Nie
mogę uwierzyć w to, co przeczytałam. Po całym ciele przeszły
mnie dreszcze i czułam, że opadam z sił. Jednocześnie serce
waliło mi jak oszalałe. Podniosłam wzrok i zauważyłam
zaniepokojenie w oczach Josha. Nie pozostało nam nic innego, jak
odbyć szczerą rozmowę.
-
Już dawno chciałem ci o tym wszystkim powiedzieć, ale nie miałem
odwagi. Myslałem, że poradzę sobie z tym sam i ochronię cię
przed problemami. W końcu mnie to przerosło – zaczął Josh.
Chłopak
podszedł do mnie, podniósł z ziemi porozrzucane kartki i niepewnie
spojrzał w moją stronę. Mocno go przytuliłam. Usiedliśmy na
łóżku i zniecierpliwiona czekałam na jego wyjaśnienia.
-
Zacznijmy od dnia, w którym wszystko się zmieniło. Parę tygodni
temu, po powrocie ze szkoły, zorientowałem się, że w moim plecaku
znajduje się książka, z którą nie miałem wcześniej do
czynienia. Doszło do mnie, że w bibliotece zaszła pomyłka i
otrzymałem nie tę książkę, której oczekiwałem. Okładka
przyciągnęła moją uwagę, więc postanowiłem ją przeczytać.
Nie wiedziałem, że przyniesie mi pecha.
Na drugi dzień, w drodze do szkoły, zauważyłem tajemniczego
chłopaka, który kręcił się w naszej okolicy. Początkowo nie
zwrócił mojej uwagi, lecz po dłuższym czasie widywałem go coraz
częściej, ukrytego w cieniu drzew.
Miałem wrażenie, że mnie śledzi. Potem, gdy chciałem oddać
książkę, na mojej drodze pojawiłaś się ty. Pamiętasz?
-
No pewnie, że pamiętam. Zderzyliśmy się ze sobą. Tobie wypadły
książki, a ja - nie wiedząc czemu - zabrałam tę, której nie
pozbierałeś z ziemi – wtrąciła Amber.
-
W bibliotece zorientowałem się, że książka zniknęła.
-
Tę książkę zabrałam do domu, czytałam ją całą noc, ponieważ
intuicyjnie czułam, że jest napisana specjalnie dla mnie. A dwa dni
później w klasie pojawił się ON.
-
Czy zauważyłaś, że od tamtej pory jest zupełnie inaczej?
-
Masz rację, przecież Ashley walczy teraz w szpitalu o życie…
-
No właśnie nie do końca, przecież cofnęliśmy się w czasie.
Musimy to wszystko odkręcić, bo ucierpią kolejne osoby. Poza tym
mamy obowiązek dbać o dobro Ashley.
-
Kim właściwie jest Nathaniel?! Zobacz, coś jest z nim nie tak.
Który człowiek samą swoją obecnością uśmierca innych albo cofa
czas. Skąd czerpie takie moce i dlaczego ta książka znalazła się
w moich rękach?
-
Może to czysty przypadek. Wydaje mi się jednak, że musimy się jej
pozbyć, a wtedy Nathaniel nie pojawi się w naszym życiu.
-
Masz jakiś plan? - zapytałam niepewnie.
-
Najrozsądniej byłoby, gdybym oddał książkę tam, skąd ją
wziąłem. Muszę więc iść do biblioteki.
Dwie
godziny później Josh i Amber wchodzą do biblioteki szkolnej.
-
Dzień dobry. Chciałem oddać książkę. – powiedział Josh
i wyciągnął z plecaka tajemniczy rękopis.
i wyciągnął z plecaka tajemniczy rękopis.
W
momencie, gdy położył książkę na blacie, pani bibliotekarka
pobladła na twarzy i potrąciła kubek
z kawą. Wyglądała
jakby zobaczyła ducha. Ręce zaczęły jej się trząść. Nagle
wpadła w szał
i w przypływie emocji rzuciła z impetem książką o drzwi. Josh, zszokowany zaistniałą sytuacją, podniósł egzemplarz, chwycił mnie za rękę i razem wybiegliśmy z biblioteki.
i w przypływie emocji rzuciła z impetem książką o drzwi. Josh, zszokowany zaistniałą sytuacją, podniósł egzemplarz, chwycił mnie za rękę i razem wybiegliśmy z biblioteki.
Teraz
byliśmy pewni, że książka zagraża nie tylko nam. Nie
rozumieliśmy zachowania tej pani, ale oboje byliśmy przekonani, że
musimy ją zniszczyć. Najskuteczniejszą metodą będzie spalenie
egzemplarza. Postanowiliśmy, że spotkamy się wieczorem przy
opuszczonym lotnisku i tam pozbędziemy się książki.
Tego
samego dnia, wieczorem, na lotnisku.
Josh
położył książkę w bezpiecznym miejscu, wyciągnął z plecaka
kanister z benzyną i polał nią obiekt cierpień naszych
przyjaciół. Myśleliśmy, że po paru minutach będzie już po
wszystkim, jednak nie mogliśmy uwierzyć, iż płomienie wcale nie
zajęły książki. Gdy ogień zgasł, książka pozostała
nienaruszona. Byliśmy przerażeni, ale czuliśmy, że w tej sytuacji
mamy siebie, a nasza relacja coraz bardziej się zacieśnia.
Rozumieliśmy się bez słów. Czułam, że przy Joshu nic złego mi
się nie stanie. Był dla mnie ostoją spokoju i bezpieczeństwa.
Nie
wiedzieliśmy co robić. Ukryliśmy się w jednym z lotniskowych
hangarów. Chciało mi się płakać, ale Josh mocno mnie przytulił.
-
Co teraz zrobimy? – zapytałam ze łzami w oczach.
-
Skoro nie możemy się jej pozbyć, musimy ją przekazać komuś
innemu. Musi to być ktoś daleko od nas, żeby osoba Nathaniela była
poza naszym zasięgiem.
-
Ale jak to zrobić? - zapytałam skołowana.
- Nie
wiem… Wymyśl coś! - odburknął poirytowany Josh.
- Wyślijmy
ją na drugi koniec świata. - powiedziałam ni stąd ni zowąd.
Nie
spodziewałam się, że mój pomysł okaże się aż tak trafny. Josh
spojrzał na mnie z błyskiem w oczach. Umówiliśmy się, że
następnego dnia spakujemy książkę i wyślemy ją pod przypadkowy
adres gdzieś daleko od nas.
W
czwartek rano zawinęliśmy egzemplarz w biały papier i napisaliśmy
adres. Było to miasto we Francji. Z jednej strony czuliśmy się
źle, że ktoś inny będzie miał przez nas kłopoty, ale z drugiej
wiedzieliśmy, że nie mamy innego wyjścia. Wysłaliśmy więc
przesyłkę w podróż
do pod Paryż. Nasz
koszmar właśnie się skończył.
Kilka
tygodni później…
Nasze
życie powróciło do normalności. Nikt nowy nie pojawił się w
naszej klasie. Bawiliśmy się na balu, na którym nikt nie zginął.
Ashley czuje się znakomicie, a pozostałe dziewczyny skupiły się
na nauce, bo semestr okazał się dla nich słabszy niż w zeszłym
roku. Ja i Josh zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Wiem,
że mogę na niego liczyć. Jest dla mnie skałą, która nie zmieni
swojego miejsca i zawsze będzie, gdy będę czegoś potrzebować.
Poza tym łączy nas wspólna tajemnica.
Nie
wiem, jak to tłumaczyć, ale pani z biblioteki nas unika. Gdy
wchodzimy coś wypożyczyć, wstaje i wychodzi. W naszej obecności
sztywnieje i zachowuje się jak robot. Kiedyś mam coś wspominała
podczas kolacji, że to nieszczęśliwa kobieta, bo jej córka
próbowała popełnić samobójstwo. Wyszła z tego, ale do dziś
jest jakaś dziwna i nie może się pozbierać… Czyżby to sprawka
Nathaniela? Nie wiem. Jedno jest pewne: będę dbała o to szczęście,
które było mi dane.
Dwa
miesiące później…
Siedzimy
z Joshem u mnie w domu. Przygotowuję dla nas pyszny koktajl w
kuchni, Josh włączył telewizor. Mieliśmy udany dzień, może
dlatego, że wiosna obudziła się na dobre.
-
Amber, chodź tu szybko! – zawołał mnie Josh. – Zobacz!
Zerknęłam
na ekran odbiornika. Reporterka przekazywała nowe informacje:
„Najświeższe
informacje z Chartres pod Poaryżem. Policja bada sprawę tajemniczych samobójstw
nastolatek. Fala targnięć na swoje życie dziewcząt z liceum w
Chartres rozpoczęła się trzy tygodnie temu i co dzień wzrasta.
Ktokolwiek wie coś na temat tych zdarzeń, proszony jest o kontakt z
policją pod numerem telefonu…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz