Zrzuciłam z siebie kołdrę, usiadłam na krańcu łóżka i wpatrywałam się
pustym wzrokiem w kartkę z instrukcją. Jej treść była dla mnie niepojęta. O co
miało niby chodzić? To ma być jakiś szyfr? Nagle z zamyśleń wyrwał mnie głośny
dźwięk budzika w moim telefonie, na
którego wyświetlaczu ukazała się godzina siódma trzydzieści. No tak, przecież
muszę iść do szkoły!
Podniosłam się na równe nogi, odłożyłam kartkę na szafkę
nocną tuż obok mojego łóżka, wzięłam pierwsze lepsze rzeczy z mojej szafy i
ruszyłam w kierunku łazienki. Po szybkiej, porannej toalecie wróciłam do mojego
pokoju po torbę z zeszytami i rzuciłam niepewne spojrzenie kartce leżącej na szafce nocnej. Po chwili zastanowienia
postanowiłam ją wziąć ze sobą, może podczas lekcji wpadnie mi jakiś pomysł co
mogą znaczyć zapisane na niej słowa. Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach na
parter, aby udać się do kuchni i zjeść ekspresowe śniadanie. Nieszczęśliwie
przy krojeniu pomidora na kanapkę zraniłam się w kciuk, przez co musiałam wrócić na górę do łazienki i poszukać
plastra. Kilka minut potem zamykałam drzwi wejściowe do domu, a od środka zżerał
mnie stres, ponieważ zostało mi niewiele czasu na dojście do szkoły. W duchu
zastanawiałam się co teraz będzie, w pamięci utkwił mi obraz bladej Ashley,
która leżała na podłodze w kabinie toaletowej w kałuży krwi. Ciarki przeszły mi
po plecach. Wyrywając się z letargu zauważyłam, że byłam już pod bramą szkoły, na której widniała
tabliczka z dumną nazwą Charlestone Private Highshool, a tuż pod nią zawieszona
była kartka z informacją, że szkoła została zamknięta na czas ferii zimowych.
Ale przecież ferie już były... Wpatrywałam się w kartkę tępym wzrokiem, mróz
szczypał mnie w poliki, a dookoła zaczął padać śnieg. Niespodziewanie w tylnej
kieszeni moich spodni zawibrował mi telefon. Szybko odebrałam przychodzące połączenie,
nie zwracając uwagi na to, kto dzwonił.
- Cześć Amber! Masz jakieś plany na
dziś? - usłyszałam melodyjny głos Ashley. Niewiele brakowało, a wypuściłabym
telefon z ręki. Całkowicie odebrało mi mowę. Co tu się dzieje?
- Amber? Jesteś tam? - Ashley wydawała
się być zaniepokojona tym, że nie odpowiadałam. Wtedy usłyszałam, że ktoś
wchodzi do jej pokoju, a moja przyjaciółka krzyczy i pyta kim jest ów ktoś. Słyszałam,
jak jej telefon upada na podłogę, po drugiej stronie rozległ się krzyk, a następnie
ktoś podniósł komórkę.
- Nie powinnaś była tego robić -
lodowaty głos Nathaniela rozbrzmiał w słuchawce. Natychmiastowo się rozłączyłam,
po czym rzuciłam się biegiem w stronę parku, który był najkrótszą drogą w stronę
domu Ashley. Park był całkowicie pusty, wydawało mi się to okropnie podejrzane,
ponieważ ludzie o tej porze zazwyczaj wychodzili ze swoimi psami na spacer.
Teraz malował się dookoła mnie zimowy
krajobraz ogołoconych z liści drzew, pozbawiony żywej duszy, która by go
podziwiała. Gdy tak biegłam, w oczy
rzucił mi się przedmiot leżący na jednej z zaśnieżonych ławek. Miałam zamiar
biec, jednak moja ciekawość zwyciężyła i szybko zgarnęłam przedmiot z ławki.
Okazało się, że była to jakaś książka, ale nie miała ona żadnego tytułu, przypuściłam
więc, iż musi to być jakiś notatnik, brudnopis pamiętnik bądź dziennik. Jednak nie
zastanawiałam się na tym zbyt długo i wrzuciłam książkę do torby i kontynuowałam
mój bieg. Chwilę potem znalazłam się na chodniku i przechodziłam obok jakiegoś
sklepu z pamiątkami. Dziwne… nie przypominam sobie, aby wcześniej tu był. Nagle
ktoś złapał mnie za rękę i wciągnął w głąb pobocznej uliczki. Chciałam zacząć
wołać o pomoc, jednak przeszkadzała mi w tym silna dłoń, która skutecznie zamknęła
mi usta.
- Naprawdę nie powinnaś była tego
robić - usłyszałam głos Nathaniela tuż przy moim uchu. W przypływie adrenaliny
kopnęłam go z całej siły w kolano. Nat zawył z bólu i mnie puścił, a ja wybiegłam
szybko z uliczki. Kątem oka zauważyłam, jak Nathaniel rzuca mi nienawistne
spojrzenie. Serce głośno mi dudniło, niespodziewanie wpadłam na kogoś i upadłam
na oblodzony chodnik. Ktoś wyciągnął do mnie rękę, aby pomóc mi wstać. Podniosłam
wzrok na tę osobę i ze zdziwieniem zauważyłam, że był to Josh. Jednak wyglądał
tak przed zawiązaniem lepszych stosunków między nami. To znów był ten skryty chłopak,
który wtapiał się w tło szarej rzeczywistości.
- Przepraszam! Zagapiłem się, nic ci
się nie stało? - zapytał zaaferowany. Byłam zbyt zdezorientowana tym, co się
działo. Przyjęłam dłoń Josha i podniosłam się z jego pomocą z ziemi. Zobaczyłam,
że z jego torby wystaje książka, którą upuścił tego pamiętnego dnia, gdy
wszystko zaczęło się mieszać. Wszystko się od tego zaczęło! Chwyciłam Josha
mocniej za dłoń i zaczęłam prowadzić w stronę mojego domu. Teraz to on był
kompletnie zdezorientowany. Kiedy byliśmy już wewnątrz mojego domu zaprowadziłam
Josha na górę do mojego pokoju i kazałam mu gdzieś usiąść.
- Gadaj o co biega z tą książką -
wskazałam palcem na jego własność.
- Nie bardzo rozumiem - zaśmiał się
nerwowo, a na jego twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech. Popatrzyłam na Josha
z mordem w oczach. Skoro sam nie chce mi nic zdradzić, to sama się dowiem. Sięgnęłam
do jego torby i złapałam za książkę, jednak Josh postanowił zrobić to samo i
teraz próbowaliśmy wyrwać sobie nawzajem książkę. Niespodziewanie straciłam równowagę
i wprost staranowałam Josha. Książka wypadła nam z rąk, jako że byłam w lepszej
sytuacji niż Josh, to szybko z niego zeszłam i ruszyłam w kierunku książki, z
której wypadły jakieś kartki. Kiedy już miałam książkę wraz z kartkami w rękach
zaczęłam je oglądać, w tym samym czasie Josh podniósł się z podłogi i widział
jak czytałam jedną z kartek.
Dzisiejsza
noc była okropna, to coś ma teraz władzę
nad czasem. Kompletnie tego nie pojmuję, odkąd ta dziwna książka wpadła w moje
ręce ten dziwny koleś zaczął się niebezpiecznie blisko kręcić wokół mojego
otoczenia. Od samego początku wydawał mi się podejrzany, jednego dnia miało się
wrażenie, że kompletnie zniknął, zaś drugiego niespodziewanie wracał i
denerwował, jak jakiś insekt. W
pewnym momencie zaczął wyprawiać niekonwencjonalne rzeczy! I kiedy tylko chciałem
zgłosić to na policję, całkowicie
znikał po nim ślad. Nikt nie wiedział, kim był tajemniczy Nathaniel, jak się
przedstawiał, chociaż przyciągał do siebie każdego. Dziewczyny próbowały zwrócić
na siebie jego uwagę, uwodzicielsko tańczyły,
dzieliły się swoim pięknym śpiewem, pokazywały własną odwagę, siłę, dosłownie
stawały na głowie! Inni chłopcy próbowali go ośmieszyć, wszcząć bójkę, aby
pokazać, że są lepsi. Ale on zawsze znikał i nikt o nim nie pamiętał. Teraz
zabił moją znajomą i cofnął czas, nie mam zielonego pojęcia po co. Muszę znaleźć
Amber i z nią o tym porozmawiać. Mam nadzieję, że pamięta o wszystkim i że nie
wyjdę przed nią na totalnego świra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz