środa, 25 października 2017

Na skraju puszczy

-Owce w Egipcie?- Alojzy mruknął sam do siebie uśmiechając się mimowolnie.- To był naprawdę dziwny sen... Lubił wspominać podróż do Egiptu- tu, pośród angielskich lordów, nie było to codziennością. Często opowiadał o niej swoim przyjaciołom, na wykwintnych podwieczorkach w hrabstwie Devon. Znajdowało się ono w Kornwalii, części Wielkiej Brytanii. Słynęło z licznych moczarów i wielkiej puszczy położonej w jego centrum.
I właśnie na jej skraju stała mroczna i rozległa willa Kim'ów. Tymczasem lord Alojzy przywdział swój elegancki strój i stanął w progu kuchni, wpatrując się z zatroskanym wzrokiem w Annie. Jej delikatne rysy zasłaniał ciemny kosmyk włosów, osuwając się niesfornie na zmarszczone czółko. Alojzy nerwowo ścisnął mały pakunek. Był to skrabeusz ze snu. On również pochodził z Egiptu. Mężczyzna, przechodząc koło starej świątyni, zauważył błyszczący przedmiot, lekko zakopany w złocistym piasku Sahary. Poniósł łańcuszek ze skarabeuszem. Od szmaragdowych kamieni odbijały się promienie słońca. Alojzy nie zastanawiając się dłużej, schował medalion do kieszeni. Tak samo teraz stał, wpatrując się w oblicze ukochanej. Podszedł nieśmiało, spoglądając w jej brązowe oczy.

-Annie, to dla Ciebie- powiedział cicho, zakładając jej medalion na szyję.
-Ach, jaki piękny! - ujęła go w swoją drobną rękę.- Dziękuję.
-Proszę, zatrzymaj go. Niech będzie znakiem naszej miłości. 
Medalion dziwnie drgnął. Annie lekko pobladła, ale nic nie odpowiedziała.
-Annie, co się dzieje?!- chwycił ją mocno za rękę. Kobieta stała nieruchomo ze wzrokiem wbitym tempo w ścianę. -Ann, mów!
-Myślę... Myślę, że chyba źle się czuję- wyszeptała. Biegiem rzuciła się w stronę pokoju i zanim Alojzy zdążył się zorientować, zamknęła się na klucz. Z wnętrza pokoju dobiegły ciche jęki. Alojzy, przerażony, zaczął walić pięściami w drzwi.
-Otwieraj!- krzyczał, lecz w odpowiedzi usłyszał tylko przeciągłe mruczenia. Z niepokojem odskoczył od drzwi. Taki dźwięk mogło wydać zwierzę, potwór lub dorosły mężczyzna, ale na pewno nie jego drobna, spokojna i zawsze opanowana narzeczona
- Co się dzieje!?- krzyknął, sam nie wiedząc, czy słowa te kieruje do siebie, czy Annie. Oddalił się na bezpieczną odległość od pokoju narzeczonej. Wszedł do jadalni i zaczął, swoim zwyczajem, chodzić po niej, szukając logicznego wyjścia z sytuacji. Starożytny Egipt, medalion, skarabeusz, aż wreszcie przerażające zachowanie jego ukochanej. George! Ten stary maniak na pewno coś wymyśli!  Z rozmyślań wyrwało go skrzypienie starych drzwi. Alojzy z niepokojem zerknął na korytarz. Annie, opierając się o framugę, spojrzała na niego ze zdziwieniem. Cała blada chwiejnym krokiem przeszła pięć metrów i chwyciła go za rękę.
- Ann, połóż się natychmiast do łóżka. Każ Bethy zaparzyć ciepłą herbatę i nie opuszczać cię ani na krok. Ja jadę do Georga- powiedział przejęty Alojzy.
- Do kogo?- spytała ze zdziwieniem.
- To ten archeolog, kolekcjoner i Bóg wie, co jeszcze. On na pewno wyjaśni tę dziwną sprawę. A, i jeszcze jedno- zdjął z szyi Annie naszyjnik- teraz będzie bezpieczniej.
Już po piętnastu minutach, w szalonym galopie, mijał drzewa kornwalijskiej puszczy. Gdy dojechał pod wskazany adres, lekko się zdziwił. Zamiast wielkiego domostwa ujrzał małą chatkę. Drzwi były zamknięte. Zanim dotknął zardzewiałej kołatki, zza drzwi wychynęła najpierw siwa czupryna, a potem cała reszta archeologa. Weszli do środka. Przywitali się, po czym Lord Alojzy opowiedział mu swoją historię. Archeolog nic nie odpowiedział, tylko wyciągnął starą, zakurzoną książkę z regału. Im dłużej czytał, tym był coraz bardziej przerażony. Spojrzał na niego spod grubych szkieł okularów.
-Coś ty zrobi?- powiedział, wolno wymawiając każdą sylabę.- Naruszyłeś spokój bogini. Spokój zaginionej legendy. Królowej demonów. Spokój Rin.
Alojzy pobladł.
-"Jednak tylko naszyjnik ma w sobie Jej moc. Ten, kto go nosi, oddaje jej pół serca. Nie jest sobą. Część jego duszy opanowuje Ona. Demony i ciemność. Blask jej białych oczu zasłania codzienność. Nawet, gdy medalion zostanie zdjęty, pół serca zajmuje ciemna moc. Jak się uratować? Stawić czoła Rin? Nie da rady. Zło coraz bardziej zajmuje duszę... Za dnia- człowiek. Nocą- Rin w jej Wcieleniu. Niszczy człowieka. Pomogą tylko wiadomości Wcielenia."
Zapadła dłuższa chwila milczenia. George westchnął.
- Kim jest wcielenie?- wydukał Alojzy.
- W starożytnym Egipcie każdy bóg utożsamiał się z jakimś zwierzęciem. Po Rin można się spodziewać głowy kota..- George potarł pyrkowaty nos.
- Jak mam to rozumieć?
- Annie za dnia będzie sobą. W nocy jednak będzie wydawało jej się, że śpi, jednak będzie się budziła druga połowa jej duszy- ta ciemna, opętana przez egipskie demony. Pamiętaj- Rin ma ciało kobiety, a głowę kota. Ale nic nie jest pewne- to tylko legendy. Wcielenie to... Kot. Ma ci dawać jakieś wskazówki. Tego nie da się zrozumieć. Tego trzeba się domyślać.
- Dziękuję George, będę już jechał - Alojzy był bardzo zdenerwowany- Martwię się o nią.
- I niestety... Zdjęcie medalionu w niczym nie pomoże. Ona JUŻ jest owładnięta przez moc Rin.
- To straszne- krzyknął Lord, wsiadając na konia- Bywaj, George!
Ruszył w kierunku Hrabstwa Devon jeszcze szybszym tempem, niż trzydzieści minut temu. Gdy wszedł do willi, pierwszą rzeczą, którą usłyszał, było łkanie służki Bethy. Kobiecina cała drżała i ręką wskazywała na wpółotwarte drzwi pokoju. Alojzy szybkim spojrzeniem obrzucił ściany domu. Były całe odrapane, jakby od... kocich pazurów. Szybkim krokiem przemierzył korytarz i ostrożnie wszedł do pokoju. Meble, poprzewracane po całej izbie, wyglądały równie przerażająco, jak naderwana zasłona. Tylko jeden mebel stał odwrócony tyłem do Alojzego. Było to krzesło. Zza eleganckiego oparcia wystawało dwoje kocich uszu. Annie, a raczej Annie transformująca się w Rin zaśmiała się szyderczo. Wstała i stanęła naprzeciwko narzeczonego. Spojrzała mu prosto w oczy. Jej były inne- białe.
-Ann, kochanie, co ci jest?!

Zanim doczekał się odpowiedzi, Annie z nadludzką siłą cisnęła nim o ścianę. Zapadła ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz