Karol opowiedział
przyjaciołom z klasy o swoim niesamowitym śnie. Teatralnym
gestem
pokazywał, w jaki sposób na jego głowie pojawiła się siwizna.
Przedstawił im Jagę, która próbowała pomóc mu uporać się z
problemem, przygotowując coraz to magiczniejsze
mikstury. Znajomi mieli z niego ubaw
po pachy. Uważali, że to niemożliwe, aby w tak młodym wieku
zacząć siwieć. On i tak w głębi duszy cieszył się, że to
tylko sen.
Zmęczony chłopak po
całym dniu w szkole wrócił do domu, rzucił plecak w kąt i rzucił
się na łóżko. Z kieszeni wyciągnął breloczek, który uwierał
go w bok i uniemożliwiał położenie się w wygodnej pozycji.
Drobiazg ten miał kształt konia,
jednakże jego wyłupiaste oczy i zdeformowany tułów sprawiały, że
wydawał się on nieco straszny. Karol najbardziej się go lękał,
kiedy ten leżał na półce i złowrogo mierzył go wzrokiem.
Mimo to chłopak nosił go
przy sobie, bo był on prezentem od ciotki, która wręczyła mu go z
zapewnieniem, że będzie go chronił w
każdej sytuacji. Chłopak spojrzał jeszcze raz na breloczek, a
następnie wrzucił go do plecaka. Zamiast zająć się lekcjami,
wziął do ręki komórkę i wpadł na pomysł,
że napisze do Jagi z prośbą o klucz
dostępu do najnowszej gry. Wiedział
bowiem, iż koleżanka zajmuje się ostatnio tylko tym. W
międzyczasie wypełnił swoje obowiązki domowe narzucone przez
rodziców, czyli odkurzył, podlał kwiaty
i włożył naczynia do zmywarki. Próbował znów zrobić lekcje,
jednak na laptopie zobaczył komunikat informujący o tym, że na
ekranach kin pojawia się najnowsza część przygód Jamesa Bonda.
Wykorzystując swoje umiejętności hakerskie, Karol postanowił
odszukać film i pobrać go na swój komputer. Uradowany położył
się na łóżku, lecz zmęczenie dawało o sobie znać, więc po
dwudziestu minutach zapadł w sen.
W środku
nocy obudził go alarm telefonu, którego nie udało się nie
usłyszeć, był on głośny jak strażacka syrena.
Nagle zobaczył światło przebijające się przez szybę jego okna,
jakby ktoś świecił w nie latarką. Wstał, aby sprawdzić, co się
dzieje. Jedyne co zobaczył to czarną postać, oddalającą się od
jego domu, zostawiającą za sobą niewielkie ślady, które odbijały
się na błyszczącym, białym śniegu. Karol nie wiedział, co ma
zrobić. Zawołać tatę? A może samemu wyjść i sprawdzić co się
dzieje na dworze? Po chwili namysłu postanowił być prawdziwym
mężczyzną i uporać się sam z tą sprawą. Po cichu wymknął się
z pokoju, założył puchową kurtkę i zimowe buty, po czym wyszedł.
W oddali dostrzegł sylwetkę, którą widział wcześniej. Zaczął
iść coraz szybciej, aby ją dogonić. Gdy wreszcie zbliżył się
do niej, postać skręciła w stronę starego cmentarza. Chłopak
schował się za drzewem, by obserwować dalszy bieg wydarzeń.
Tajemnicza osoba nagle znikąd wyjęła duży worek, przy czym
słychać było tylko dźwięk ocierających się o siebie szklanych
naczyń. Pochylając się nad jednym z grobów, wyciągnęła z
kieszeni różdżkę
i odkręciła fiolkę z dziwną
substancją. Chłopak czuł się teraz jak w jednym z
najstraszniejszych horrorów, jeszcze nigdy w życiu nie bał się
tak jak teraz. Przyglądając się magicznym miksturom, doszedł do
wniosku, że już gdzieś je widział. Przypomniał sobie jak Jaga
pomagała mu z siwymi włosami… Tak! To właśnie te fiolki widział
u niej w domu. A co jeśli to ona? Chciał zobaczyć twarz tej
postaci. Musiał po cichu zmienić miejsce obserwacji. Zaczął się
skradać, gdy nagle pod jego stopą znalazła się gałąź, która
wydała głośny dźwięk: TRZASK! Oczy nieznajomego skierowały się
w stronę Karola - ich spojrzenia się skrzyżowały. Chłopak ze
zdziwienia otworzył usta i zamarł…
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz