Szybkim krokiem ruszyła naprzód, uprzednio zabierając ze sobą księgę, którą znalazła. Wilk przez chwilę stał nieruchomo i obserwował Nasyę, ale kiedy ta zaczęła się gwałtownie oddalać, ruszył w jej stronę. Dziewczyna spojrzała na niego i zrozumiała, że od tej pory wilk będzie jej towarzyszył. Dodało jej to otuchy. Nie było przy niej przyjaciół, ale zyskała wiernego kompana.
Nasya przyspieszyła, usłyszała za sobą tętent kopyt zapadających się w szybko rosnącej warstwie zbitego śniegu.
Dalsza ucieczka nie miała sensu, dziewczyna weszła w gęsty las i schowała się za najgrubszym pieniem, jaki udało jej się znaleźć. Wilk zdawał się stać na warcie. Rżenie kopyt było coraz donośniejsze, nieznajomi się zbliżali. Nasya usłyszała złowrogie krzyki w innym języku. Wyłapała w nich swoje imię. Szukali jej. Sparaliżował ją strach, chociaż tak bardzo starała się go opanować. Zamknęła oczy i w duchu prosiła swoją mamę o pomoc. Kiedy otworzyła oczy, zauważyła, że na pobliskim drzewie widnieje taka sama strzałka jak na kamieniu, który mijała wcześniej. Wskazywała na północ. Szła w dobrym kierunku. Zastanawiała się, jak przedostać się dalej tak, aby wrogowie nie mogli jej zauważyć. Jej towarzysz wpadł na pomysł szybciej. Ruszył nagle na wydeptaną drogę, którą zmierzali konni i rzucił się na jednego z koni. Nasya wiedziała co robić. Z niesamowitą prędkością i precyzją sięgnęła po łuk i zaczęła strzelać. Ugodziła dwóch z czterech oprawców. Wilk spłoszył resztę koni, dzięki czemu, przerażone zwierzęta, pozrzucały z grzbietów swoich jeźdźców. Towarzysz Nasyi wykorzystał okazję i natychmiast zaatakował jednego z nich, szybko i zwinnie pozbawiając go życia. Dziewczyna wystrzeliła kolejną strzałę celowo godząc ostatniego z najeźdźców w kolano. Ryczący z bólu człowiek spadł na ziemię, a na białym śniegu rozlewała się coraz większa plama krwi. Wilk zbiegł z pola bitwy i pokierował się w stronę Nasyi. Dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła do towarzysza rękę, chcąc go pogłaskać, jednak ten położył po sobie uszy i wycofał się. Nasya rozumiała jego nieufność, nie chciała naciskać.
- Spokojnie, możemy jeszcze poczekać...- powiedziała i spojrzała w stronę oprawców.
Ostrożnie wyszła zza pnia i powoli ruszyła na pole walki. Ugodzony w nogę jeździec wciąż żył. Nasya nie bała się. Był z nią jej towarzysz, przy którym, od tej chwili, czuła się o wiele bezpieczniej.
- Kim jesteś?- spytała dziewczyna.
Człowiek popatrzył na nią z szałem w oczach, chciał ją chwycić za nogę, ale wilk natychmiast rzucił się na jego rękę. Mężczyzna wyrwał ją z uścisku szczęk zwierzęcia i wrzeszcząc coś w nieznanym Nasyi języku, kulił się z bólu.
- Kim jesteś...?
Ponowiła pytanie Nasya.
- ...jestem wysłannikiem twojego największego koszmaru Nasyo...
Sięgnęła po łuk i wycelowała nim w głowę nieznajomego.
- To znaczy, kogo?
- Władca Chrząszczy chce cię mieć żywą.
Nasya opuściła łuk. Rumieńce zniknęły z jej policzków, nogi zmiękły, a przed oczami pojawiły się najstraszniejsze chwile z jej życia.
Nasya szybko usiadła na najeźdźcy i wbijając mu kolana w żebra, powiedziała
- Po co mu jeszcze ja? Wymordował wszystkich moich bliskich, jest mu mało?
Mężczyzna próbował zrzucić z siebie dziewczynę, ale była zbyt silna. Poza tym jej wierny towarzysz wciąż warczał, wpatrzony w oczy oprawcy.
- Jesteś kluczem...- wysapał.
Nasya sięgnęła po łuk.
- Jesteś kluczem do jego świątyni. Zabije cię, jak całą Twoją rodzinę, ale najpierw cię wykorzysta. Zbierze ostatni plon...
Próbował ją zirytować. Udało mu się. Nasya wystrzeliła z łuku i zabiła przeciwnika jednym strzałem. Wilk uspokoił się i usiadł. Dziewczyna zeszła z trupa i mając łzy w oczach modliła się do swojej matki. Wtedy podszedł do niej wilk. Niby przypadkiem musnął jej policzek swoim nosem, a kiedy Nasya podniosła twarz ku górze, już bez stwarzania pozorów, polizał ją po policzku. Dziewczyna uśmiechnęła się i delikatnie, ostrożnie, pogłaskała wiernego chudzielca.
- Sasza. Takie będzie od dzisiaj Twoje imię.
Wilk wydawał się być zadowolony.
Nasya podniosła się z ziemi i zebrała strzały, które należały do najeźdźców. Zachodzące słońce barwiło otaczający ją świat na purpurowo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz