wtorek, 30 stycznia 2018

nowy

      

Uradowana, zajęłam miejsce na końcu klasy koło Josha. Teraz już nic nie mogło zepsuć mojego nastroju- oficjalnie byliśmy pogodzeni! Wyjęłam z plecaka książki i spojrzałam na nauczycielkę, oczekując jej kolejnej gadaniny o kwasie siarkowodorowym. 

Odruchowo przewróciłam oczami, ale pani Chawbeyk nagle zniknęła za drzwiami klasy. Wróciła z maślanym uśmiechem, bogatsza o najprzystojniejszego chłopaka, jakiego kiedykolwiek widziałam (przepraszam, Josh). Piękna płeć klasy wydała rozmarzone ‘oooch’, lecz Chawbeyk niewzruszona ciągnęła dalej.
- Nathaniel jest nowym uczniem w CPH. (Charlestone Private High School) – oznajmiła lodowatym tonem. - Powitajcie go ciepło. - dodała sztucznie słodkim głosem.
- Cześć- rzucił Nathaniel, co wywołało kolejną falę westchnień.
 Tylko Ashley pozostawała obojętna. Nauczycielka wskazała mu miejsce (o, losie!) obok Giady.
- Hejkaa, Nath! Jestem Giada, ale możesz mówić Gee. -zagadała odurzając Nathaniela zapachem markowych perfum. Chłopak zakaszlał zakłopotany i mruknął coś pod nosem. Giada jednak nie poddała się tak łatwo. Należała do klasowej elity, ba, była jej królową. Otoczona wianuszkiem psiapsiółek chodziła po szkole swoim modelkowatym krokiem. Leila i Katy zawsze popierały ją w podejmowaniu decyzji, nawet, gdy nie były one słuszne. Teraz z zazdrością w pomalowanych oczach patrzyły, jak Gee próbuje flirtować z nowym. Ashley pokręciła głową z politowaniem i powróciła do kwasu siarkowodorowego. Mnie też zbytnio nie interesowała Elita, której życiem było imprezowanie i gadanie o imprezach. Gdy zadzwonił upragniony dzwonek, wyszłam na korytarz. Od razu wpadła na mnie zaaferowana Clara.
- Hejka Amber, słyszałaś!- wrzasnęła na cały głos. Clara chodziła do równoległej klasy i mieszkała ode mnie kilka domów dalej. Przyjaźniłyśmy się od dziecka.
- Yyy, co? - Odparłam, myślami będąc jeszcze przy Nathanielu.
- BAL WALENTYNKOWY!- wydarła się jeszcze głośniej, a na jej twarzy pojawił się rumieniec.- Myślisz, że Matt mnie zaprosi?- dodała ściszając głos.
- No pewnie, że tak! Ile razy mam ci tłumaczyć, że wpadłaś mu w oko.
Clara, wyraźnie zadowolona z mojej odpowiedzi uciekła z cichym iiiiiiii nieść innym znajomym dobrą nowinę. Ile emocji jednego dnia… Podekscytowana udałam się do szafki, aby pozbyć się książki od chemii. Jednak zza niebieskiej blachy wypadł podłużny karnecik. Pudrowy róż od razu urzekł moje serce.

Zaproszenie
Droga Amber , zapraszam Ciebie na Zabawę Walentynkową, która odbędzie się w najbliższy piątek o godzinie 19:00.
                                                                                                                            Twój Josh

Po przeczytaniu dwóch ostatnich słów na moją twarz wystąpił głupkowaty uśmiech i mimo wszelkich starań nie mogłam go ukryć. Uniosłam błyszczące oczy znad karnetu i dostrzegłam Josha opartego o kant szafki.
- To co, idziemy?- zapytał zalotnie.
Patrzyłam na niego zahipnotyzowana (niestety) cały czas z tym samym durnym uśmiechem.
Wtem zauważyłam Ashley, która wpatrywała się w nas smutna.
- Yy, przepraszam Josh – wyjąkałam wskazując na Ashley. 
- Rozumiem, pogadamy po szkole – odparł zakłopotany i odszedł.
Podbiegłam do przyjaciółki.
- Ashley, co się stało?
- Nic, nieważne… - Mruknęła, choć wszystko wskazywało na to, że coś jest nie tak. Niegdyś radosna blondynka, artystyczna dusza i (według mnie) jedna z najładniejszych dziewczyn w szkole teraz stała z opuszczoną głową w kącie korytarza i wpatrywała się we mnie szklanymi oczami. Blond loki przysłoniły jej twarz.
- Ashley, co jest? Musimy pogadać. Od czasu, kiedy zaczęłam się przyjaźnić z Joshem, jesteś smutna.
- Przyjaźnić- dodała z wyrzutem. - To nie jest przyjaźń! Gdyby był twoim przyjacielem to byście nie spędzali razem tyle czasu, gdyby był twoim przyjacielem, to by cię nie odprowadzał, gdyby był twoim przyjacielem to… to byś się w nim nie zakochała!- krzyknęła ze łzami w oczach.
- Ashley, spokojnie- chwyciłam ją za ręce, lecz ona wyszarpnęła je i schowała w kieszeni bluzy.
- Nie mogę być spokojna.
- I jeszcze jedno… czy te pogłoski to prawda… Czy ty chciałaś…
- Zostaw mnie!
-… się zabić? Wiesz, jak trudno mi jest na to patrzeć?
- A ty wiesz, jak trudno mi jest patrzeć, jak moja najlepsza przyjaciółka zabiera mi chłopaka, w którym byłam zakochana od zawsze! Który był dla mnie wszystkim, całym moim życiem, które się teraz wali!- Ash rozpłakała się na dobre.
- Boże, nie wiedziałam!
- W sumie muszę to wszystko przemyśleć. Teraz idź, czeka na ciebie przed szkołą. Daj mi trochę czasu.
Gdybym nie znała Ashley, to starałabym się ją pocieszyć ale teraz, nauczona sytuacjami z życia, wiedziałam, że lepiej jest ją zostawić sam na sam ze swoimi emocjami. Wyszłam przed drzwi szkoły i ujrzałam smutnego Josha siedzącego na ławce. Ze spuszczonym wzrokiem podeszłam do niego.
- Josh? - powiedziałam cicho.
-Tak?
- Czy wiesz, że Ashley… no… jest w tobie zakochana?- wydukałam.
- Wiem – odparł, patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, ona chciała się zabić!
- Ja po prostu nie chciałem ciebie stracić.
- I co my teraz zrobimy?- spytałam siadając obok niego na ławce.         
- Nie wiem. Może na początek z nią poważnie porozmawiaj. - powiedział obejmując mnie lekko ramieniem.
Josh znowu odprowadził mnie do dom. Weszłam do pokoju i przygnieciona emocjami padłam na łóżko.
Ze snu wyrwał mnie dźwięk powiadomienia na messengerze. Zaraz, kiedy ja zasnęłam? Co, już po 19? Leżałam na łóżku w szkolnym ubraniu. A wiadomość była od Ashley.

Ashley
-Hej, przepraszam za tą
całą dramę z Joshem.
                                                                                                                                                  Amber
                                                                                                                    -Na pewno wszystko ok?
                                                                                                                     Jakby co, to wpadnij do                                                                             
                                                                                                                     mnie, pogadamy.
Ashley                                                                      
-Ta, mam jakieś problemy
z radzeniem sobie z
emocjami…
                                                                                                                                                  Amber
                                                                                                                     -Nie masz…
Ashley
-To ten… Powodzenia z
Joshem ;)
                                                                                                                                                  Amber
                                                                                                                      -Dzięki. Przyjaciółki? <3
Ashley
-Forever! <3
Czwartkowe przedpołudnie nie było aż tak emocjonujące. Lekcje ciągnęły się w nieskończoność, a całe CPH żyło balem walentynkowym. Krążyły plotki, że Nathaniel zaprosił Giadę, jednak gdyby się ich trzymać, to okazało by się, że zaproszenie od Nathaniela otrzymało kilkanaście innych dziewczyn. Sama Giada wciąż gadała o swojej cudownej kreacji, w której z pewnością wygra konkurs na królową balu. Leila i Katy ochoczo zapewniły ją, że w piątek po lekcjach przyjdą zrobić jej makijaż. Właśnie… Może by tak pomyśleć, w co się jutro ubrać? Od razu udałam się do Clary- ta dziewczyna była dla mnie stylową inspiracją. Zawsze była zabójczo-ładnie ubrana, a w przyszłości chciała zostać projektantką.
- Hej Amber, nie uwierzysz! - Clara z uśmiechem pomachała mi przed nosem różową karteczką- Zgadnij, kto mnie zaprosił…
- Matt?!
- Tak!- pisnęła z euforią, podskakując ze szczęścia.          
- Ale mega!- uścisnęłam ją szczęśliwa.
Takie samo zaproszenie dostałam od Josha. Od środy były sprzedawane w holu szkoły i rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. Cieszyłam się niezmiernie z sukcesu Clary- obydwoje tak do siebie pasowali… Matt był typem sportowca z genialnym poczuciem humoru.
- No, a teraz ty- podekscytowana wbiła we mnie wyczekujące spojrzenie. - Przyznaj się, kto cię zaprosił?
- Jejku, Clara...- Przewróciłam oczami, mimowolnie czując, że się rumienię.
- Ciii, nic nie mów- przerwała z uśmieszkiem- ja już wiem, KTO CIĘ ZAPROSIŁ!
- Kto?
- JOSH!- Odparła ze śmiechem w oczach.
- Okej, okej, tylko nikomu nie mów- uciszyłam ją zarumieniona.
Popołudnie minęło mi na czytaniu książki fantasy. Tak mnie wciągnęła, że nie mogłam się od niej oderwać. Dopiero później, robiąc kanapkę, dostałam wiadomość od przyjaciółki.

Ashley
-Dzięki ci za to, że zawsze
przy mnie byłaś i mnie
wspierałaś. Twoja Ashley.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Kochana… Zawsze potrafiła jakoś poprawić mi humor. Nagle pobladłam. Mój Boże!! Co jeśli ona znowu chce się zabić?! I napisała tą wiadomość, aby się ze mną pożegnać? Szybko! Telefon, rower, Josh… Zaraz, co tu robi Josh? Jakoś zawsze w chwilach, gdy byłam zdenerwowana, załamana, czy smutna, na myśl o Joshu od razu robiłam się spokojniejsza. Czułam, że mam w nim oparcie i zawsze mogę na niego liczyć. Dlatego, teraz od razu do niego zadzwoniłam.
Już 15 minut później razem mknęliśmy na rowerach przez zaśnieżony las- Ashley, w przeciwieństwie do większości uczniów CPH, mieszkała nie w mieście, tylko puszczy, otaczającej Charlestone. Miała wiele kotów, a jej domek był mały, ale przytulny. Jadąc, w szalonym pędzie mijaliśmy wirujące płatki śniegu, które coraz bardziej otulały gałęzie drzew. Zorientowałam się, że nie wzięłam czapki. Było mi zimno, choć zdaniem Josha wyglądałam ładnie ze śniegiem we włosach. Gdy dotarliśmy na miejsce, rzuciliśmy rowery pod ścianę domu Ashley i zaczęliśmy ją głośno nawoływać.
- Josh, nikt nie odpowiada- powiedziałam z szeroko otwartymi oczami. Czułam, że przychodzi do mnie kolejny atak paniki.
- Będzie dobrze, kochanie- odpowiedział spokojnym głosem.
Mój mózg w jednej chwili zamienił się w różowy kisiel bulgocący serduszkami. Jeszcze bardziej naciągnęłam na twarz komin, ukrywając pod nim wiekie rumieńce na twarzy i błogi uśmiech. Teraz widać mi było tylko oczy.  Kochanie… Kochanie… Czy on właśnie…
Nagle Josh, który dotychczas szedł dwa kroki przede mną zatrzymał się gwałtownie. Otoczona swoją aureolką marzeń wpadłam na niego, boleśnie wykręcając kostkę. Aua! Wrzasnęłam, lecz Josh zasłonił mi ręką usta.
- Cicho, Amber! - szeptnął z wyrzutem.
- Co widziałeś? Mów! Ashley? Żyje? - Wyrzuciłam jednym tchem, gdy tylko mnie puścił.
- Chodź. - powiedział przejęty.
Kucnęliśmy przy sporym, ośnieżonym krzaku z tyłu ogrodu Amber. Jej działka nie była ogrodzona, więc dokładnie nie mogliśmy określić, gdzie się kończy. Zza krzaka był widok na ławkę. Ashley siedziała na niej, z kimś rozmawiając. Nathaniel! Dopiero teraz zauważyłam Natha! Serce podjechało mi do gardła. Z wypiekami na twarzy śledziliśmy każdy ich gest, trzymając się pod ręce, żeby nie stracić równowagi i nie wypaść z bezpiecznej kryjówki. Co ona robi z Nathanielem? Czemu wysłała mi tą wiadomość? Pytania cisnęły mi się do głowy, jednak starałam się skupić na Nathanielu i Ash. Padający jeszcze mocniej śnieg nie ułatwiał mi zadania. Nagle Nath zaczął coś mówić, chwytając ją za rękę. Tak szczęśliwej Ashley jeszcze dawno nie widziałam. Z Joshem wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. Coraz bardziej czułam, że nie powinno mnie tu teraz być. Powróciłam do rozmowy Ashley i Natha. Jeju, oni się całują! Gdyby Josh nie złapał mnie kurczowo za rękę, chyba bym zemdlała. Oni się ca-łu-ją!!! Nie wierzyłam swoim oczom. Ale jak?...
- Amber… Amber…- usłyszałam szept Josha- Chyba możemy się zbierać. Ashley żyje, ale chyba nie powinniśmy im teraz przeszkadzać.
- Masz rację, chodźmy- wybełkotałam wpatrzona w całującą się parę, jak w obrazek. Szybko przebiegliśmy do rowerów i ruszyliśmy zupełnie już zaśnieżoną drogą.
- Wooow. Takiego obrotu wydarzeń, to się nie spodziewałam- powiedziałam, jak tylko znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od domu Ashley.
- No- zaśmiał się Josh – Kto by się spodziewał…
Ciekawe, co teraz powie elita- pomyślałam ze złowieszczym uśmieszkiem. Sorry Gee, ale Nathaniel chyba jednak ciebie nie zaprosił na jutrzejszy bal.
- Właśnie Amber… Chyba nie odpowiedziałaś mi jeszcze na jedno pytanie- rzucił Josh.

Przypomniała mi się nieszczęsna książka i w myślach modliłam się, żeby o nią nie spytał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz