sobota, 23 września 2017

Międzygalaktyczna wojna

    Bum! Rozległ się dźwięk działa magnetycznego. Dwoje młodych ludzi uciekało w kierunku światła. Dzisiaj minęła dziesiąta rocznica wybuchu drugiej międzygalaktycznej wojny, podczas której mieszkańcy planety Solta przejęli Ziemię, a ocalała garstka ludzi ukryła się pod powierzchnią niegdyś błękitnej planety.
    Osierocone przez walki rodzeństwo próbowało ocalić swoje życie, biegnąc w stronę wyjścia z podziemnego kraju Ostatku. Taką nazwę cywilizacji ludzkiej nadali Soltarianie po podboju.
    Białowłosa dziewczyna ubrana w jasnoniebieską tunikę nazywała się Resa. Była bardzo drobna, mniejsza niż jej rówieśniczki z klanu ze względu na swoje korzenie. Resa pochodziła z imperatorskiej rodziny, więc mimo ciągłej walki o przetrwanie w podziemiach, nigdy nie pozwalano jej się mieszać w konflikty w korytarzach albo w pomoc rychtarzom w zbieraniu pożywienia z farm. Natomiast jej brat, Koln, był jednym z silniejszych żołnierzy legionu. Mimo że nie był w pełni człowiekiem, nigdy nie porzucił rodziny, która go przygarnęła po Wielkiej Czystce. Był wysoki i dobrze zbudowany, jego brązowe włosy zawsze były rozwichrzone, a niesforna grzywka opadała na czoło, zasłaniając czasem błękitne oczy. Jako najszybszy, najsilniejszy i najbardziej lojalny żołnierz szybko zdobył uznanie wśród kompanów, zyskując tym samym dowództwo nad oddziałem chroniącym rodzinę Najwyższych. Niestety podczas jednego z wielu ataków Soltarian doszło do niespodziewanego konfliktu wewnętrznego w wojsku, a oddział D3 okazał się pełen szpiegów, przez co upadła obrona, a kosmici dostali się do centrum Ostatku.
     Zatrzaskując za sobą wielkie żelazne wrota pochodzące z miasta Gniezno (a przynajmniej tak mówiły legendy zapisane w starych księgach pochodzących jeszcze z okresu Wielkiej Ciemnoty), które są odporne na wszelkie ataki nieprzyjaciół, rodzeństwo spodziewało się ogromnej ilości wojska, które tylko czeka, aby ich zabić swoimi ogromnymi toporami z czystej materii światła. Ale tak się nie stało. Tam, gdzie się znajdowali, powietrze było ciepłe i przyjemne, ale ziemia pod ich stopami powoli i zdradliwie zaczęła się zapadać. Koln zareagował natychmiast, przerzucając sobie siostrę przez ramię, żeby odciągnąć ją od możliwej pułapki. Resa, nieprzygotowana na tak nagły ruch ze strony przyszywanego brata, pisnęła, co mogło zdradzić ich obecność na terenie wroga, po czym przerażona swoim czynem zasłoniła sobie usta dłonią. Stali tak, nasłuchując przez moment, czy nikt tego nie usłyszał i z ulgą wypuścili powietrze, które nie wiadomo od kiedy wstrzymywali w płucach.

- Koln, postaw mnie - powiedziała Resa, rozpoznając podłoże, na którym stali. - To tylko piasek.

- Piasek? - powtórzył nieufnie Koln, odstawiając siostrę z powrotem.
    Dziewczyna kucnęła, zbierając sypki obiekt w dłonie i przesypując go między palcami. Żołnierz powtórzył jej ruchy i zaskoczony strukturą piasku szybko wysypał go z dłoni. Widząc ten ruch, Resa zaśmiała się cicho, ale zaraz spoważniała, słysząc niedaleko rozkazy wydawane przez siły wrogich cyborgów i zaprzestała jakichkolwiek ruchów. Koln szybko odciągnął siostrę z zasięgu wzroku cyborga i, rozpoznając dźwięki wydawane przez metalowe strzały naprowadzające, przerzucił sobie dziewczynę przez barki, aby szybciej biec. Po kilku milach pod wyczerpanym Kolnem ugięły się kolana. Nawet dobrze wyszkolony żołnierz nie mógł biec bez odpoczynku, mając na plecach dodatkowe obciążenie, nawet jeśli byłą to tak drobna dziewczyna jak Resa.

- Musimy iść dalej - wysapał chłopak, wstając powoli.

- Nie, musisz odpocząć, zaraz zajdzie słońce - oznajmiła nastolatka, wskazując na wielki płonący talerz na niebie.
    W tym momencie, nie wiadomo skąd, nadeszła burza piaskowa. Resa i Koln wpadli w panikę. Piasek wokół nich wirował tak, jakby znajdowali się w środku kosmicznego leja, który unosił ich coraz dalej.
    Kiedy w końcu kurz opadł, okazało się, że znaleźli się w zupełnie innym miejscu. Była to opuszczona wioska, nieopodal której pasły się owce. Resa postanowiła zabrać jedną z nich, licząc na owcze runo, z którego mieszkańcy Ostatku wyrabiali odzież, lecz ta pokopała ją prądem. Kolejna pułapka Soltarian! A niech to!  
     Koln rozejrzał się uważnie, a następnie zerwał gałązkę z drzewa cyberfigowego, które rosło obok pastwiska. Gałązka jednak okazała się elektromagnetycznym kijem świetlnym cyborgów, który świecił jasnym, mocnym światłem, jak przyrząd, który dawniej nazywano latarką. Resa zaczęła się zastanawiać, gdzie zaprowadzi ich światło. Z ciekawości zaczęli podążać w kierunku, który wskazywał elektromagnetyczny kij. Po krótkim czasie, oddalają się od wioski i pastwiska dotarli do szczątków piramidy przysypanej gdzieniegdzie piaskiem. Weszli do środka i podążyli wijącymi się korytarzami. Docierając do wielkiej ściany, zauważyli mnóstwo egipskich hieroglifów, których niestety nie potrafili rozszyfrować. Rozglądając się, zauważyli, że jeden z kamieni w ścianie wystaje. Koln wyciągną kamienny blok, choć wymagało to wiele wysiłku, i spostrzegł w pustym miejscu tajemniczy metalowy przedmiot. Klucz! Tylko do czego? Młodzi ludzie rozejrzeli się uważnie, aż w głębi korytarza zobaczyli drzwi. Podeszli do niech z ciekawością. Resa włożyła klucz do zamka, a wrota ze skrzypieniem uchyliły się.

     W środku komnaty panował półmrok. Musiała minąć chwila, zanim wzrok Resy i Kolna przyzwyczaił się do ciemności. Pod ścianą naprzeciw siedział mężczyzna. Już po chwili rozmowy wiedzieli, że jest to mężczyzna, który przeżył pierwszą wojnę międzygalaktyczną.

- Jak żyło się za tamtych lat, kiedy ziemia była normalna? - zapytała Resa.

    Mężczyzna wskazał na holoskopijnego chrabąszcza, którego trzymał w lewej ręce:

- Tu jest zapisana moja historia...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz