środa, 20 września 2017

Zaginiony w czasie


- Lol. Ale nudy! Czytam tę książkę dwudziesty raz. Znam ją na pamięć. Nie mam tu co robić. Dlaczego muszę tu być!? Ten biwak to jakiś koszmar! Naprawdę nie wiem jak moi rodzice mogli mi to zrobić... Chciałem na Gwiazdkę psa, a nie prezent w postaci wyjazdu na obóz! Co to ma być?! Teraz leżałbym w domu i grałbym w CS-a, a nie męczyłbym się z wszędobylskimi robakami, które gryzą i łażą po całym namiocie! Masakra... 

    Marudzenie Marka w końcu go zmęczyło. Nadal nie mógł zrozumieć jak on – miłośnik książek, teorii filozoficznych i szkolny outsider – mógł dostać w prezencie od własnych rodziców wyjazd na obóz survivalowy! I to na cały tydzień! Rozejrzał się po namiocie, w którym miał spędzić kolejne dni, ciężko westchnął i położył się spać. Gdy poczuł, jak jego powieki robią się ciężkie, usłyszał dobiegający z zewnątrz trzask, który natychmiast postawił go na nogi. Przestraszony, chwycił leżącą obok niego latarkę i wybiegł z namiotu w poszukiwaniu źródła dźwięku. Ruszył w głąb lasu, rozglądał się na wszystkie strony, chodził dookoła, ale niczego nie zauważył. Zaczął się niepokoić, choć zawsze uważał się za odważnego człowieka. Po plecach przeszedł mu zimny dreszcz. Jego wysoka, muskularna sylwetka, zaczęła się kurczyć. Nigdy nie był zwolennikiem nocnych wypraw do lasu, ale tym razem jego wrodzona ciekawość nie pozwalała mu przejść obok tego zdarzenia obojętnie. Na szczęście miał w kieszeni spinnera, którego uważał za swojego najlepszego przyjaciela, więc patrząc na obracającą się zabawkę, postanowił wrócić do namiotu. Przepełniony złością na rodziców, nie zważając na drogę, zorientował się, że nie idzie w kierunku obozowiska. Nagle poczuł pod stopą łamiące się gałęzie. Spojrzał w dół i szybko stwierdził, że były one ułożone w kształt strzałki. Pomyślał, że może to być jakiś znak. I tak nie wiedział co robić, więc postanowił podążyć w jej kierunku. W tym momencie zdał sobie sprawę, że to nie jest tylko zły sen i że dzieje się to naprawdę. Zrezygnowany i zły chciał jak najszybciej wrócić do domu i zapomnieć o przygodzie z obozem. Jednak nie był to koniec ciągu nieszczęśliwych zdarzeń. Marek poczuł mocne ukąszenie w szyję. Czuł, jak coś wlatuje mu za koszulkę. Miotając się, aby wytrząsnąć robaka zza kołnierza, potknął się o kamień i wpadł do dziury. 

Stracił przytomność, a kiedy się ocknął, powiedział do siebie: 

- Ale miałem sen... Jak dobrze, że ten koszmar się skończył.

       Marek próbował podnieść się z ziemi, ale jego uwagę przykuło trójkątne sklepienie nad głową, które przypominało piramidę egipską. Gdy wyszedł z pomieszczenia zauważył, że nie znajduje się w piramidzie, ale w niewielkiej chatce, przykrytej strzechą. Nagle zauważył człowieka ubranego w kożuch, który krzyknął w jego kierunku:

- Ile razy mam ci powtarzać, że już dawno powinieneś być na pastwisku!? Owce czekają! Jeśli znów uciekniesz i będziesz czytał te swoje durne historyjki, wywalę cię z roboty i skończysz marnie!

- Ale o co chodzi? Gdzie ja jestem? - zapytał zdziwiony Marek.

- Nie udawaj głupka! Znam już te twoje numery! Ostrzegam cię po raz ostatni! Do roboty!

          Zdezorientowany chłopak pomyślał, że to żart jego kolegów z klasy. Ten nudny obóz zaczął mu się podobać, więc z uśmiechem na ustach poszedł w stronę pastwiska z nadzieją, że czeka go tam kolejny challenge. Na wzgórzu zobaczył stado owiec. Szybko dostrzegł, że jedna oddaliła się od reszty. Przestraszony groźbami mężczyzny w kożuchu, postanowił zaprowadzić ją do stada. Jednak im bliżej podchodził do zwierzęcia, tym bardziej ono się oddalało. W końcu przystanęło obok wielkiego dębu. Marek chwycił owcę za obrożę i już chciał się cofnąć, by zaprowadzić ją do reszty stada, gdy nagle dostrzegł strzałę wbitą w pień drzewa, do której przywiązany był złoty kluczyk. Zauważył również, że przy kluczyku znajduje się mała kartka. Zaciekawiony postanowił sprawdzić, jaką zawiera treść, ponieważ myślał, że to dalsza część gry. Gdy rozwinął papierowe zawiniątko, przeczytał tajemniczą treść:

GODNA PRACA ZOSTANIE NAGRODZONA. NE. 


- Ale jazda!! - wykrzyknął Marek – Co to ma być? Cały czas myślałem, że to tylko zabawa, ale okazuje się, że sprawa jest ciekawsza niż sądziłem! Co mam teraz zrobić? Ach... No tak... - jak zwykle inteligencja nastolatka go nie zawiodła, więc szybko zorientował się, że informacja z kartki wytycza mu nowy szlak i kieruje na północny wschód. Jego ciekawość wzrastała z każdą minutą. Nie namyślając się długo, postanowił wyruszyć w drogę. 
 - Nara owca. Muszę lecieć! - chłopak pogłaskał białe futro zwierzęcia i udał się przed siebie. 
     Marek – szkolny intelektualista i introwertyk - nie znosił pieszych wędrówek, ale czuł, że coś nie pozwala mu się zatrzymać. Gdy już miał zniknąć za wzgórzem, usłyszał znajomy głos: 
- Gdzie jesteś ty gałganie?! Wracaj natychmiast! Zaraz porachuję ci kości! - krzyczał z oddali mężczyzna, wymachując złowrogo ręką. 
- Gałganie?! Co to za słowo? Ale jazda! Porachuję ci kości? No nieźle, bez kitu! - roześmiał się Marek i dodał: 
- A co ja się będę przejmował jakimś nieznajomym dziadem? Nic mnie tu nie trzyma. Nawet nie wiem, gdzie jestem. Teraz moim jedynym celem jest nagroda! 

    Chłopak zwiększył tempo, wyjął spinnera i szedł przed siebie. Nagle z oddali zauważył brązową szkatułkę. Jeszcze nigdy nie był tak zmęczony i szczęśliwy zarazem. Zdawało mu się, że dotarł do celu. Bez zastanowienia sięgnął do kieszeni po klucz. Był tak roztrzęsiony, że nie mógł trafić do zamka. Pomyślał: „Ciekawe, co znowu wymyśliła ta moja klasa?” 


    Wziął głęboki oddech i przekręcił klucz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz