piątek, 19 października 2018

Jane Grey


Oczy dziewczyny zabłysnęły iskrą zrozumienia. Z pamięci przywołała kompletnie zapomnianą sprawę dziewięciodniowej królowej. W swym chwilowym olśnieniu energicznie przedzierała się przez tłum praktycznie nie tracąc przy tym równowagi. Chciała opuścić to miejsce i na spokojnie porozmawiać z bratem. Jednakże podążając kompletnie na ślepo trafiła w centrum zgromadzenia i tak o to doskonale widziała sylwetkę Guildford Dudleya. Automatycznie cofnęła się, aby podążyć w odwrotnym kierunku, jednak za jej plecami utworzyła się ludzka blokada. W uniesionym przez kata ostrzu odbijało się światło, wprost w jej twarz potęgując nieprzyjemne wrażenia.
Otumaniona podążyła wzrokiem za poświatą opadającego ostrza, jednakże coś zmusiło ją do spojrzenia na twarz skazanego. Wbrew jej woli ich spojrzenia spotkały się, a na nią przeszły wszelkie uczucia ukryte w jego wzroku. W tafli wnikliwego smutku czaiło się coś niepokojącego. Jakby nieme oskarżenie i… zgasło. Iskry znajdujące się w przemawiających wcześniej oczach oddały swoją energię ożywionemu tłumowi.
Zdumiewające jest, jak niewiele potrzeba gawiedzi, by wznieść w powietrze okrzyk zachwytu. W tym przypadku wystarczył jedynie rozprysk krwi połyskującej w naturalnym oświetleniu, a wraz z nią osuwające się z piedestału zdekapitowane zwłoki. Przerażona odwróciła wzrok na ptaki obecne do tego momentu w Tower Hill, które poderwały się do lotu powoli okrążając okolice. Spojrzenie Anny przylgnęło do jednego z opadających z powrotem na ziemię piór. Ono zaś złośliwie spoczęło na odseparowanej od ciała głowie dzisiejszej ofiary. Czuła jak śniadanie podchodzi jej do gardła, a nogi pod nią miękną. Przybrała na twarz maskę opanowania i mierząc każdy krok ruszyła do domu.
Już po kilku metrach tłum zaczął się rozrzedzać jednak hałas nie ustępował. Czym bardziej się oddalała łatwiej było jej wyhaczyć pojedyncze stwierdzenia ludzi. Ponoć Jane Grey była obecna na egzekucji swego męża. Od dawna było wiadomo, że poprzednia głowa państwa zostanie stracona na Tower Green w odosobnieniu, lecz jej obecność tutaj była zaskakująca. 
Z czasem kroki Anny straciły sprężystość, a sylwetka zgarbiła się. Nie do końca wiedziała co powiedzieć bratu. Wydarzenie, którego była świadkiem boleśnie uświadomiło ją co zagraża jej rodzinie. Jakby wyszło na jaw, kto jest autorem publikowanych wierszy ich żywot byłby tylko wspomnieniem. W opinii publicznej czyn Harolda byłby pomocą dla zepsutej krętaczki. 
Wchodząc do mieszkania została powitana przez głuchą ciszę. W całym budynku nie było żywej duszy. Magicznym sposobem z salonu zniknęły wszystkie listy oprócz tego od poprzedniej władczyni. Tej samej, która dziś zginie, od Jane Grey. Anna niepewnie pochwyciła kopertę i delikatnie ją rozerwała. Drżącą ręką wyciągnęła zgiętą na pół kartkę, która okazała się dziwacznie cienka. Malowało się na niej ładne i okrągłe pismo zbrukane plamami po łzach. Niekiedy słowa były przekreślone a sama treść wydawała się spleciona w pośpiechu, który uwidaczniał się na poszarpanych końcówkach wyrazów. 
Z zaskoczeniem odkryła, że list adresowany był do królowej Marii. Nie mogąc pojąć widniejących przed nią zdań przeczytała je ponownie, tym razem na głos.
-Chociaż ogrom mojej zbrodni sprawia, że zmiłowania upatrywać mogę wyłącznie w dobroci i łaskawości królowej- przerwa na oddech była też chwilą na przetworzenie informacji- dałam posłuch tym, którzy wówczas nie tylko mnie, lecz większości poddanych królestwa wydawali się mądrzy, teraz zarówno na moją własną, jak również na ich hańbę. Otoczeni powszechnym szacunkiem, mieli zuchwałą śmiałość uczynić coś tak podłego i niegodnego, jak ofiarowanie czegoś, co do nich nie należało. - przerażona nie potrafiła wyrzucić z siebie ani słowa więcej. 
Anna szybko zdała sobie sprawę, że wiersze stały się najmniejszym problemem ich rodziny. Właśnie w dłoniach trzymała prawdziwego konia trojańskiego. Gdyby ktokolwiek dowiedział się w czego posiadanie weszli, ich koniec byłby rychły. Ktoś kto przekierował ten list pod adres poetki chciał aby królowa go nie ujrzała. Czyżby był to klucz do wolności Jane? Tu jednak pojawia się pytanie komu zależy na śmierci dziewięciodniowej władczyni. Lub też komu zaszkodzi jej dalszy żywot. Jednakże wracając-posiadanie wiedzy zawartej w tej wiadomości mogło spowodować oskarżenie ich o zatajanie informacji przed krajem.  
Z lawiny myśli wyrwała ją doniczka roztrzaskana przez otwierające się drzwi. To jej brat wrócił tym samym masakrując kwiatka matki. Chłopak był widocznie podchmielony co nasunęło jej wniosek, że świętował sukces “swojej” twórczości. Zmarszczyła brwi piorunując go wzrokiem. Musieli poważnie porozmawiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz