“Nastąpiło nagłe przerwanie testu nad
prototypem rzędu trzeciego. Wszyscy są proszeni o ewakuację z poziomu drugiego. Prosimy udać się niezwłocznie na poziom piąty, do schronów nr 3 i 4.”
- do uszu Resy dobiegła zwięzła instrukcja.
Całe jej ciało
pulsowało wodospadem bólu, spowodowanym przez przygniatające ją do podłogi odłamy
zburzonej ściany. Pomyślała, że coś musiało wybuchnąć w kuchni, ponieważ wszędzie walały się garnki i patelnie. Dziewczynka była mocno okaleczona i poobijana, posiadała
bardzo niewiele siły i czuła, jakby miała za chwilę zemdleć. Niespodziewanie coś
zaczęło poruszać kawałkami twardego materiału, przez co Resa po chwili mogła
dostrzec czerwone światło, które gasło i zapalało się na zmianę. Białowłosa
delikatnie przetarła twarz, na której pozostały maleńkie odłamki ze ściany. Po
krótkiej chwili dziewczynka spostrzegła przed sobą zarys postaci, która wyciągnęła
ją spod gruzu. Przypominała jej Pannę Migotkę, z książki, którą dawno temu ktoś jej czytał.
Migające światło nie pomagało w rozpoznaniu tej osoby, a
jedynymi widocznymi rzeczami były metalowa lewa strona twarzy, ręka i kawałek
korpusu. Metalowe rzeczy miały dodatkowe części, które połyskiwały na
niebiesko, było to między innymi oko, prostoliniowe wgłębienia biegnące od
ramienia do dłoni lewej ręki oraz ledwo widoczny moduł umieszczony gdzieś na
wysokości serca, który okrywała luźna koszulka na ramiączkach.
- Dasz radę wstać? - rozbrzmiał na wpół
robotyczny głos, który jednocześnie był wyjątkowo aksamitny. Resa spróbowała
podnieść się z ziemi, jednak jej starania jeszcze bardziej ją osłabiły, przez
co dziewczynka już ledwo utrzymywała świadomość.
- Dobrze, nie wysilaj się już
- powiedziała tajemnicza postać i powoli zbliżyła się do Resy, aby ją podnieść,
jednak wystraszona dziewczynka zaczęła się odsuwać. Po chwili ręka zsunęła jej
się z jednego odłamu ściany i Resa straciła oparcie, z tego też powodu uderzyła
głową w podłogę nabijając przy tym kolejnego siniaka i tracąc przytomność. Na
wpół zrobotyzowana postać pokręciła głową ze zrezygnowaniem i podniosła bezwładną
dziewczynkę z gruzów.
- Zostaw ją w spokoju! - po
korytarzu rozszedł się głos chłopaka, który miał odprowadzić Resę do pokoju
numer tysiąc dwieście dwadzieścia trzy. Młodzieniec wyglądał jedynie na lekko
poturbowanego, na jego skórze można było zauważyć kilka zadrapań i sińców, a
poważniejszą ranę miał tylko na czole. Pół robot dzięki wbudowanemu w płat
potyliczny chipowi, mógł widzieć w ciemnościach prawie jak za dnia. Dlatego bez
problemu dostrzegł, jak chłopak sięga do tylnej kieszeni swoich zabrudzonych od
smaru, roboczych spodni. Zapewne chciał wysłać sygnał do straży, jednak jego
wyraz twarzy jasno mówił, że mały przekaźnik nie chciał działać.
- Przecież wiesz, że nie może tu
zostać - rzekła zrobotyzowana postać. - Zrobią z niej kartę przetargową, a co będzie
potem? Może przetransferują jej pamięć i zaczną zabawę w tworzenie androida?
Wiesz, prawdopodobieństwo wynosi ponad sześćdziesiąt procent! - oburzenie
wydawało się przepalać przewody postaci.
- Dosyć Mizar! Masz się mnie słuchać,
to ja cię znalazłem i naprawiłem! - wzburzył się chłopak.
- No pewnie, ale jeszcze wcześniej
sami zaczęliście testować swoją broń na mojej planecie! - niebieskie elementy
wbudowane w Mizar zaczęły jaśnieć, aby potem wrócić do poprzedniego koloru. -
Myślisz, że nie pamiętam nic z mojego poprzedniego życia? Bólu jaki mi zadaliście
nie da się zapomnieć - Mizar zwiesiła głowę i zaczęła wpatrywać się w spokojną,
drobną twarz dziewczynki, którą trzymała na rękach.
- A tobie się wydaje, że jestem tu z
własnej woli? Dla twojej wiadomości jakoś nie ciągnie mnie do kosmitów - odparł
urażony chłopak. W tym momencie Mizar oraz młodzieniec stali od siebie zaledwie
kilka kroków.
W głowie Mizar
nagle wygenerowała się mapa całej placówki, jedyne wyjście nie chronione przez
straż znajdowało się pod poziomem piątym. Wyjście to prowadziło do niezbadanych
jeszcze przez kolonię obszarów podziemia i wiązało się z ogromnym ryzykiem,
jednak Mizar obiecała sobie za wszelką cenę chronić ludzką dziewczynkę.
Kiedy
robotyczna dziewczyna zbliżyła się do windy okazało się, że ta została wyłączona.
Mizar, mimo niepewności, podjęła się próby podłączenia do panelu kontrolnego
poprzez przewody wbudowane w metalową ścianę. Odłożyła ostrożnie dziewczynkę na
ziemię, po czym sięgnęła do swojego modułu, który musiała odgiąć, aby dostać się
do przewodów. Kiedy już trzymała pęk kabelków w dłoni, splątała je z tymi ze ściany.
Chwilę potem przyciski na panelu windy zajaśniały na czerwono i urządzenie zaczęło
tym samym działać. Mizar wepchnęła swoje kable do wnętrza modułu, wzięła
dziewczynkę z powrotem na ręce i weszła do windy.
Wcisnęła przycisk z numerem
pięć i winda powoli ruszyła w dół. Gdy znalazły się na dole, Mizar dzięki
czujnikom wrażliwym na podczerwień wykryła grupę kolonistów czekających przy malutkim piecyku przed
windą. Zapewne nikt ich nie poinformował o przerwaniu testów i czekali na świeży
prowiant, który dostarcza im straż.
Im głębiej pod ziemią, tym trudniej o
zdatne jedzenie, szczególnie jeśli chodziło o planetę Elkabiru, to całkowite
pustkowie, a jądro planety jest chłodniejsze niż chociażby to na Ziemi.
Soltarianie są przyzwyczajeni do klimatu panującego pod powierzchnią ich
macierzystej planety, jednak poza nią byli mocno osłabieni, dlatego
potrzebowali wcielać do swoich oddziałów istoty z innych części wszechświata.
Najczęściej udaje im się nawiązać pokojowe relacje, ale czasami brakuje im w
tym szczęścia. Jakiś czas temu postanowili trochę rozbudować swoje podziemia i
w tym celu wysłali kolonię, która zakotwiczyła
się na najchłodniejszej części planety, gdzie Solitarianom nie udaje się
zbyt długo wytrzymać na powierzchni.
Pierwsze tunele musieli wykopać więc
rekruci z innych planet, wszystko szło dobrze i po pewnym czasie dołączyli tam
również Soltarianie, jednak wszystko zaczęło się komplikować, kiedy Kapitan Nokturna
wszczęła prywatną wojnę z Generałem Rasalasem, skończyło się to zerwaniem
kontaktu między kolonią Nokturny i resztą Soltarian. Rasalas nie miał zamiaru
wysyłać swoich oddziałów na pewną śmierć tylko po to, by sprawdzać stan
kolonii. Jednak jego brat Krechce miał inne plany, a skoro miał większy
autorytet, mógł bez problemu odsunąć Rasalasa od władzy i tak też zrobił, jednak
duża część Soltarian pozostała przy nim. Krechce nie planował konfliktu
zbrojnego na własnej planecie, więc musiało dojść do ugody, tak też Soltarianie
podzielili się na dwie części.
Mizar postanowiła obejść kolonistów, aby nie
wzbudzić niepotrzebnego zamieszania. W podłożu windy zamontowana była spora
krata, przez którą można było dostać się do szybu. Zaś z szybu już była prosta
droga przez odnóża do jaskiń. Mizar położyła dziewczynkę na podłodze obok, po
czym szarpnęła mocno za kraty przy okazji odginając kawałek metalowego podłoża.
Winda niepokojąco się zatrzęsła, co wywołało niemałe poruszenie wśród
kolonistów czekających za jej drzwiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz