Hanna
chwyciła kuzyna za rękę i poprowadziła w stronę równikowego
lasu. Powietrze było przepełnione wilgocią wschodzącego dnia.
Rześkie powietrze dodawało chłopakowi sił, pomimo że
całkiem niedawno stracił rodzinę. Wiedział już, że musi
zniszczyć Quetzalcoatla i pomścić tysiące straconych żyć. Szedł
równym krokiem za kuzynką ciesząc się, że pozostał mu jakiś
krewny, tym bardziej, że Hania tak bardzo przypominała mu jego
matkę.
Zza bujnej roślinności
ich oczom ukazała się niewielka, aztecka osada. W centrum wioski
stał okazały totem, wokół którego rozchodziły się małe
ziemianki. Ludność wioski bardzo zaintrygowała Zacka. Młody
chłopak z uwagą przyglądał się codziennemu życiu osadników.
Hanna jednak nie zwracała na to uwagi i szybko zaprowadziła kuzyna
pod niewielką, skromną i starą chatkę na skraju wioski. Stare
ściany porastał mech, a konstrukcja sprawiała wrażenie, że ma
się zaraz zawalić.
Hanna energicznie
zastukała w drzwi. Po chwili, w progu ukazał się zarośnięty,
wysoki mężczyzna w średnim wieku.
-Witaj, Louis. To jest
mój kuzyn, o którym ci wspominałam. - powiedziała dziewczyna,
wskazując na Cichego Jaguara.
-Miło mi cię poznać.
Zwą mnie Louis, jestem przyjacielem, nie bój się.
Zack, pomimo słów
nieznajomego, nie czuł się komfortowo. Miał wrażenie, że jego
duch opuścił jego ciało. Gdy przyjrzał się
uważniej oczom Louisa, ujrzał w nich wielki strach i smutek.
Nigdy nie widział tak intensywnych emocji w drugim człowieku,
budziło to w nim zarówno ekscytację, jak i niepokój. Nieznośną
ciszę przerwał donośny głos Louisa, który dobrze komponował się
z jego potężnym ciałem.
- Pozwól, że opowiem
ci trochę więcej o mnie.- odezwał się mężczyzna. - Przybyłem
do waszego wspaniałego świata z odległej Portugalii. Tam
przyjaźniłem się z Fernando Cortesem, którego wy znacie pod
imieniem Quetzalcoatl. Długi czas budowaliśmy więź
przyjaźni, która miała trwać po wieki. Wierz mi lub nie, ale ten
człowiek nie jest waszym bóstwem. Oszukał was, tak jak na moje
nieszczęście mnie. Gdy dopłynęliśmy do wybrzeży Nowego
Świata, zrzucił maskę fałszywego przyjaciela, a wtem on i
jego ludzie zostawili mnie na pastwę losu i odpłynęli dalej. Cudem
odnaleźli mnie tubylcy, którzy mieszkali nieopodal. Gdyby nie oni,
zginąłbym marnie w głodzie i chorobie. Poprzysiągłem więc
zemstę. Jeśli zechcesz mi pomóc w wymierzeniu sprawiedliwości
temu podłemu wężowi, zyskasz okazję, by pomścić swych
tragicznie poległych przodków.
Słowa te poruszyły
młodego Azteka, którym targały sprzeczne emocje. Po chwili
odpowiedział:
- Dobrze, pomogę ci. Co
więc zamierzasz? - zapytał nieśmiało Zack.
- Nie mamy szans w
walce z nim i jego ludźmi, jedyną możliwością jest podstęp! -
krzyknął Louis. - Otrujemy go przy kolacji!
Zackowi błysnęło w oku
z podekscytowania, po czym z narastającą energią zaczął mówić:
- Nieopodal rosną
rośliny, z których wywar jest silną, ale wolno działającą
trucizną, która zapewni mu powolną i bardzo bolesną śmierć.
-Doskonale! Wszak
Hiszpanie lubują się w winach, toteż zaprosimy ich na biesiadę.
Nieszczęśliwie dla nich, będzie to ich ostatnia biesiada w życiu.
Wyślemy do niego poselstwo z tymi oto słowami:
Przepotężny
Quetzalcoatlu, Gwiazdo Zaranna! Błagamy Cię, byś przybył ze swoim
majestatem do naszej skromnej wioski, byśmy mogli złożyć Ci
ofiary z jeńców, oddać bogactwa, mianować Panem i Władcą tych
ziem i bezgranicznie oddać się Twej woli. Będziemy wyczekiwać
Twego przybycia 10 księżyców.
Mieszkańcy
Wioski Mexico
Kilka godzin później,
zarówno trucizna, jak i zaproszenie były gotowe. Zaś dwójka
mężczyzn wyczekiwała powrotu azteckiego wysłannika.
-Co o tym myślisz,
młody wojowniku?- zapytał Louis.
-Na pewno się nabierze
i w końcu zazna kary boskiej, za zdradę towarzysza, mord niewinnych
ludzi i świętokradztwo!- orzekł pewnie Zack, spoglądając
ukradkiem na kuzynkę, która kiwnęła w jego stronę
porozumiewawczo.
Cichy
Jaguar poczuł, że zaiskrzyła w nim nadzieja, która rozpalała się
z każdą minutą. Od dawna nie czuł się taki spokojny, a
jednocześnie szczęśliwy. „Ktoś nade mną czuwa” - pomyślał.
„Los się do mnie uśmiechnął. Nie zmarnuję tej okazji, pomszczę
moich najbliższych, a potem z poczuciem spokoju udam się w zaświaty
na spotkanie z nimi...”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz