Po kilku minutach stwierdziliśmy, że owady to zbyt prymitywny sposób dokonywania zemsty. Postanowiliśmy to zrobić w sposób bardziej wyrafinowany. Umówiliśmy się z Marcelim, że któreś z nas musi się tej sprawie poświęcić. Padło na niego.
- Mam wątpliwości, może tobie pójdzie lepiej - zaczął zastanawiać się Marceli.
- Ona mnie przecież nienawidzi, do ciebie może nabrać zaufania - powiedziałam ze łzami w oczach.
Gdy tylko uświadomiłam sobie, że chłopak, który skradł mi serce, zbliży się do mojego wroga, serce zaczynało mi mocniej bić, a na dłoniach pojawiały się krople potu. Mimo że starałam się robić dobrą minę do złej gry, wcale nie było mi do śmiechu. Od środka rozsadzały mnie emocje - chciałam mu powiedzieć, żebyśmy dali sobie spokój, ale urażona duma mi na to nie pozwalała. W rezultacie zgodziłam się, bo wiedziałam, że to jest ważne dla nas obojga.
Nasz plan polegał na tym, że Marceli postara się uwieść Mariannę po to, aby zdobyć jak najwięcej informacji, które moglibyśmy wykorzystać do ośmieszenia jej. Chcieliśmy, żeby wszyscy wiedzieli, jaka jest naprawdę "gwiazda" naszej szkoły. Myślę, że pójdzie łatwo, bo po szkole krąży plotka, że Marceli nie jest jej obojętny.
***
Tydzień później plan był już w trakcie realizacji. Mój ukochany spotykał się z tą żmiją, a mi pękało serce z zazdrości. Mimo wszystko plan działał znakomicie, Marianna coraz bardziej otwierała się przed Marcelim, który z kolei przekazywał wszystko mnie.
Pewnego dnia zdarzyło się jednak coś, co stało się dla nas nadzieją na pokonanie wroga. Marceli zadzwonił do mnie późnym wieczorem i poprosił o natychmiastowe spotkanie, gdyż miał dla mnie ważną informację. Domyśliłam się, że chodzi o Mariannę. Okazało się, że kiedy chłopak był u niej w domu, zauważył coś dziwnego. Nasza "gwiazda" zniknęła na dłużej w toalecie. Po chwili Marceli poszedł sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. To, co zobaczył, wprawiło go w osłupienie i jednocześnie ucieszyło… Marianna klęczała nad sedesem i wymiotowała. Gdy zauważyła chłopaka, szybko się podniosła i zaczęła zachowywać się nieracjonalnie. Krzyczała, żeby nikomu nie zdradził tego, co zobaczył. Nasza Marianna miała więc sekret...
Postanowiliśmy, że nie poprzestaniemy tylko na tym. Nadal chcieliśmy kopać pod nią dołki. Czekaliśmy na coś spektakularnego.
***
Następnego dnia Marceli zauważył Mariannę stojącą samotnie we wnęce szkolnego korytarza. Pomyślał, że będzie to dobry moment na wyjaśnienie wczorajszej sytuacji. Gdy zbliżył się, usłyszał jej niecierpliwy głos. Okazało się, że rozmawia z kimś, kogo on nie zna. Sprawiała wrażenie zaniepokojonej, a jej głos drżał. Marceli sprytnie podkradł się i podsłuchał fragmenty rozmowy. Z urywków tekstu wywnioskował, że dziewczyna jest przerażona czymś, co może wyjść na jaw i spowodować jej upadek. Marceli obrał sobie za cel dojście do prawdy, więc szybko się do niej zbliżył i zagaił rozmowę.
- Hej, od rana cię szukam, co się z tobą dzieje? Marnie wyglądasz, dlaczego chowasz się po kątach?
- Nic się nie dzieje, wyglądam tak jak zawsze - odpowiedziała pośpiesznie dziewczyna.
- A z kim rozmawiałaś?- zapytał Marceli.
- Ja? Rozmawiałam? Wydaje ci się… Wszystko jest w porządku, chodźmy na lekcje - zbyła go Marianna.
Marceli wiedział już, że dzieje się coś, czemu powinien się przyjrzeć. Zauważył w bocznej kieszeni jej plecaka wystającego IPhone’a w złotym kolorze. Szybko objął dziewczynę, aby ją pocieszyć i prawą ręką zwinnie wyjął telefon z plecaka. Rozeszli się do swoich sal. W klasie Marceli nie mógł skupić się na lekcji, ponieważ dyskretnie przeglądał zawartość telefonu w poszukiwaniu informacji. Intuicja go nie zawiodła - w spisie połączeń odnalazł rozmowę sprzed kilku minut z nieznaną mu Elizą. Szybko spisał numer i nie mógł się już doczekać, kiedy rozwikła zagadkę. Teraz pozostało tylko niepostrzeżenie oddać telefon właścicielce. Nie było to wcale takie trudne. Na kolejnej przerwie spotkał się z nią na korytarzu i zaproponował, że zaniesie jej plecak pod następną salę. Marianna w międzyczasie postanowiła skorzystać z toalety, co ułatwiło oddanie telefonu.
***
Wieczorem postanowiliśmy, że zadzwonimy do Elizy i wyciągniemy od niej jak najwięcej informacji o Mariannie. Wymyśliliśmy niecny plan, który szybko wprowadziliśmy w życie. Marceli wybrał numer i rozpoczął rozmowę.
- Cześć, dostałem twój numer od Marianny. Mówiła mi, że jesteś jej przyjaciółką, a ja chcę jej zrobić prezent-niespodziankę i chciałem cię prosić o pomoc.
- Przyjaciółką?! Chyba żartujesz! Nie chcę mieć z nią nic wspólnego! Zrujnowała mi życie, a ty nazywasz ją moją przyjaciółką?!
- No przecież jeszcze dziś z tobą rozmawiała.
- No tak, ale żeby mnie zastraszyć.
- Zastraszyć? Ale o co chodzi?
- Chodzi o to, że w poprzedniej szkole, kiedy chodziła ze mną do klasy, nie była dla mnie taka miła… Zastraszała mnie, gnębiła, ośmieszała przy wszystkich, bo znałam jej sekret, czyli wiedziałam, że choruje na bulimię. Zresztą tak jak ja, bo poznałyśmy się w szpitalu psychiatrycznym. Razem przechodziłyśmy terapię. Za znęcanie się nade mną dostała nadzór kuratora…
- Dzięki za rozmowę, niestety muszę już kończyć - powiedział zszokowany chłopak.
Marceli i ja spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie i już wiedzieliśmy, w jaki sposób „odwdzięczymy się” Mariannie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz