Uradowana,
zajęłam miejsce na końcu klasy koło Josha. Teraz już nic nie mogło zepsuć
mojego nastroju- oficjalnie byliśmy pogodzeni! Wyjęłam z plecaka książki i
spojrzałam na nauczycielkę, oczekując jej kolejnej gadaniny o kwasie
siarkowodorowym.
Odruchowo przewróciłam oczami, ale pani Chawbeyk nagle
zniknęła za drzwiami klasy. Wróciła z maślanym uśmiechem, bogatsza o najprzystojniejszego
chłopaka, jakiego kiedykolwiek widziałam (przepraszam, Josh). Piękna płeć klasy
wydała rozmarzone ‘oooch’, lecz Chawbeyk niewzruszona ciągnęła dalej.
- Nathaniel jest nowym uczniem w CPH. (Charlestone Private
High School) – oznajmiła lodowatym tonem. - Powitajcie go ciepło. - dodała
sztucznie słodkim głosem.
- Cześć- rzucił Nathaniel, co wywołało kolejną falę westchnień.
Tylko Ashley
pozostawała obojętna. Nauczycielka wskazała mu miejsce (o, losie!) obok Giady.
- Hejkaa, Nath! Jestem Giada, ale możesz mówić Gee. -zagadała
odurzając Nathaniela zapachem markowych perfum. Chłopak zakaszlał zakłopotany i
mruknął coś pod nosem. Giada jednak nie poddała się tak łatwo. Należała do
klasowej elity, ba, była jej królową. Otoczona wianuszkiem psiapsiółek chodziła
po szkole swoim modelkowatym krokiem. Leila i Katy zawsze popierały ją w
podejmowaniu decyzji, nawet, gdy nie były one słuszne. Teraz z zazdrością w
pomalowanych oczach patrzyły, jak Gee próbuje flirtować z nowym. Ashley
pokręciła głową z politowaniem i powróciła do kwasu siarkowodorowego. Mnie też
zbytnio nie interesowała Elita, której życiem było imprezowanie i gadanie o
imprezach. Gdy zadzwonił upragniony dzwonek, wyszłam na korytarz. Od
razu wpadła na mnie zaaferowana Clara.
- Hejka Amber, słyszałaś!- wrzasnęła na cały głos. Clara
chodziła do równoległej klasy i mieszkała ode mnie kilka domów dalej.
Przyjaźniłyśmy się od dziecka.
- Yyy, co? - Odparłam, myślami będąc jeszcze przy Nathanielu.
- BAL WALENTYNKOWY!- wydarła się jeszcze głośniej, a na jej
twarzy pojawił się rumieniec.- Myślisz, że Matt mnie zaprosi?- dodała ściszając
głos.
- No pewnie, że tak! Ile razy mam ci tłumaczyć, że wpadłaś mu
w oko.
Clara, wyraźnie zadowolona z mojej odpowiedzi uciekła z
cichym iiiiiiii nieść innym znajomym dobrą nowinę. Ile emocji jednego dnia…
Podekscytowana udałam się do szafki, aby pozbyć się książki od chemii.
Jednak zza niebieskiej blachy wypadł podłużny karnecik. Pudrowy róż od razu
urzekł moje serce.
Zaproszenie
Droga Amber ,
zapraszam Ciebie na Zabawę Walentynkową, która odbędzie się w najbliższy piątek
o godzinie 19:00.
Twój Josh
Po przeczytaniu dwóch ostatnich słów na moją twarz wystąpił
głupkowaty uśmiech i mimo wszelkich starań nie mogłam go ukryć. Uniosłam
błyszczące oczy znad karnetu i dostrzegłam Josha opartego o kant szafki.
- To co, idziemy?- zapytał zalotnie.
Patrzyłam na niego zahipnotyzowana (niestety) cały czas z tym
samym durnym uśmiechem.
Wtem zauważyłam Ashley, która wpatrywała się w nas smutna.
- Yy, przepraszam Josh – wyjąkałam wskazując na Ashley.
- Rozumiem, pogadamy po szkole – odparł zakłopotany i
odszedł.
Podbiegłam do przyjaciółki.
- Ashley, co się stało?
- Nic, nieważne… - Mruknęła, choć wszystko wskazywało na to,
że coś jest nie tak. Niegdyś radosna blondynka, artystyczna dusza i (według
mnie) jedna z najładniejszych dziewczyn w szkole teraz stała z opuszczoną głową
w kącie korytarza i wpatrywała się we mnie szklanymi oczami. Blond loki
przysłoniły jej twarz.
- Ashley, co jest? Musimy pogadać. Od czasu, kiedy zaczęłam
się przyjaźnić z Joshem, jesteś smutna.
- Przyjaźnić- dodała z wyrzutem. - To nie jest przyjaźń!
Gdyby był twoim przyjacielem to byście nie spędzali razem tyle czasu, gdyby był
twoim przyjacielem, to by cię nie odprowadzał, gdyby był twoim przyjacielem to…
to byś się w nim nie zakochała!- krzyknęła ze łzami w oczach.
- Ashley, spokojnie- chwyciłam ją za ręce, lecz ona
wyszarpnęła je i schowała w kieszeni bluzy.
- Nie mogę być spokojna.
- I jeszcze jedno… czy te pogłoski to prawda… Czy ty
chciałaś…
- Zostaw mnie!
-… się zabić? Wiesz, jak trudno mi jest na to patrzeć?
- A ty wiesz, jak trudno mi jest patrzeć, jak moja najlepsza
przyjaciółka zabiera mi chłopaka, w którym byłam zakochana od zawsze! Który był
dla mnie wszystkim, całym moim życiem, które się teraz wali!- Ash rozpłakała
się na dobre.
- Boże, nie wiedziałam!
- W sumie muszę to wszystko przemyśleć. Teraz idź, czeka na
ciebie przed szkołą. Daj mi trochę czasu.
Gdybym nie znała Ashley, to starałabym się ją pocieszyć ale
teraz, nauczona sytuacjami z życia, wiedziałam, że lepiej jest ją zostawić sam
na sam ze swoimi emocjami. Wyszłam przed drzwi szkoły i ujrzałam
smutnego Josha siedzącego na ławce. Ze spuszczonym wzrokiem podeszłam do niego.
- Josh? - powiedziałam cicho.
-Tak?
- Czy wiesz, że Ashley… no… jest w tobie zakochana?-
wydukałam.
- Wiem – odparł, patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, ona chciała się zabić!
- Ja po prostu nie chciałem ciebie stracić.
- I co my teraz zrobimy?- spytałam siadając obok niego na
ławce.
- Nie wiem. Może na początek z nią poważnie porozmawiaj. -
powiedział obejmując mnie lekko ramieniem.
Josh znowu odprowadził mnie do dom. Weszłam do pokoju i
przygnieciona emocjami padłam na łóżko.
Ze snu wyrwał mnie dźwięk powiadomienia na messengerze.
Zaraz, kiedy ja zasnęłam? Co, już po 19? Leżałam na łóżku w szkolnym ubraniu. A
wiadomość była od Ashley.
Ashley
-Hej, przepraszam za tą
całą dramę z Joshem.
Amber
-Na
pewno wszystko ok?
Jakby co, to wpadnij do
mnie, pogadamy.
Ashley
-Ta, mam jakieś problemy
z radzeniem sobie z
emocjami…
Amber
-Nie
masz…
Ashley
-To ten… Powodzenia z
Joshem ;)
Amber
-Dzięki.
Przyjaciółki? <3
Ashley
-Forever! <3
Czwartkowe przedpołudnie nie było aż tak emocjonujące. Lekcje
ciągnęły się w nieskończoność, a całe CPH żyło balem walentynkowym. Krążyły
plotki, że Nathaniel zaprosił Giadę, jednak gdyby się ich trzymać, to okazało
by się, że zaproszenie od Nathaniela otrzymało kilkanaście innych dziewczyn.
Sama Giada wciąż gadała o swojej cudownej kreacji, w której z pewnością wygra
konkurs na królową balu. Leila i Katy ochoczo zapewniły ją, że w piątek po
lekcjach przyjdą zrobić jej makijaż. Właśnie… Może by tak pomyśleć, w co się
jutro ubrać? Od razu udałam się do Clary- ta dziewczyna była dla mnie stylową
inspiracją. Zawsze była zabójczo-ładnie ubrana, a w przyszłości chciała zostać
projektantką.
- Hej Amber, nie uwierzysz! - Clara z uśmiechem pomachała mi
przed nosem różową karteczką- Zgadnij, kto mnie zaprosił…
- Matt?!
- Tak!- pisnęła z euforią, podskakując ze szczęścia.
- Ale mega!- uścisnęłam ją szczęśliwa.
Takie samo zaproszenie dostałam od Josha. Od środy były
sprzedawane w holu szkoły i rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. Cieszyłam się
niezmiernie z sukcesu Clary- obydwoje tak do siebie pasowali… Matt był typem sportowca
z genialnym poczuciem humoru.
- No, a teraz ty- podekscytowana wbiła we mnie wyczekujące
spojrzenie. - Przyznaj się, kto cię zaprosił?
- Jejku, Clara...- Przewróciłam oczami, mimowolnie czując, że
się rumienię.
- Ciii, nic nie mów- przerwała z uśmieszkiem- ja już wiem,
KTO CIĘ ZAPROSIŁ!
- Kto?
- JOSH!- Odparła ze śmiechem w oczach.
- Okej, okej, tylko nikomu nie mów- uciszyłam ją
zarumieniona.
Popołudnie minęło mi na czytaniu książki fantasy. Tak mnie
wciągnęła, że nie mogłam się od niej oderwać. Dopiero później, robiąc kanapkę,
dostałam wiadomość od przyjaciółki.
Ashley
-Dzięki ci za to, że zawsze
przy mnie byłaś i mnie
wspierałaś. Twoja Ashley.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Kochana… Zawsze potrafiła jakoś
poprawić mi humor. Nagle pobladłam. Mój Boże!! Co jeśli ona znowu chce się
zabić?! I napisała tą wiadomość, aby się ze mną pożegnać? Szybko! Telefon,
rower, Josh… Zaraz, co tu robi Josh? Jakoś zawsze w chwilach, gdy byłam
zdenerwowana, załamana, czy smutna, na myśl o Joshu od razu robiłam się
spokojniejsza. Czułam, że mam w nim oparcie i zawsze mogę na niego liczyć.
Dlatego, teraz od razu do niego zadzwoniłam.
Już 15 minut później razem mknęliśmy na rowerach przez
zaśnieżony las- Ashley, w przeciwieństwie do większości uczniów CPH, mieszkała
nie w mieście, tylko puszczy, otaczającej Charlestone. Miała wiele kotów,
a jej domek był mały, ale przytulny. Jadąc, w szalonym pędzie mijaliśmy
wirujące płatki śniegu, które coraz bardziej otulały gałęzie drzew.
Zorientowałam się, że nie wzięłam czapki. Było mi zimno, choć zdaniem Josha
wyglądałam ładnie ze śniegiem we włosach. Gdy dotarliśmy na miejsce, rzuciliśmy
rowery pod ścianę domu Ashley i zaczęliśmy ją głośno nawoływać.
- Josh, nikt nie odpowiada- powiedziałam z szeroko otwartymi oczami.
Czułam, że przychodzi do mnie kolejny atak paniki.
- Będzie dobrze, kochanie- odpowiedział spokojnym głosem.
Mój mózg w jednej chwili zamienił się w różowy kisiel
bulgocący serduszkami. Jeszcze bardziej naciągnęłam na twarz komin, ukrywając
pod nim wiekie rumieńce na twarzy i błogi uśmiech. Teraz widać mi było tylko
oczy. Kochanie… Kochanie… Czy on
właśnie…
Nagle Josh, który dotychczas szedł dwa kroki przede mną
zatrzymał się gwałtownie. Otoczona swoją aureolką marzeń wpadłam na niego,
boleśnie wykręcając kostkę. Aua! Wrzasnęłam, lecz Josh zasłonił mi ręką usta.
- Cicho, Amber! - szeptnął z wyrzutem.
- Co widziałeś? Mów! Ashley? Żyje? - Wyrzuciłam jednym tchem,
gdy tylko mnie puścił.
- Chodź. - powiedział przejęty.
Kucnęliśmy przy sporym, ośnieżonym krzaku z tyłu ogrodu
Amber. Jej działka nie była ogrodzona, więc dokładnie nie mogliśmy określić,
gdzie się kończy. Zza krzaka był widok na ławkę. Ashley siedziała na niej, z
kimś rozmawiając. Nathaniel! Dopiero teraz zauważyłam Natha! Serce podjechało mi
do gardła. Z wypiekami na twarzy śledziliśmy każdy ich gest, trzymając się pod
ręce, żeby nie stracić równowagi i nie wypaść z bezpiecznej kryjówki. Co
ona robi z Nathanielem? Czemu wysłała mi tą wiadomość? Pytania cisnęły mi się
do głowy, jednak starałam się skupić na Nathanielu i Ash. Padający jeszcze
mocniej śnieg nie ułatwiał mi zadania. Nagle Nath zaczął coś mówić, chwytając
ją za rękę. Tak szczęśliwej Ashley jeszcze dawno nie widziałam. Z Joshem
wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. Coraz bardziej czułam, że nie powinno
mnie tu teraz być. Powróciłam do rozmowy Ashley i Natha. Jeju, oni się całują!
Gdyby Josh nie złapał mnie kurczowo za rękę, chyba bym zemdlała. Oni się
ca-łu-ją!!! Nie wierzyłam swoim oczom. Ale jak?...
- Amber… Amber…- usłyszałam szept Josha- Chyba możemy się
zbierać. Ashley żyje, ale chyba nie powinniśmy im teraz przeszkadzać.
- Masz rację, chodźmy- wybełkotałam wpatrzona w całującą się
parę, jak w obrazek. Szybko przebiegliśmy do rowerów i ruszyliśmy zupełnie już
zaśnieżoną drogą.
- Wooow. Takiego obrotu wydarzeń, to się nie spodziewałam-
powiedziałam, jak tylko znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od domu
Ashley.
- No- zaśmiał się Josh – Kto by się spodziewał…
Ciekawe, co teraz powie elita- pomyślałam ze złowieszczym
uśmieszkiem. Sorry Gee, ale Nathaniel chyba jednak ciebie nie zaprosił na
jutrzejszy bal.
- Właśnie Amber… Chyba nie odpowiedziałaś mi jeszcze na jedno
pytanie- rzucił Josh.
Przypomniała mi się nieszczęsna książka i w myślach modliłam
się, żeby o nią nie spytał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz