poniedziałek, 3 grudnia 2018

Destrukcja


        Po krótkiej rozmowie z Williamem Lira udała się na piętro do sypialni i położyła na ogromnym łóżku wzdychając ciężko. Powiedziała, że sukienkę dostała od przyjaciółki, którą pojechała odwiedzić, gdyż na nią była już za mała. Wątpiła, że mężczyzna jej uwierzył, w końcu nie był głupi. Ale nie to się teraz dla niej liczyło. Na głowie miała ważniejsze rzeczy.
Na przykład Aris.


Zaczęła o niej rozmyślać. Co tak właściwie do niej czuje?
Czy to miłość? Nie była pewna. W głowie miała totalny chaos. Spoczywał na niej ogromny ciężar. Była rozdarta pomiędzy dwoma osobami, do których czuła... No właśnie. Co?
Tak właściwie nigdy nie zaznała miłości i nie wiedziała skąd ma wiedzieć, czy to jest ten jedyny. Lub jedyna. Lira uwielbiała jej głos. Był jak muzyka dla jej uszu, a w jej towarzystwie uśmiech praktycznie nie schodził jej  twarzy.
I chciała, by ona też się uśmiechała. Nienawidziła, gdy ta urocza dziewczyna płakała.
Urocza? Czy właśnie nazwała ją uroczą?
Właściwie to... tak. Aris była urocza - na to stwierdzenie na jej twarz wpłynął uśmiech, a jej policzki oblała delikatna czerwień.
Czy to można nazwać miłością?
Wydaje mi się, że tak... - odpowiedziała sobie w myślach przymykając oczy.
- O Boże... Chyba kocham Aris... - wyszeptała i z tą myślą krążącą po jej głowie usnęła, nie przebrawszy się nawet w koszulę nocną i nawet nie podejrzewając, że za drzwiami ktoś mógł teraz stać i słyszeć co powiedziała.
Gdy się przebudziła, był już późny ranek.Od razu przywdziała przygotowaną wcześniej granatową, prostą sukienkę z delikatnym dekoltem i zeszła na dół do jadalni. W pomieszczeniu zastała męża, który uszykował dla niej śniadanie, co było dla niej nie lada zaskoczeniem. Razem z współmałżonkiem zjadła posiłek i udała się do miasta. Poszła do biblioteki, w której doszło do spotkania szczególnie dla Liry niezręcznego - wśród szeregu książek ujrzała Aris, jednak po wczorajszych przemyśleniach nie miała siły rozmawiać z przyjaciółką, dlatego starała się ją ominąć niezauważona, co niezbyt jej wyszło, bo już po chwili usłyszała głos Aris, którego właścicielka nie wiadomo skąd znalazła się nagle obok. Gdy spojrzała prosto w oczy dziewczyny, przypomniała sobie swoje wczorajsze myśli i to jedno zdanie, które wypowiedziała na głos. Gdy o tym pomyślała ogarnęło ją niepokojące przeczucie… Co jeśli ktoś ją wtedy słyszał?
Jednak szybko odtrąciła tą myśl - nie chciała zaprzątać swojej głowy pustymi teoriami.
- Aris, może przyjdziesz dzisiaj do mnie na obiad? - wypaliła po chwili niezręcznej ciszy Lira, za co mocno spoliczkowała się w myślach.
- Z przyjemnością - z szerokim uśmiechem, ale i widocznym zaskoczeniem odpowiedziała Aris. Na całe szczęście potem rozmowa zaczęła się kleić, a Lira czuła się jak za dawnych czasów, gdy rozmawiały godzinami i nikt nie był w stanie ich rozdzielić. Ale teraz czuła się jakoś inaczej. Czuła jak jej serce przyśpiesza swe bicie przy każdym uśmiechu przyjaciółki, co było dla niej dosyć dziwne. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuła. Po wypożyczeniu książek dziewczyny ruszyły w swoich kierunkach, aby przygotować się na umówiony obiad, co do którego Lira była sceptycznie nastawiona z powodu głosu w głowie, który cichutko podpowiadał jej, że to nie skończy się dobrze.

William po słowach, które usłyszał wczorajszej nocy, stojąc pod pokojem Liry, długo nie mógł zebrać myśli, więc po śniadaniu, które przygotował pierwszy raz od dawna (zazwyczaj robiła to służba) pozałatwiał wszelkie sprawy, które - jako, iż był jednym z Lordów - leżały w jego zakresie obowiązków i miał zamiar udać się na spoczynek. Gdy już kończył podpisywać ostatnie dokumenty, spostrzegł, że jego żona od dłuższego czasu krząta się po domu malując się i przebierając. Zaintrygowany jej dziwnym zachowaniem przeszedł do jadalni, w której to poza elegancko wystrojoną Lirą ujrzał nakryty stół z wyłożonymi na nim najróżniejszymi potrawami.

- Spodziewamy się gości? - zapytał William, na co dziewczyna podskoczyła przerażona i zmierzyła go wzrokiem.
- Nie. Ja się kogoś spodziewam - odpowiedziała spokojnie. - Właśnie miałam Cię prosić, byś wyszedł na jakiś czas. Potrzebuję chwili sam na sam z... - tu urwała uświadamiając sobie, że mężczyzna na pewno wpadłby w szał, gdyby wiedział z kim umówiła się na obiad.
- Z kim? - zapytał podejrzliwie, na co Lira przełknęła głośno ślinę.
- Z... Przyjaciółką  - odrzekła, uciekając wzrokiem pod pretekstem poprawienia zastawy na stole.
- Przyjaciółką? Tą, od której rzekomo wczoraj dostałaś sukienkę?
- Nie. Może nie zdajesz sobie z tego sprawy ale mam więcej, niż jedną przyjaciółkę - fuknęła. - Nie to co Ty - mruknęła pod nosem.
- Co mówiłaś?
- Nic. Czy możesz już łaskawie stąd wyjść? - zapytała poirytowana, zdając sobie sprawę z tego, że Aris może się tu zjawić w każdej chwili.
Jak na zawołanie usłyszeli dzwonek do drzwi. William uśmiechnął się spoglądając na Lirę, której serce zaczęło gwałtownie przyspieszać na myśl o tym, co zaraz się stanie.
- Zaraz wyjdę. Tylko powitam naszego gościa - zamaszystym krokiem podszedł do drzwi wejściowych, by je otworzyć.
- Liro? Jestem już. Nie otwierałaś, ale wpuścił mnie Twój lo... - dziewczyna zawiesiła głos stając w drzwiach.
W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza, tak nieznośna, że pani domu postanowiła ignorując obecność swojego męża przywitać przyjaciółkę jak należy.
- Aris, cieszę się, że przyszłaś, wybacz, że Ci nie otworzyłam. Byłam zajęta rozmową z Williamem. - wytłumaczyła się Lira przytulając wręcz sparaliżowaną przyjaciółkę. Ta jednak ani drgnęła.
- Chodź, usiądźmy, zjedzmy coś.
Dziewczyna zaśmiała się nerwowo, prowadząc Aris do stołu.
- Czy to jest jakiś słaby żart? - wypalił nagle William odwracając się w stronę kobiet.
- Nie rozumiem, o co Ci chodzi - próbowała udawać Lira, jednak już po chwili poczuła piekący ból na policzku, który skutecznie zamknął jej usta.
- Hej! - krzyknęła wściekła Aris.
Mężczyzna ją zignorował.  W jego oczach widać było tylko gniew.
- Co ONA tutaj robi?!
Odpowiedziała mu cisza.
- Zapytałem o coś i oczekuję odpowiedzi! - krzyczał William. Dziewczyna spuściła wzrok na swoje buty.
- Patrz na mnie, jak do Ciebie mówię! - krzyczał dalej mężczyzna. Puściły mu hamulce. Złość, która w nim buzowała i zazdrość o uczucia, którymi jego żona darzy tą DZIEWCZYNĘ zwyciężyły, a on jakby zaślepiony począł okładać kobietę, którą kochał, pięściami.
Aris nie mogła na to patrzeć bezczynnie. Zaatakowała Williama, wskakując na niego. Mężczyzna próbował się jej pozbyć, lecz nadaremnie. Między nimi doszło do bójki. Aris szarpała go za włosy i drapała gdzie się dało, krzycząc, że ma zostawić Lirę w spokoju. W końcu mężczyzna miał tego dosyć i cisnął dziewczyną w stronę stołu, po którym tą przeturlała się ostatecznie lądując na drugim końcu pomieszczenia, z rozwaloną głową, nieprzytomna. A Lira? Lira siedziała przerażona na ziemi, po jej policzkach spływały łzy, a ona patrzyła jak jej sztucznie wykreowane, pozornie szczęśliwe życie rozpada się na kawałki. Wszystko zostało zniszczone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz