Zrobiono
tak, jak postanowiono. William podał młodemu chłopakowi dane mężczyzny, leżącego
w szpitalu, który miał się wypowiedzieć na temat niewyjaśnionych zdarzeń.
Następnie obaj ruszyli w swoją stronę. Zefir wiedział, że musi być silny. Kiedy
detektyw Harrison dał mu zadanie, wiedział, że musi się z niego wywiązać
jak najlepiej. Był pewien, że przesłuchanie jakiegoś ochroniarza to
najłatwiejsza rzecz na świecie. Przecież studiował dziennikarstwo. Co prawda
nie dokończył nauki z powodów osobistych, których wspomnienie nadal napawało go
ogromnym smutkiem i goryczą, ale wiedza zdobyta podczas edukacji dała mu
wiele. Miał zatem nadzieję, że teraz uda mu się ją wykorzystać. Pewnym krokiem wszedł do szpitala, od razu szukając recepcji. Nie było to trudne. Już
po chwili stał przed wysoką blondynką, wpatrującą się w niego niemrawo.
- Dzień dobry. W czym mogę
służyć?- wyrecytowała z pamięci.
- Dzień dobry! Szukam Damiena
Blacka.- wymusił uśmiech.
- Jest pan z rodziny?- spojrzała
na bruneta przenikliwym, nagle emanującym zainteresowanym spojrzeniem.
Smith miał ochotę przewrócić
oczami, ale wiedział, że nie może nawet na chwilę ściągnąć maski.
Musiał grać. Musiał być aktorem,
by dowiedzieć się kilku ważnych rzeczy. Dlatego wypalił szybko:
- Jestem bratem...Pokazać dokumenty?
Kobieta pokręciła przecząco
głową.
- Nie trzeba. Pierwsze piętro,
sala numer sto pięćdziesiąt dwa.
- Dziękuję!
***
- Witam!- przywitał się mężczyzna
z obsługi.- Co mogę dla pana zrobić?
Harrison przez chwilę zastanawiał
się, czy przedstawić się jako detektyw. Stwierdził jednak, że lepiej będzie,
jeśli zagra. Skąd miał wiedzieć, czy tutejszy z pracujących nie miał wpływu na
ostatnie wydarzenia? Musiał prześwietlić sprawę z góry na dół. Człowiek, który
za tym wszystkim stał musiał ponieść sowitą karę. Już dawno nauczył się,
by nie okazywać litości i współczucia. Zawsze, gdy udawało się mu odnaleźć
sprawcę zamieszania, najpierw winny błagał o dobroć, a kiedy wiedział, że nic
mu to nie da, wyzywał go od kata. Cóż, bycie detektywem było...
skomplikowane.
- Ostatnio przeczytałem w
najnowszym wydaniu The Timesa ciekawy artykuł- zaczął.- Zapewne wie pan,
o czym mówię.
Mężczyzna, chwilę przedtem dobrze
nastawiony, popatrzył na niego ze złością, którą próbował ukryć.
- Do czego pan zmierza?
- Pan już dobrze wie- uśmiechnął
się przebiegle.
- Jeśli jest pan dziennikarzem,
to proszę po prostu wyjść- poprosił od niechcenia.
- Nie musi się pan bać. Jestem
zwykłym, skromnym człowiekiem- powiedział detektyw, nadal ukrywając swoją
tożsamość.- Nie przyniosę waszej firmie nieszczęścia.
„Jeśli nie będzie tu nic
podejrzanego"- pomyślał.
- Chciałem tylko się upewnić, że
nic nie grozi mojej córce- przekonywał dalej.- Wybiera się do Hiszpanii w te
wakacje, a ja-jak każdy chyba ojciec- martwię się o jej bezpieczeństwo. Nie
wiem, czy to biuro lotnicze może je zapewnić.
***
- Panie Black, proszę być ze mną
szczery- poprosił po raz kolejny Zefir.- Naprawdę nic pan nie pamięta?
Kompletnie nic?
-
Tak jak mówiłem, tylko początek, ale na nic się to przyda.
Smith westchnął zrezygnowany.
- A mogłem ukończyć te studia...-
szepnął pod nosem.
Na nic się zdało aktorstwo. Tak
samo pół roku studiów. Pożegnał się z leżącym i wyszedł z sali. Miał zamiar
wyjść ze szpitala, ale wtedy usłyszał głośny krzyk. Doskonale wiedział
od kogo pochodzi. Natychmiast pobiegł w stronę sali, z której chwilę temu
wyszedł, aby sekundę potem do niej ponownie wtargnąć. To, co ujrzał, było
okropne. Wszędzie było pełno krwi, a ciała brak. Pielęgniarki mdlały, na widok
przed sobą, a lekarze wpadali w panikę. Tylko jemu udało się zobaczyć coś
więcej. Była to biała, mała kartka. Szybko ją chwycił i wyszedł z pokoju.
Dopiero, kiedy znalazł się w parku, poczuł jak mocno bije jego serce. Bez zastanowienia
spojrzał na... Zaproszenie? Zdziwił się okropnie, ale zaczął czytać:
"Z niezwykłą
przyjemnością pragnę zaprosić Was, kochani przyjaciele, na uroczyste przyjęcie.
Jutro, po północy w Roses&Black. Zabierzcie maski. I żadnych sztuczek, bo
ktoś niewinny może ucierpieć. Postarajmy się zbudować lepsze relacje. Dobrze
radzę.
Peleryna"
Nie wiedział, czy to jakiś żart.
Stwierdził, że jak najszybciej musi wybrać jego numer i się spotkać. Czyżby
tajemnicza "Peleryna" chciała tak szybko paść w ich łapska? Teraz nie
było już odwrotu. Ten wieczór z pewnością będzie bardzo tajemniczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz