poniedziałek, 4 grudnia 2017

Strażniczka Lewej Wieży




    Nasya i jej wierna towarzyszka Sasza miały za sobą już parę ciężkich dni drogi. Były wyczerpane i odwodnione. Wokół nich były tylko suche stepy, już dawno zostawiły za sobą gęste lasy, a teren pogarszał się w miarę pokonywania dystansu. 
   W pewnym momencie nie były już w stanie iść, słońce zaczęło im wirować przed oczami. Wiedziały, że nie jest z nimi dobrze. Nasyi zaczęło brakować tchu, a Sasza toczyła pianę z pyska. Następną rzeczą, którą pamiętały, były ich bezwładne ciała stykające się z wyschniętym stepem.
        *****
      Nasya szeroko otworzyła oczy i wciągnęła powietrze. Próbowała się podnieść, ale coś ją przytrzymywało. Wyszła z pierwszego szoku i rozglądnęła się wokół siebie. Nie leżała już na stepie, ale w dziwnym, wilgotnym pomieszczeniu. Ściany były z grubych kamiennych płyt, a okna małe i wąskie. Nie widziała także Saszy. Była ubrana w schludną koszulę, której nie rozpoznawała. Wszystko było obce. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, irytowało ją to, że traci cenny czas na wpatrywanie się w sufit.

W końcu usłyszała głośne skrzypnięcie. Odwróciła głowę i zobaczyła wysoką kobietę w masce wchodzącą do pokoju. Na ramiona spływały jej długie, niebieskie włosy, a ubrana była w sięgający stóp, biały fartuch. Jej maska przypominała głowę dzika, z otwartą paszczą i ostrymi kłami. Wyglądała na dosyć ciężka.

-      Witaj, Nasyo - przywitała ją kobieta. - Jak się czujesz?
-      Kim jesteś? - zapytała Nasya podejrzliwie.
-   Och, naturalnie, gdzie są moje maniery. Jestem Eren, Strażniczka Lewej Wieży.
-     Lewej Wieży?
Eren zaczęła grzebać w kieszeniach fartucha.
-    Obiecuję, że niedługo się wszystkiego dowiesz. A teraz, weź - podała Nasyi wysoką fiolkę z fioletowym płynem. - To sprawi, że ominą cię mdłości. W końcu spałaś całe cztery dni!

Cztery dni? Cztery dni! Nasya pomyślała o misji, którą ma do wykonania. Ile kilometrów dalej już by była? Może osiągnęłaby już cel!
-     Skąd mogę wiedzieć, że to nie jest trucizna?
Eren rozłożyła ręce.
-     Nie możesz. Musisz mi zaufać. Ale jeśli tego nie wypijesz, to nie będziemy mogły kontynuować.

Nasya niewiele myśląc wypiła napój z fiolki. Miał gorzki smak.
-   Wspaniale - powiedziała Eren zabierając Nasyi fiolkę. - A teraz załóż to - podała Nasyi plecak.
-    Co to jest?
-  Spadochron - odpowiedziała Eren tak, jakby było to coś oczywistego. Nasya dopiero teraz zauważyła, że Eren ma podobny na plecach. - A, mam dla ciebie jeszcze to - powiedziała Eren podając Nasyi złotą księgę. - Otwórz na stronie 236.

Nasya założyła plecak i otworzyła księgę na wyznaczonej stronie. Była tam wetknięta koperta, a w niej list. Nasya zerknęła na Eren. Ta stała w drugim kącie pokoju, tuż przy oknie i toczyła po dłoni kostkę do gry. Maska Eren przyprawiała Nasyę o dreszcze, więc skupiła się na liście.

                                                                                                                        Prawa Wieża
                                                                                                                          24.03.2000e

Droga Nasyo,
        Wiem, że to wszystko jest dla Ciebie nowe i zastanawiające, więc teraz w pośpiechu kreślę te słowa, aby wyjaśnić Ci sytuację.
        Jeśli to czytasz, to na pewno poznałaś już Ludzi Wieży. Możesz im ufać, oni są naszymi przyjaciółmi. Są ekscentryczni, ale godni zaufania. Nie wiem, w której Wieży wylądowałaś, więc nie mogę Cię dokładnie pokierować, ale wiem, że na pewno trafisz do celu.
        Wiedz, że jestem z Ciebie bardzo dumna i strasznie mi przykro, że musisz płacić za dawne grzechy tego świata.

Nie bój się skoczyć!
Mama

Mama! Nasya poznała ją już po piśmie. Jej ukochana mama! Ale “Nie bój się skoczyć”? Co to miało znaczyć? Nasya miała tyle pytań i tyle mieszanych uczuć, ale zanim zdążyła coś powiedzieć, Eren schowała księgę i szybkim ruchem podniosła Nasyę z łóżka.

- To nie biblioteka! - powiedziała wesoło Eren i zmierzyła Nasyę wzrokiem. - Chyba nie wyruszysz  w przygodę w piżamie, co?
Dziewczyna przebrała się w strój od Eren i dołączyła do kobiety przy oknie. Znowu chciała z nią porozmawiać, ale Eren złapała ją i posadziła na parapecie. Była niezwykle silna. 

- Teraz słuchaj uważnie, kochanie - powiedziała Eren przytrzymując dziewczynę. - Ja cię lekko popchnę, a ty policzysz do sześciu i pociągniesz za ten sznurek, jasne? Do sześciu i sznurek.

   Nasya była bliska omdlenia. Eren chce ją wyrzucić z wieży?! Dziewczyna nawet nie zauważyła, kiedy była już w powietrzu. Cyfry latały jej w umyśle, a wiatr smagał jej włosy i twarz. Jednak czuła się niesamowicie. Wymacała na oślep sznurek od spadochronu i pociągnęła. Powietrze stawiło opór i zadzwoniło jej w uszach. Przypomniało jej się, jak skakała do wody. To spowolnienie po otwarciu spadochronu było takie samo jak ten moment, w którym jej ciało stykało się z wodą.

Po chwili jej stopy dotykały już ziemi, a spadochron delikatnie opadał za jej plecami. Chwilę później obok niej wylądowała Eren.
-   Jak na żółtodzioba to poszło ci bardzo dobrze, mała. A teraz, chodź. Mamy jeszcze dużo do zrobienia, a niedługo zajdzie słońce.
Eren złożyła swój spadochron i wyruszyła. Nasya została w tyle i rozglądnęła się po okolicy. Stała pod wysoką, kamienną wieżą, na której widniał drewniany znak z napisem “Lewa Wieża Południa”. W stronę, w którą odeszła Eren rozciągało się miasto otoczone z każdej strony suchymi stepami.

Nasya zgarnęła swój spadochron pod pachę i pobiegła za Eren. W pewnym momencie usłyszała wycie psa. No tak, Sasza! Jak mogła o niej zapomnieć?
-    Eren - zagadnęła towarzyszkę. - A gdzie jest Sasza?
-    Kto?
-   Wilk, który towarzyszył mi w podróży. Na pewno była obok mnie, gdy mnie znaleźliście.
-   Ten kundel? - Eren uniosła brwi. - Pewnie trafił do naszego kucharza.
Nasya stanęła. Ci psychopaci chcą ugotować Saszę?
-   Dlaczego się zatrzymujesz? Za chwilę będziemy musiały iść z latarką.
Wokół faktycznie było już ciemno, a Nasya nie wiedziała ile jeszcze będą iść. Ale była zdesperowana, żeby zobaczyć się z Saszą.

-  Chce zobaczyć Saszę! - krzyknęła Nasya, zwracając uwagę nie jednego mieszkańca miasteczka.
-  Hrumpf - cmoknęła Eren. - Nie rób tyle hałasu. Poza tym to by nas tylko spowolniło.
-   Trudno! Chcę ją zobaczyć i tyle!
-   Dziecko, nie utrudniaj tego.
-  Nie ratowalibyście mnie ze stepu, gdybym nie była dla was ważna. Więc teraz albo zabierzesz mnie do Saszy - Nasya zbliżyła się do pobliskiego stoiska z narzędziami i wzięła pierwszy lepszy nóż i przyłożyła go sobie do gardła. - Albo się pożegnamy!

Nasya blefowała. Ale Eren zmiękła.
-  Zgoda - wycedziła przez zęby Eren.
                                                              
 ***
     Eren i Nasya błądziły po miasteczku w poszukiwaniu Saszy, aż na niebie pojawiły się gwiazdy. Obie kosztowało to wiele nerwów. Eren sapała co krok, a Nasya zastanawiała się, czy dobrze zrobiła narażając się jej. W ciemności jej dzicza maska wyglądała jeszcze bardziej przerażająco. 

W końcu Sasza się odnalazła. Przybiegła do Nasyi. Wyglądała opłakanie. Strasznie wychudła, wystawały jej kości. Ale Nasya nigdy w życiu się bardziej nie cieszyła. Po długim powitaniu, Eren, Sasza i Nasya kontynuowały drogę. W sumie, to tylko Eren wiedziała, gdzie zmierzają, ale Nasyi to nie przeszkadzało. Odnalazła swoją wilczycę. Nie martwiła się trudną misją, która na nią czeka. Spojrzała w niebo. Gwiazdy pokrywały je w całości. Było to najpiękniejsza rzecz, którą Nasya widziała. I nawet zobaczyła spadającą gwiazdę.

cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz