Zosia zawsze wiedziała, że Nikola
jest jakaś inna. Nie chodziło jej bynajmniej o nietypowy styl czy
zainteresowania dziewczyny. Prawda o niej leżała gdzieś głębiej.
Głębiej niż jej złociste loki i oczy delikatne jak stokrotki,
głębiej niż jej wszystkie żale z powodu podłości Maurycego, niż
jej emocje.
Skrywała swoje myśli pod maską
perfekcyjnej dziewczyny z sąsiedztwa. Można powiedzieć, że nikt
nie wiedział o tych brudach i sekretach, które spowijały serce
Nikoli niczym czarna chmura. Sama Zosia dowiedziała się o
najgłębiej skrywanym sekrecie przyjaciółki przez przypadek.
Był wtedy zwyczajny dzień, jak każdy
inny można by nawet rzec. Jak w każdy piątek, Nikola i Zosia
przebierały się w szatni po WF-ie. Rozmawiały przy tym żywo o
nowościach w kinie francuskim i o tym, jak było by fajnie urwać
się z lekcji biologii. Choć Nikola była jak zawsze uśmiechnięta
(co prawda od sprawy z Maurycym jej uśmiech był trochę
przygaszony, ale jednak nie mniej szczery i uroczy), Zosia zauważyła
niewielki tatuaż oka opatrzności na kostce przyjaciółki. Już
chciała ją zapytać dlaczego zrobiła sobie tatuaż, ale zanim
zdążyła cokolwiek powiedzieć, Nikola udała się do toalety
zostawiając swoją torebkę na ławce. Zosia postanowiła przejrzeć
jej telefon, by znaleźć jakieś informacje o tatuażu. Odblokowanie
telefonu poszło jej jak po maśle, w końcu hasło 1234 to żadna
przeszkoda dla intelektu Zosi. Od razu zauważyła, że dziewczyna
dostała 100 wiadomości od nieznanego numeru. Wszystkie zawierały
ciąg cyfr i znaków, takich choćby jak grecka delta. Jeszcze
bardziej niepokojący było to, że Nikola na te wiadomości
odpisywała podobnym szyfrem. Korespondencja trwała mniej więcej od
czasu, w którym dziewczyna rozstała się z Maurycym, czyli od jakiś
trzech tygodni.
Nagle z łazienki wróciła Nikola i
wyrwała Zosi telefon.
- Co ty!! Szpiegujesz mnie?! - krzyknęła Nikola.
- Martwię się o ciebie.
- To daj mi lepiej święty spokój.
- Z kim pisałaś tamte wiadomości?
- Z taką miłą osobą. Nazywa się NIE TWÓJ INTERES.
- Oj Nikola...
- Oj Zosia...
Nikola zarzuciła torbę na ramię i
wyszła z szatni. Po chwili Zosia postanowiła wyjść za koleżanką.
Nikola szła przez korytarz na parterze, aż doszła do schodów
prowadzących do piwnicy. Powoli zaczęła schodzić w dół. W
końcu, po zejściu do piwnicy, nie zapalając światła, podeszła
do drzwi zamkniętych na kłódkę. Delikatnie wsunęła w nią
kluczyk, a kłódka upadła z cichym brzdękiem. Dziewczyna lekko
popchnęła drzwi, które otworzyły się przed nią, po czym weszła
do środka. Niestety zamknęła za sobą drzwi i Zosia nie mogła już
dłużej jej szpiegować. Zosia się jednak nie poddała i podeszła
do drzwi, nachyliła się nad dziurką od klucza i słuchała...
- Jesteś już oznakowana? - zapytał Nikoli jakiś niski, męski głos.
- Ależ oczywiście mesjaszu.
- A przyjęłaś już śluby?
- Jeszcze nie.
- Wiesz, że po nich nie ma już odwrotu?
- Wiem, ale jestem gotowa się poświęcić dla sprawy. To będzie dla mnie zaszczyt zostać matką zbawiciela.
- To dobrze, bardzo dobrze. A teraz chodź tu do mnie dziecko.
W tym momencie rozmowa się urwała.
Zosia usłyszała tylko kroki Nikoli. Ciekawość wzięła górę.
Spojrzała przez dziurkę od klucza, czego zaraz pożałowała.
Nikola klęczała nad jakimś mężczyzną, mesjaszem, jak go
określała. Mężczyzna trzymał przedramię Nikoli i wgryzał się
w nie jak soczystą brzoskwinię. Twarz Nikoli oplótł grymas bólu,
a oczy zaszły łzami, ale dzielnie nie dawała niczego po sobie
poznać. W końcu po jakiś dwóch minutach mężczyzna odsunął się
od jej ręki. Z jego ust ciekły dwie krwistoczerwone strużki.
Owinął pogryzioną rękę Nikoli bandażem i poklepał ją po
głowie na znak aprobaty. Dziewczyna ukłoniła mu się głęboko i
podeszła do drzwi. Przestraszona Zosia pognała w kierunku schodów.
Dziewczynę przeraziło to co zobaczyła. Jej przyjaciółka była
członkinią jakiejś popapranej sekty, w dodatku wzorującej się na
wampirach. Gorzej być nie mogło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz