Resa
nie wiedziała, co się dzieje. Podoficer kazał jej i Kolonowi wejść na pokład małego,
niepozornie wyglądającego statku kosmicznego.
Bez
żadnych tłumaczeń Diana i Clever zniknęli w kokpicie, szepcąc do siebie niezrozumiale.
Wydawać by się mogło, że się kłócili.
Dziewczyna
była przerażona. W ostatnim czasie wszystko
działo się tak szybko… Nie
miała
ani chwili na odpoczynek. Czuła się okropnie. Wypełniony strachem umysł nie
pozwalał
jej jednak zapomnieć o wyglądzie. Od kilku dni miała na sobie tę samą niebieską
tunikę,
jej brudne i przetłuszczone włosy plątały się. Musiała wyglądać strasznie…
-
To nie czas na martwienie się o swój wygląd! - skarciła się w myślach.
Brat
jednak zawsze ją wspierał. Niezależnie od sytuacji zachowywał zimną krew. Tak było
i tym razem.
-
Nie martw się, Res… Cokolwiek się stanie, będziemy razem - Koln zbliżył się do siostry
i położył rękę na jej ramieniu.
Resa poczuła ulgę.
Nagle
pod nogami rodzeństwa wszystko zaczęło się trząść. Wydawało się, że statek
lądował.
Dziewczyna miała nadzieję, że są, że wreszcie dotarli na Nibir. Było inaczej.
Gdy
klapa statku się otworzyła córka
imperatorów zdziwiła się tym, co zobaczyła.
Aż
po horyzont ziemię pokrywały otwory prowadzące… Ale gdzie? Do podziemnych
jaskiń?
-
Kobiety i dzieci Soltarian mieszkają pod
ziemią. Nie są przystosowane do temperatury na powierzchni – odezwał
się za jej plecami Clever, który pojawił się nagle.
-
A co z mężczyznami?- zapytała Res.
-
Przylatują na planetę tylko po, to
żeby spłodzić nowych Soltarian.
-
W takim razie… co tu robimy?- zapytał Kolon
-
Osłabiamy ich szeregi - powiedziawszy to, Podoficer uśmiechnął się tajemniczo i wrócił
na statek.
Nie
wiedzieli, że są obserwowani. Dziewczyna kątem oka dostrzegła, zdawałoby się,
nieuchwytny
ruch. Ktoś tam jest?
-
No to tak... - zaczęła Diana, pochylając się nad stołem z mapą planety, na
której się
znaleźli.
- Jesteśmy tu – powiedziała, pokazując palcem mały czerwony punkcik na północnym
wschodzie. - Jedynym bezpiecznym miejscem na tej cholernej planecie
jest
budynek, od którego dzieli nas kilka dobrych kilometrów.
Grupa
przemieszczała się szybko. Nerwowo oddalali się od statku. Kiedy mijali jeden z potężnych
otworów, znów coś przykuło uwagę Resy. Tym razem usłyszała wyraźny
dźwięk
dochodzący z wejścia do jednego z tuneli.
Podeszła do dziury.
Coś
chwyciło ją za ramię i poczuła szybko narastający
rwący ból. Na jej twarzy pojawił się
grymas.
Zacisnęła zęby, a z jej oczu popłynął mocny strumień łez. Rozpaczliwie próbowała
się wyrwać, ale nie znalazła w sobie dość siły, by przeciwstawić się
nieznanej mocy, która ostatecznie wciągnęła ją w głąb ciemnego, nieznanego
wcześniej tunelu. Przed nią ukazał się tajemniczy
stwór. Jakiś strażnik? Zimny pot oblał jej czoło, z trudem powstrzymywała
się od krzyku, jakby w obawie, że w ten sposób mogłaby ściągnąć na siebie
większe niebezpieczeństwo. Zdana była tylko i wyłącznie na siebie, nie
wiedziała bowiem, gdzie jest jej brat. Nagle z oddali dobiegł ją krzyk :
,,Zostaw ją! Nie widzisz, że to niewinna dziewczynka?!”. Po chwili Resa
dostrzegła swojego wybawcę. Była to
kobieta. Poczuła ulgę, ale nie wiedziała jeszcze, czy jest już bezpieczna.
Czuła się zdezorientowana. Wyraźnie brakowało jej wsparcia ze strony brata.
Martwiła się o swój los. Z natłoku emocji zaczęło jej się kręcić w głowie,
po czym straciła przytomność. Obudziła się w ogromnym, bogato zdobionym pokoju.
Po poruszeniu się, poczuła ogromny ból w tylnej części głowy. Nie miała
zielonego pojęcia o tym, co się z nią działo. Najwyraźniej musiała się o coś
uderzyć. Tylko o co? Nie
przypuszczała, że ktoś mógł ją ogłuszyć i obezwładnić. Po chwili zastanowienia
postanowiła, że rozejrzy się po okolicy. Pomieszczenie wydawało się być dość
znajome, ale nie potrafiła sobie przypomnieć, skąd je kojarzy. Chwiejnym
krokiem podeszła do ogromnego lustra. Przeżyła wielki szok, widząc siebie przyodzianą
w odświętny strój. Bała się tego, co miało nastąpić wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz