Dopiero co król zawarł układ w którym zyskały dwie strony, a już ktoś puścił plotkę, opisującą,
jaki to władca jest ,,zły i niedobry’’. Kto? Tutaj należy wspomnieć o innej plotce, rzucającej cień podejrzeń na kilka osób, będących rzekomo w zmowie. Nie należy jednak skakać z plotki na
plotkę, bo to zgubna droga. Ostateczni po przebyciu gąszczu pomówień, plotek i zmyśleń dotarto
do prawdy i schwytano winnego. Król, jak powinien, wyjaśnił wszystko uroczystą przemową i tego,
który wypuścił to haniebne kłamstwo, nakazał ściąć. Ta decyzja bardzo nie spodobała się
sąsiedniemu władcy, który od dawna chciał zniszczyć swojego sąsiada i zagarnąć ziemie, a
“człowiek od plotki” okazał się niestety jego krajanem. Więc rozpoczęła się wojna… Straszliwa i
okrutna wojna...
Fałszywy Quetzalcoatl posiadał bowiem świetnie wyszkoloną armię. Składała się z około 400 tysięcy “ niebiańskich wojowników”, uzbrojonych w długie szpady oraz o wiele mniejszego oddziału Indian zmuszonych do wstąpienia w szeregi armii króla. Ich zajęciem było głównie noszenie ogromnych mosiężnych kotwic, ładowanie armat płonącymi kulami i osłanianie oddziałów zawodowych armii.
Z taką armią nikt nie miałby szans. Ale azteckie pragnienie wolności było silniejsze niż strach
i cierpienie z powodu straty bliskich.
Wysłannik dotarł do stolicy późnym wieczorem. Dzięki swojemu sprytowi ominął straż i dostał
się do wnętrza pałacu. Wręczył list władcy, który siedział przy stole wraz ze swoją świtą. Fałszywy
król rozważał tekst w milczeniu. Odpowiedział:
- Kochaniutki, powiedz swemu ludowi, że pojawię się na uczcie za 10 księżyców wraz z moimi
kompanami i Montezumą. Oczekuję, że moja wizyta nie wywoła niepotrzebnych kontrowersji…
- Oczywiście, panie. Tak, jak sobie życzysz.
Pożegnali się i goniec ruszył w drogę powrotną. W wiosce Mexico czekali na niego Louis,
Hanna i oczywiście Cichy Jaguar. Kiedy już dotarł, opowiedział dokładnie, co się stało. Wszyscy
patrzyli na niego jak sparaliżowani. Hiszpan nagle poczuł się źle, zachwiał się na nogach i upadł
na ziemię. Hanna bez zastanowienia podbiegła do chorego i podniosła go. Wraz z kuzynem
zanieśli Louisa do namiotu miejscowego szamana. Starszy mężczyzna odparł im, że chory musi
odpocząć i przyjmować wywar, który przywróci mu siły. Cichy Jaguar wraz z kuzynką udali się na
naradę do wodza wioski. Wszyscy zebrali się nad wielkim ogniskiem pośrodku dżungli. Potężny
Tur, bo tak nazywał się, zaczął obrady:
- Na pewno każdy z nas wie o sytuacji w Tenochtitlan. Morderstwa, kradzieże, tyrania. Dlatego
wyprawimy mu ucztę-pułapkę. Podamy mu zatrute wino, według planu Louisa, dawnego żołnierza
u boku Quetzalcoatla. Wiem, że król przybędzie wraz ze swoją kompanią, w tym z Montezumą,
naszym powiernikiem. A więc…
Jego przemowę przerwał dyszący ze zmęczenia ojciec Hanny, wracający z polowania.
- Panie, posłyszałem, że zamierzają natrzeć na naszą wioskę wraz z wojskiem i armatami
ognistymi - mówiąc to, usiadł przy ogniu i odpoczywał.
- A więc my też zbierzemy armię. Chcą wojny, to będą ją mieli. Za dziewięć księżyców
będziemy gotowi. Generale, zbierz najsilniejszych wojowników i najlepszą broń - generał
zasalutował wodzowi i od razu pobiegł w pobliże wioski. - A ty- tu wskazał na Cichego Jaguara -
pomożesz nam. Wiesz, jaką bronią posługują się ci wojownicy. Jeśli sprawisz się dobrze,
mianuję cię z dumą generałem.
Chłopak był zaskoczony słowami Potężnego Tura. Jednak opamiętał się i zaczął rysować
na piasku to, co zapamiętał z tamtego dnia. Wódz przyglądał się rysunkom z podziwem. W
rysach jego twarzy było widać napięcie i niepokój, jednak po chwili oświadczył, że uda nam się
i pomogą nam w tym sami bogowie. Mieszkańcy od razu pobiegli na wieczorne modły, ale
chłopak był tak zmęczony, że położył się przed namiotem Louisa.
Jego myśli pędziły jak stado bizonów. Z jednej strony wyobrażał sobie bycie generałem,
ale bał się też, że fałszywe bóstwo odkryje, że pochodzi ze spalonego miasta i zabije go. Miał
przed oczami to matkę, to zatrutego króla. W końcu zasnął.
Obudziło go światło, które rozświetlało nocne niebo. Czy to słońce? Czy może asteroida?
Od razu pobiegł do śpiącego wodza. On, obudziwszy się odrzekł:
- I po zgodzie - odkaszlnął soczyście.
Reszta tubylców, zaalarmowana przez Cichego Jaguara, poczęła zakopywać swoje
wszystkie kosztowności, a armia chowała się po krzaczorach. Toteż i chłopak wziął swój łuk
i wszedł na jedno z wyższych drzew. Gdy już był na górze napiął cięciwę i przygotował miejsce
aby mieć łatwy dostęp do strzał. Wszystko już było gotowe.
Wszyscy czekali…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz