środa, 15 listopada 2017

Pirackie rozterki


        Podziwiając morskie widoki odetchnął z ulgą, że jego książka jest bezpieczna. Z drugiej strony miotały nim sprzeczne emocje, czy na pewno jest szczęśliwy z posiadania tej księgi, ponieważ od czasu, kiedy ją zdobył, działy się różne, dziwne rzeczy.
   
      Na samą myśl o tajemniczym skarbie przypomniały mu się stare dzieje, gdy prowadził hulaszczy tryb życia. Był sobie wtedy sterem, żeglarzem, okrętem, a wiatr prowadził go w różne strony świata. Rozmyślał, jak kilka lat temu, pewnego pięknego dnia, gdy otwierał kolejną butelkę rumu w pirackim barze w Puerto Rico, zaintrygowała go grupka osób, która grała w kości. Usłyszał, jak mężczyźni rozprawiają o jakiejś księdze. Jeden z nich trzymał ją w ręku. Była niezwykle okazała, oprawiona w skórę, a na jej okładce odciśnięta była duża, złota litera ,,L”. Bruno pomyślał, że ta księga byłaby świetnym uzupełnieniem jego kolekcji łupów. Poczuł, że musi ją mieć. Chciał podejść do mężczyzn, by o niej pomówić, ale zauważył, że zaczynają do siebie krzyczeć i coraz szybciej wymachiwać rękami. Z każdą sekundą był pewien, że za chwilę dojdzie do rękoczynów, bo księga była wyrywana z rąk do rąk. Zanim zdążył podejść do nieznajomych, by zainterweniować, zobaczył, jak przewracają się kolejne stoliki, a mężczyźni skaczą sobie do gardeł. Kątem oka spostrzegł, że księga z hukiem upadła na podłogę. Bójka toczyła się w najlepsze. Bruno, przedzierając się przez tłum wściekłych piratów, złapał cenne dzieło i uciekł, ile sił w nogach. Od tego czasu skarb stał się jego własnością...


      Przemyślenia przerwało mu nagłe uderzenie w ramię. Przestraszony pomyślał, że ktoś chce zabrać mu łup, lecz przed oczami dostrzegł kopertę przyczepioną do miniaturowego spadochronu. Delikatnie sięgnął po wiadomość, odpieczętował ją i zaczął czytać.
  

                                                                                                                                                                              Olimp, 15 lipca w południe


Szanowny Brunonie, Drogi Piracie, Zdobywco Mórz i Oceanów!


              Na początku tego listu pragnę Cie serdecznie pozdrowić i zapewnić, że bóstwa czuwają nad Tobą, więc nie musisz się niczego obawiać. Piszę do Ciebie z wielkiego Olimpu, gdzie w wieży pośród chmur zasiada wielki Zeus.
Wiem, że jesteś w posiadaniu magicznego manuskryptu, jednak muszę Cię przestrzec, że bóg morski – Posejdon – przybrawszy maskę kota, dąży do tego, aby księga trafiła do jego rąk. Nie możesz na to pozwolić! Jesteś najpotężniejszym piratem na Siedmiu Morzach i tylko Ty możesz odmienić los tej księgi. W mrokach Twej łajby skrywa się ta poczwara, więc miej oczy dookoła głowy i nie daj po sobie poznać, że wiesz o istnieniu niechcianego pasażera. Jesteś w niebezpieczeństwie. Zginiesz, jeśli Posejdon zabierze skarb do głębi mórz. Cały świat pogrąży się w chaosie, a ludzkość pozna ciemne strony bogów. Jeśli chcesz uratować życie swoje i innych, poczekaj do zmroku i wypatruj gwiazdy polarnej – ona wskaże Ci drogę na najbliższy ląd. Tam zauważysz latarnię, na której szczycie będę Cię oczekiwał.
        Tymczasem nie zbaczaj z drogi, niech Cię niosą żagle i nie daj się omamić podstępnemu i złowieszczemu Posejdonowi.

                                                                  Posłaniec boski Hermes

- Co to jest? O co chodzi? To jakieś żarty? - pomyślał zdezorientowany Bruno. Jego głowa pękała od pulsującego bólu.  Był pewien, że zgubił bestię i jest całkowicie bezpieczny. W głowie mu się nie mieściło, że może być inaczej. Ogarnął go niepokój. Zachciało mu się spać, a w brzuchu burczało z głodu.


      Tymczasem pod pokładem złowieszczy kot przeszukiwał wszystkie zakamarki łajby pirata w poszukiwaniu pożądanej księgi. Poirytowany, kipiący nienawiścią stwór postanowił zwabić mężczyznę do siebie i wymusić na nim oddanie skarbu. Zaczął dosadnie miauczeć, drapać pazurami o deski tak, aby dźwięk rozprzestrzenił się na całą łajbę, co nie umknęło uwadze Bruna. Zaniepokojony pirat postanowił zidentyfikować dźwięk i udał się w jego kierunku. Z bijącym sercem zszedł cichutko po schodach w dół, jednak idąc dalej, potknął się o rozwiniętą linę i upadł z hukiem. Kiedy się podniósł, uniósł głowę, a przed oczami zobaczył mroczne ślepia zwierzęcia...
.. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz