Rozejrzałam się wokoło i nagle zorientowałam się, że jestem w miejscu, którego nie znałam nigdy wcześniej. Postanowiłam zapytać Armina, czy jest pewien, że wróciliśmy tym samym korytarzem.
-Armin!!! Mówiłeś, że to ten właściwy korytarz. Gdzie ty mnie zaprowadziłeś!? – krzyknęłam z płaczem w głosie. Czułam, że dolna warga zaczęła mi drżeć, a do oczu napływały łzy. Nie były to jednak łzy szczęścia.
-Spoko luz mała, chyba masz rację, ale nie ma sytuacji bez wyjścia. – mój brat jak zwykle pozostawał w doborowym nastroju.
Ja nie byłam taka pewna. Ogarniał mnie lęk o siebie i o brata. Przestraszona zaczęłam krzyczeć i rozglądać się za osobą, która zna okolicę. Nikt mnie nie rozumiał, lecz moją uwagę przykuł mężczyzna w długim, białym płaszczu, który spoglądał na nas zza drzewa. Jego twarz ukryta była pod wielkim kapturem. Postanowiłam pomachać do niego ręką. Kiedy nieznajomy podszedł bliżej, zauważyłam znajome znaki na jego szacie. To były te same hieroglify, co przy wejściu do piramidy.
-Ej patrz! Znam te znaki! To one doprowadziły nas do klucza! – mój brat jak zwykle wykazał się sprytem i intelektem.
– Pomyślałam o tym samym! - nasz bliźniaczy instynkt nas nie zawiódł. Teraz już naprawdę nie było mi do śmiechu. „W co my się wpakowaliśmy? I o co chodzi?” - pytałam siebie w myślach.
Podejdźmy do niego, może dowiemy się czegoś ciekawego. - powiedział Armin.
- Zgoda.- odpowiedziałam z drżeniem serca.
Z duszą na ramieniu podeszliśmy do mężczyzny i jeden przez drugiego zaczęliśmy pytać co to za miejsce, kim jest i co oznaczają hieroglify na jego szacie. Popatrzył na nas jakbyśmy byli obłąkani, po czym zaczął wymachiwać do nas rękoma, lecz po chwili wyjął zza pazuchy notatnik i energicznie zaczął w nim coś rysować. Staliśmy jak wryci, wpatrując się w zeszyt, bo w szybkim tempie pojawiały się w nim kolejne znaki, które nic dla nas nie znaczyły. W notatkach mnóstwo było strzałek, więc szybko zorientowaliśmy się, że znaki pokazują drogę, w którą mamy się udać.
Szliśmy za mężczyzną z wielkim lękiem, bo cały czas nic nie mówił i nie pokazywał swojej twarzy. Wędrówka coraz bardziej się przedłużała, byliśmy zmęczeni, głodni i źli, a po plecach przechodził nam zimny dreszcz. Czuliśmy, że jesteśmy przyparci do muru, ponieważ wiedzieliśmy, że i tak nikt inny nam nie pomoże. Ślepo szliśmy za nieznajomym chociaż zapadał już zmrok. W oddali widać było niewielkich rozmiarów szałas. Gdy podeszliśmy bliżej szałasu, zauważyliśmy na nim te same hieroglify, co na piramidzie i szacie. Doszliśmy do miejsca, w którym nareszcie mogliśmy odpocząć. Mimo obaw na naszych twarzach pojawił się uśmiech. Mężczyzna nieśmiało zdjął kaptur z głowy. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni, bo ta twarz nic nam nie mówiła. Chciałam szepnąć Arminowi, że mimo wszystko mam wrażenie, iż kiedyś już ją widziałam, ale ugryzłam się w język. Nie mogłam sobie nic przypomnieć, dlatego stwierdziłam, że mogłam się pomylić. Długo nie musieliśmy czekać na wyjaśnienie po co i dlaczego się tu znaleźliśmy. Szybko zorientowaliśmy się, że mężczyźnie zależało na szybkim przekazaniu tajnych informacji.
-Nie bójcie. Muszę wam coś powiedzieć. Jesteście tu nie bez powodu. Nawiasem mówiąc, bardzo zmieniliście się przez te lata. - odezwał się do nas mężczyzna, a my stanęliśmy jak wryci. Serce podeszło nam do gardła.
- Pewnie nie pamiętacie, ale w przeszłości bywałem w waszym domu. Jestem Izaak – przyjaciel i współpracownik waszego ojca. Odkąd staliście się właścicielami klucza, jesteście w niebezpieczeństwie tak samo jak w niebezpieczeństwie był wasz ojciec!
- To jakiś żart? - odezwał się zdezorientowany Armin.
- Wychodzimy! – krzyknęłam do brata, ale zauważyłam, że Armin pobladł i wyglądał, jakby zaraz miał upaść.
- Niestety to nie żart. Wasz ojciec nie zmarł na zawał, lecz został zamordowany przez tajną organizację, która za wszelka cenę chciała poznać tajemnicę, którą odkrył wasz ojciec. Źródłem tajemnicy jest klucz, który ty Armin, trzymasz w kieszeni…
Gdy zorientowałam się, co powiedział Izaak, spojrzałam na Armina, który w tym samym momencie osunął się na ziemię... Podniosłam głowę i spojrzałam w oczy rzekomemu przyjacielowi naszego ojca...
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz