zakapturzoną postacią, którą Karol widział w swoich snach? Albo z magią, która również mu się ostatnio śniła?
            Chłopak zadawał sobie te pytania, przebijając się przez labirynt ulic prowadzących do szkoły. W śnie widział drzwi w kształcie meteorytu, jeśli może to zapobiec kolejnej śmierci, musiał powiedzieć o tym kolegom. Zadzwonił do Damiana, ciągle pędząc.
-         Damian?! Stary, jesteś w szkole?! - wykrzyczał do telefonu.
-         Karol, dyszysz jak smok! - odpowiedział mu kolega.


            Chłopak biegł coraz szybciej, chociaż zaczynało brakować mu już sił. Co za pech, że o tej porze nie jeździły już żadne autobusy do szkoły. Ale czuł, że może uratować komuś życie, więc się nie poddawał. Dzielnie przeskakiwał przez stoiska na rynkowym targu.
-         Słuchaj, to nie czas na żarty! - mówił zziajany Karol. - Jest tam Jaga? Świetnie. Spotkajmy się przy drzwiach w kształcie meteorytu za dziesięć minut.

Nie czekając na odpowiedź kolegi, Karol rozłączył się. Nie mógł tracić więcej oddechu na rozmowę. 
Nawet na wf-ie Karol nigdy się tak nie wysilił. Paliło go w płucach i drętwiały mu nogi, ale parł naprzód. Nie wiedział, czy jego działania mają jakiś większy sens, ale miał bardzo silne przeczucie, że stanie się coś złego, jeśli się spóźni. I miał rację.

Dobiegł do szkoły. Nareszcie! Karol jeszcze nigdy tak się nie cieszył przekraczając szkolny próg. Przedarł taśmę policyjną, którą zapieczętowane było wejście do budynku. Jakby taka taśma kiedykolwiek kogoś powstrzymała. Skręcił w prawo, potem lewo, minął salę od fizyki i stanął przed kamiennymi drzwiami. Skąd one się tu w ogóle wzięły? Magia? Karol nie znał odpowiedzi na te pytania, ale wiedział na pewno, że nie ma tu Jagi i Damiana. Może tylko się spóźniają? Bzdura, byli w szkole wcześniej niż on.
Wszędzie wokół słychać było policyjne syreny, ale dobiegł do niego wyraźny krzyk. Rozpoznał głos Damiana. Karol uśmiechnął się pod nosem. Nie wiedział, że jego kolegę stać było na taki babski okrzyk.

Ale dręczył będzie go później! Teraz jego przyjaciele są w niebezpieczeństwie. Musi do nich dotrzeć, zanim stanie się coś okropnego. Karol jeszcze nie ochłonął po ostatnim maratonie, a znów musiał poderwać się do biegu. Podążał w stronę, z której wydawało mu się, że krzyczał Damian. Krew buzowała mu skroniach. Można się spóźnić na fizykę, ale nie na ratunek przyjaciołom.
W końcu zobaczył Jagnę. Obok niej stał Damian, a w głębi korytarza zakapturzona postać. Czyżby ta sama, którą widział w swoim śnie?

-         To ten złodziej! - wykrzyknęła Jagna, gdy zobaczyła biegnącego Karola.

            Jaki złodziej? Myśli Karola powędrowały z powrotem do pierwszego snu. Kiedy Jaga usuwała jego siwiznę, wspominała o złodzieju, ale jak to możliwe, że wie jak wygląda. Karol opowiadał znajomym o swoim śnie, ale sam wtedy nie znał wyglądu tego złodzieja. Czy to możliwe, że to wydarzyło się naprawdę? Ale mają takie same sny?

-         Nie stój tak, zrób coś! - wykrzyczał Damian.

     Postać w czarnym kapturze powoli zbliżała się do nich. Nadal miała w rękach worek z miksturami. To ona zabijała?
            Byli obok sali z fizyki, co nasunęło Karolowi pewną myśl. Szybko zabrał stamtąd pałeczkę ebonitową i rzucił nią w rzekomego złodzieja. Prosto w czaszkę! Ale postać tylko zatrzymała się, przez co wyglądała jeszcze groźniej.
            Karol pociągnął swoich znajomych w drugą stronę korytarza. Ponownie znaleźli się przy meteorytowych drzwiach.

-         Świetnie. I co teraz? - powiedział poirytowany Damian.
-         Nie histeryzuj, tylko właź - odpowiedział Karol, z trudem uchylając ciężkie drzwi.
-         O nie! - wykrzyknęła Jaga, która weszła jako pierwsza.    
-          
            Gdy Karol z pomocą Damiana zatrzasnął drzwi, zobaczył powód krzyku Jagi. Zebrało mu się na wymioty. Na podłodze leżała Beata - ich koleżanka. Martwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz