"Drogi pamiętniku, tydzień temu wyruszyłem w podróż do ruin bogini Ottara na cześć Rin. Zostałem zaopatrzony w mapę i złoty czajnik, w którym będę przenosił medalion. Mam nadzieję, że uda mi się bezpiecznie dotrzeć w to miejsce."
Alojzy przemierzając przez góry piasku, otworzył swoje oczy na świat. Po bardzo długiej i męczącej podróży hrabia był w połowie swojej drogi. Nagle usłyszał szelest piasku. Wtedy wyłoniła się z nich mała postać ze skrzydłami. Okazało się, że była to magiczna wróżka wielkości dłoni.
-Kim jesteś? - zapytał Alojzy.
-Nazywam się Aithne. Mieszkam tu od bardzo dawna, ale zauważyć mnie mogą tylko osoby, które bardzo potrzebują pomocy- odpowiedziała tajemnicza istota.
-Szukam amuletu ze skarabeuszem.
-Chciałabym pomóc Ci w jakiś sposób. Myślę, że mogę Ci się przydać podczas twojej podróży.
Alojzy zgodził się i postanowił zaufać nieznajomej wróżce.
Idąc przez opustoszałe pustynie,usłyszeli podejrzany dźwięk. Głosy te wydawał rozdrażniony tygrys, który próbował ich zaatakować. Wróżka chciała obronić Alojzego, lecz przeciwnik był dla niej zbyt silny. Skacząc, zahaczył o dłoń wróżki. Alojzy próbował przegonić tygrysa. Hrabia wystrzelił strzałę z łuku, próbując przestraszyć zwierzę. Jego plany powiodły się, tygrys odszedł. Aithne miała lekko skaleczoną dłoń. Noc była już coraz bliżej, a podróżnicy dalej tkwili na pustkowiu bez schronienia. W oddali wróżka zauważyła światło, które rozświetlało nieznaną postać. Gdy podeszli bliżej ,ujrzeli mężczyznę w średnim wieku, o ciemnej karnacji, z chustą na głowie. Prowadził on swoje wielbłądy,a na nich stare, brązowe skrzynie.
-Witaj!- powiedział pewnym głosem Alojzy.
-'ana asif lakunani la 'afham laghtak- odpowiedział nieznany mężczyzna.
-Czy rozumiesz to, co on powiedział?- zapytał zaniepokojony Alojzy.
-Tak, rozumiem. Mówił, że przeprasza, ale nie zna naszego języka.
Wróżka kontynuowała rozmowę. Otwarcie zapytała go, czy może ich przenocować na jedną noc. Mężczyzna odczuwał dystans i niechęć, ale zgodził się. Zaprowadził ich do swojego domu, który wyróżniał się licznymi dekoracjami. Wymęczeni podróżą od razu położyli się spać. Następnego dnia obudzili się wypoczęci. Gospodarz zawołał ich na śniadanie. Podczas posiłku rozmawiali o celu ich podróży. Mężczyzna zaproponował im pomoc,lecz nie był do końca w tym szczery. Alojzy dowiedział się, że nazywa się Mandi i pochodzi z Izraela. Przyjechał tutaj, aby zmienić swoje życie i zacząć wszystko od nowa. Chciał ofiarować pomoc podróżnikom. Przygotował suchy prowiant oraz zapas wody na najbliższe dni. Powiedział również, że zaprowadzi ich do miejsca, którego szukają. Mandi skontaktował się ze swoim przyjacielem, aby pomógł im w dalszej wyprawie. Po przyjściu nieznajomego wszyscy wyruszyli w dalszą podróż. Słońce mocno świeciło i grzało, było nie do zniesienia. Alojzy był wyczerpany podróżą, lecz myśl o chęci znalezienia amuletu i miłość do ukochanej sprawiały, że się nie poddawał i dodawały mu sił. Mężczyzna w oddali zobaczył kobiety tańczące boso na gorącym piasku, w pobliżu źródła. Alojzy postanowił podążać w ich stronę, z biegiem czasu to miejsce zaczęło oddalać się od nich coraz bardziej. Mężczyzna zaślepiony pięknym zjawiskiem nie wiedział, że to jednak fatamorgana. Nadeszła noc, która w przeciwieństwie do dnia, była bardzo mroźna. Aithne zamarzały powoli skrzydła, aby je ocieplić Alojzy pocierał je rękami. Po ciężkiej nocy i kilku godzinach snu obudziło ich ciepło gorącego słońca, rozgrzewającego piasek. Po zjedzonym niewielkim posiłku wyruszyli w dalszą drogę. Na ich drodze stanął jednak wódz pobliskich obszarów. Nieznajomi zaczęli grozić im bronią. Celowali we wszystkich strzałami z jadem usypiającym. Zabrali ich do pałacu oraz przywiązali łańcuchami do ściany. Bezbronni i zmarznięci zauważyli, że nie są tam sami. Alojzy rozejrzał się po pomieszczeniu i zobaczył setki przywiązanych osób, lecz nie potrafił znaleźć pośród nich Mandiego. Próbował się uwolnić z łańcuchów. Przypomniał sobie, że w zamkniętej kieszeni znajdowała się Aithne, która mogła mu pomóc w tej ciężkiej sytuacji. Aithne wydostała się z kieszeni i uwolniła Alojzego z łańcuchów. Wróżka wcześniej podejmowała próbę mężczyzny, lecz był on pod wysokim wpływem trucizny. Wśród związanych ludzi obudzony był tylko jeden starzec. Alojzy zapytał się go, co to za miejsce i z jakiego powodu się tu znalazł.
-To miejsce jest nawiedzone, nie mogę się stąd wydostać od 10 lat. Jestem tutaj, ponieważ uwierzyłem i zaufałem pewnemu człowiekowi, który obiecał mi pomoc w znalezieniu amuletu ze skarabeuszem.
-Amulet?! Co ci o nim wiadomo? Pytam, ponieważ coś mi to przypomina. Znalazłem się chyba w podobnej sytuacji. Wczorajszego ranka spotkałem człowieka, który miał mi pomóc znaleźć amulet i podobno wiedział, gdzie do szukać. Wieczorem zaatakowano nas i zostaliśmy uśpieni przez jad.
-To ciężka sytuacja, w której każdy z nas się znalazł. Rozumiem twój niepokój, ale mam dobrą wiadomość. Ponoć, ktoś zniszczył wczoraj amulet, a osoby, które były nim opętane, zostały uwolnione.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz