poniedziałek, 26 listopada 2018

Przebłysk




Ta noc była ciężka. Policja zatrzymała wszystkich, robiąc wstępne przesłuchanie. Gdy wreszcie była jej kolej, nic nie potrafiła z siebie wydusić. Chciała tylko wrócić do domu, więc, gdy tylko do niego dotarła, zrzuciła sukienkę na podłogę i bez zmywania makijażu położyła się spać.

W nocy śniła jej się biblioteczka, sukienka i tamta kobieta. Razem spadały w czarną otchłań, a w tle grała piosenka Indili. Szczerze, nie miała pojęcia, co ona tam robiła. Słyszała cały czas powtarzające się słowo “BEAGLIN”. Nagle wszystko zaczęło przyspieszać, czuła się jakby zmniejszała się w rozmiar rakiety razem z towarzystwem. Głosy krzyczały, nabierała prędkości i, gdy miała uderzyć o ziemię, obudziła się.

Zlana potem nabrała ochoty na ciasteczko, więc puściła francuskie piosenki i zajadała śniadanko rozmyślając nad snem. Aż doznała olśnienia! Wybiegła z kuchni, zbiegając do schodów chwyciła telefon i zadzwoniła do Jacksona. Biegnąc, spojrzała w lustro na dole: O, tak na pewno mu się nie pokażę - pomyślała. Zdecydowanym krokiem poszła do garderoby. Założyła szare ponczo w paski oraz czapkę z tego samego materiału. Chwyciła również sztuczną fajkę i pobiegła do biblioteczki. Zaczęła przeszukiwać książki w poszukiwaniu autora. Cały czas powtarzając pod nosem: Beaglin…. Beaglin… Beagelan… Beagel man … Bajgel Men! - zaśmiała się ze swojego wyjątkowo elokwentnego żartu. Po kilku minutach odnalazła książkę tego autora. Spojrzała na wielce wymowny tytuł “Morderstwo doskonałe”. Pamiętała, że była to jedna z lektur, kiedy jeszcze łudziła się, że kryminalistyka to jej wymarzony kierunek studiów. Świat szybko zweryfikował tę sugestię, a ona skończyła na anglistyce.

Ledwo sięgając do półki, chwyciła podręcznik, przy okazji strącając kilka następnych książek. Kiedy zaczęła je zbierać, zauważyła karteczkę wystającą spod łóżka. Skąd ona się tu wzięła? - pomyślała, sięgając po nią. Już chciała odłożyć zwitek papieru na biurko, myśląc, że to pewnie jakaś część jej notatek z uczelni, aż nagle jej uwagę przykuł obrazek namalowany czarnym atramentem. Jakim cudem? Jakim cholernym cudem?! - mówiła do siebie.

- Co za cudem? - zapytał się głos za jej plecami.

JACK! Szlag! - pomyślała. - Jak mogłam o nim zapomnieć?

- Chodź tu i sam się przekonaj - starała się zabrzmieć najbardziej naturalnie.

- W co ty się ubrałaś? - pytał zaciekawiony.

Kate odwróciła się do niego z fajką w ustach mówiąc:

- Prowadzę śledztwo… Nie widać? - pociągała aktorsko sztuczną fajkę, naciągając wolną ręką czapkę.

Nagle coś przykuło jej uwagę. Spojrzała na symbol producenta na jej pamiętniku, potem na kartkę. Głośno wciągnęła powietrze i rzuciła wczorajszym prezentem w Jacka.
- Pamiętasz ten znak na lustrze w łazience zamordowanej? - odwróciła się do chłopaka, a jej włosy efektownie owinęły się wokół szyi.

- Bardziej zwróciłem uwagę na ciało i kilka szczeg…

- OTÓŻ SPÓJRZ na okładkę! - przerwała mu. - Widzisz? Ten sam znak! Taka sama sytuacja jest na kartce i pamiętniku! Ktoś chce mi coś przekazać...

- Jakim pamiętniku? - spytał.

- Dostałam go od rodziców, śmieszna sytuacja, ALE TO JEST TEN SAM ZNAK - Jack patrzył się na nią jakby była szalona.

- Wiesz, gdy tak patrzyłem na to ciał…

- WIEM, ŻE BOISZ SIĘ KRWI. Nie musisz mi tego uświadamiać! - znowu to samo… Co się z nią dzieje? Spojrzała na Jacka, spuścił wzrok i wyraźnie spochmurniał. Wzięła dwa głębokie wdechy i spytała:

- Przepraszam… Czy mógłbyś dokończyć?

Uśmiechnął się, spojrzał na nią, wziął kartkę papieru i ołówek.

- Po pierwsze, ofiara została zamordowana, bo przecież nie mogła poślizgnąć się na płytkach, nie? - spróbował zażartować. - Po drugie, z tego co zdążyłem zauważyć, krew na ranach nie odbijała światła lamp.

- Sugerujesz, że krew była zakrzepnięta? - spytała niepewnie.

- Nie sugeruję, ja jestem pewien. - odpowiedział, uśmiechając się do niej.

- Wooow, skąd ty to wszystko wiesz? - spytała się zaintrygowana.

- Zapomniałaś gdzie się poznaliśmy? Psychopatologia kryminalna? Heloł? A wracając do sprawy... Kto mógłby chcieć pozostawić martwe ciało w damskiej toalecie na otwarciu galerii sztuki? I co ta sprawa ma wspólnego z nazwiskiem Beaglin i jego znakiem? Nie wspominając o pamiętniku? - mówił, a gdy skończył włożył ołówek za ucho i odwrócił się do niej.

- Nie wiem tego, ale wiem coś innego. Mam ochotę na dużą kawę z mlekiem - wstała, uśmiechnęła się i zaczęła iść w stronę drzwi.

- Zamierzasz chodzić w tym cały dzień? - usłyszała. Odwróciła się do niego machając głową w górę i w dół, co oznaczało “TAK!”

Gdy byli w drodze, Jack objął ją ramieniem i przytulił. To było dziwne uczucie, ale z drugiej strony podnosiło dziewczynę na duchu. Skręcili do ulubionej kawiarni, gdzie podając imię do swojego zamówienia, chwyciła Jacka za rękę, mówiąc: I jeszcze dwa kawałki brownie poproszę! Usiedli na wygodnej kanapie obok siebie. Wyjęła telefon i słuchawki. Razem z Jacksonem uwielbiali słuchać muzyki, więc, gdy tylko nadarzała się okazja, odpływali w ten lepszy, przyjemny świat. Przy okazji pozwalało to skupić myśli. Słuchając muzyki, Jack zaczął oglądać pamiętnik, który ze sobą zabrali, w poszukiwaniu nowych wskazówek. Kate skupiła swój umysł na nazwisku. Od pierwszych chwil wydawało jej się dziwnie znajome. Machinalnie kartkowała podręcznik z minionych dla niej czasów, aż nagle kelner wybudził ich z letargu, podając kawę. Podziękowali i, gdy sięgnęła po kubek, prawie krzyknęła. Napis na serwetce mówił krzywymi, dokładnie zaplanowanymi liniami:

Beaglin widzi wszystko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz