sobota, 10 czerwca 2017

Próba



Lucjusz z przerażeniem spojrzał na zwłoki, które wystawały z worka.
- Czy to… Czy to... ? - w głosie mężczyzny słyszalna była trwoga, tak nietypowa dla inkwizytora.
- Nie mylisz się, zacny Lucjuszu. Musiałam ukrócić działania Iny. - rzekła Karolina.

Mężczyzna spojrzał na nią z mieszanką zdziwienia i strachu w oczach. Mimo to, ciekawość zwyciężyła.
- Jak to? Potrzebuję wiedzieć więcej. Muszę wiedzieć, jaką relację zdać przed Najwyższym - Innocentym.
- Ach, Lucjuszu. Jak ty mało wiesz… Pod pozorem pięknej niewiasty kryła się straszna wiedźma. Okropny demon. O Boże! Co ona potrafiła zrobić z ludzką duszą! Mężczyźni ufali jej bezwarunkowo, bo jak tu nie ufać tym koralowym ustom, modrym oczom i wątłej kibici. Najpierw rzucała urok, a nim nieszczęśnik się zorientował - kazała mu podpisać cyrograf. Niektórzy jeszcze próbowali uwolnić się od czaru jej błękitnych jak lazur oczu, ale to było niemożliwe. Jaśko z Lublińca dał się jej omotać, podpisał pakt z demonem, a gdy uświadomił sobie, jak lekkomyślnie się zachował, udał się na ratunek do wielmożnego przeora. Trzy niedziele temu wyruszył w drogę i słuch po nim zaginął. A Stanisław spod Tater? Już piątą niedzielę go nie ma po tym, jak spotkał tę wiedźmę!  
- Ale w jaki sposób rzucała czar?
- Miała księgę z tajemniczymi symbolami, dziwnym trafem wiele osób po spożyciu białego mięsa ryby przez nią przyrządzonego zaczynało się specyficznie zachowywać.
Lucjusz przyglądał się kobiecie z obrzydzeniem:
- Magiczna ryba? Nic głupszego nie słyszałem, jak żyję! Jak mogłaś to wszystko wymyślić? Czy myślisz, że ktokolwiek uwierzy w te twoje historie z innej planety? To istne herezje, za które spłoniesz na stosie! Tak jak Twoje poprzedniczki! Inne czarownice! Wiedźmy! Tfu!
- Uważaj, Lucjuszu, nie daj się ponieść swoim uczuciom. Nie zawsze to, co widzimy, istnieje naprawdę. To tak jak z łukiem na niebie, który ludzie zwą tęczą. Czy możesz dotknąć światła? Wszyscy widzieliśmy moment, kiedy gwiazda spadała, ale czy kiedykolwiek znaleźliśmy po niej ślad?
W oczach inkwizytora pojawiło się wahanie. A nuż Karolina mówi prawdę? Czy na pewno może ufać jej słowom?
Przypomniało mu się, jak szedł w lesie i spotkał przerażoną Inę. Zaczął ją ratować, ale rana na jej szyi była zbyt poważna i ostatecznie dziewczyna zmarła. Przed śmiercią dała mu jednak wskazówkę, która prawdopodobnie uratowała mu życie. Ale czy na pewno? Czy przypadkiem to nie Ina wpędziła go w tarapaty? Trafił wtedy do zamku, który miał dwie wieże. Co wydarzyło się dalej, czytelnik już wie.
Lucjusz postanowił zaufać Karolinie i następnego dnia o świcie wyruszyli w drogę do Rzymu. Inkwizytor chciał zdać sprawę z wydarzeń swojemu zwierzchnikowi, a obecność dziewczyny dodawała powagi jego słowom. Po kilku dniach jazdy konnej dotarli do siedziby Innocentego.
Zastali go siedzącego przy wielkim hebanowym stole, pieczętującego lakiem ważne dokumenta.
- Witaj, najwierniejszy Lucjuszu, nareszcie powróciłeś! - z uśmiechem powiedział starzec.
Lucjusz padł na kolana przed potężnym mężem.
Po kilku chwilach, kiedy Lucjusz z Karoliną zdali sprawę z wydarzeń, inkwizytor usłyszał zaskakujące słowa:
- Oj, Lucjuszu, Lucjuszu. Jak zwykle bierzesz wszystko zbyt poważnie. Widzisz, lecz nie obserwujesz. Słuchasz, lecz nie wyciągasz wniosków.  To, co się wydarzyło, było próbą. Przed tobą jeszcze długa droga, zanim pójdziesz moim śladem. Nie umiesz odróżniać prawdy od fałszu, piękne kobiety są zdradliwe. Musisz to zrozumieć, zanim zostaniesz tak jak ja zwierzchnikiem inkwizytorów. Karolina - tu spojrzał na stojącą dziewczynę - miała misję, aby wypróbować twoją wierność. Zawiodłeś. Ale nie skreślam cię. Idź dalej tą ścieżką. Masz moje błogosławieństwo!
Lucjusz stał z półotwartymi ustami, nie dowierzając temu, co usłyszał. A więc to wszystko, co się wydarzyło…? To była próba...?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz