Widok autora pamiętnika zamurował mnie. Kompletnie się go nie spodziewałem. Jego skóra była spalona w niektórych miejscach, jakby ktoś potraktował go palnikiem. Wyciągnąłem notes
z torby i podarowałem biednemu rybakowi. Przynajmniej tyle mu zostało.
Następnie omówiliśmy plan działania. Nagle Natasza spojrzała na zegarek i
stwierdziła:
Musimy się zbierać. Nie mamy już czasu.
Przytaknąłem
i zacząłem zmierzać ku wyjściu. W pobliskim lesie rosły ogromne
drzewa. Chciałem bardzo pomóc rybakom, więc po uzgodnieniu z Nataszą
ustaliliśmy, że wezwiemy na miejsce służbę medyczną oraz ludzi z
żywnością. Przez całą drogę wspominaliśmy dawne akcje. Przypomniała mi
się jedna z nich, w której olbrzymi żółw robił ogrom szkód w mieście.
Dzięki zebraniu odcisków łap udało nam się odnaleźć szkodnika. Wrócił on
statkiem do swojego domu, a miasto powoli usuwało wyrządzone szkody.
Bardzo dobrze pracowało mi się z Nataszą i nic się nie zmieniło do dnia dzisiejszego. Podszedł do nas posiadacz pamiętnika:
-Przypomniało
mi się coś. Skarabeusz podsłuchał jakiś czas temu moją rozmowę z
przyjacielem. Zdradzałem mu wtedy, gdzie ukryłem dysk. Gdyby coś mi się
stało, on by go przechował. Zakopałem go w parku przy fontannie. Musimy się pośpieszyć, zanim dostanie się on w ręce tego zbrodniarza.
Jak
najszybciej wsiedliśmy w samochody, którymi przybyliśmy. W pierwszym
ulokowałem się wraz z Nataszą i Niedźwiedziem, który usiadł za
kierownicą. Od zawsze był świetnym kierowcą i tak pozostało. Zaciekawił
mnie również spadochron znajdujący się na tylnym siedzeniu- Natasza uśmiechnęła się do mnie i powiedziała, że innym razem nam się przyda. Z błyskawiczną prędkością dostaliśmy się na miejsce. Rybak, jadący drugim autem, wskazał nam kierunek,
gdzie znajduje się fontanna. Ku naszemu zaskoczeniu, w tym samym czasie
dotarł tam Skarabeusz wraz z trzema umięśnionymi mężczyznami. Nie
wiedziałem, kto pierwszy wyciągnie broń ani kto pierwszy ruszy w stronę
dysku. Nagle zza moich pleców rozległ się krzyk Adama:
-Skarabeuszu, tyle lat minęło, a ty się nic nie zmieniłeś. Poddaj się. Nas jest więcej.
-Przykro mi, że tak mnie nie doceniasz. Ale to jeszcze nie koniec przedstawienia- szyderczo uśmiechnął się mężczyzna.
Do
bandytów dotarł jeszcze jeden, lecz nie sam. Przed nim stała mała,
zapłakana dziewczynka, którą kurczowo przytrzymywał silnym ramieniem.
Zrozpaczony posiadacz notesu zaczął się wyrywać i wołać na przemian do
dziewczynki i jej oprawcy.
-Marysiu ! Zostaw ją łajdaku !- krzyknął mężczyzna zatrzymany przez moich kolegów.
- Proponuję taki układ- dysk za córeczkę, co ty na to ?- zapytał mój dawny kolega.
Zapanowała
cisza. Pot zaczął spływać po moim czole. Byłem bezradny. Chyba w tamtym
momencie nikt nie wiedział, co zrobić. Byliśmy w rozterce, a decyzja,
jaką podejmiemy, może zdecydować o życiu dziecka. Ludzkie życie jest
jednak ważniejsze.
Szerszeń bez konsultacji z nami odpowiedział:
-Zamiast dziecka weź mnie. Możesz mnie nawet zabić, ale zostaw ją.
-Nagle chcesz zgrywać bohatera? - spytał oburzony Skarabeusz.
- Zabawny jesteś. Więc? Jak będzie ?
- Zgoda, umowa stoi- spasował.
Trzymający dziewczynkę powoli ją puścił, a Marysia przytuliła się do Szerszenia, cichutko dziękując i uciekła pod najbliższe drzewo.
Teraz to on stał z przystawioną do skroni lufą pistoletu. W jego oczach
nie było widać strachu, jakby panował nad sytuacją, pomimo że było
inaczej. Nagle, szybkim i zwinnym ruchem obezwładnił zbrodniarza.
Teraz to Szerszeń trzymał broń. Na ziemi leżało już trzech bandytów,
każdy postrzelony w nogę. Został tylko Skarabeusz. Stał, celując bronią w
mojego kolegę. Był to okropny widok, wszystkie wspomnienia wróciły.
Nikt nie zauważył, że ziemia znad dysku została już odgarnięta.W
wystarczyło tylko schylić się i po niego sięgnąć. Zaryzykowałem.
Czołgając się za nogami dawnego kolegi, niczym powolny żółw przedostałem
się bliżej pożądanej rzeczy. Gdy mogłem bezpiecznie wystawić rękę,
niechcący zahaczyłem o nogę Skarabeusza. Gotowy był do strzału, więc
zamknąłem oczy. Czułem już ten ból. Wiedziałam, co mnie czeka. Ale przed
śmiercią czułem się spełniony, że mogłem spotkać moich przyjaciół po
raz kolejny i zobaczyłem po raz kolejny piękne oczy Nataszy. Poczułem te
same emocje, które towarzyszyły mi w latach mojej młodości.
Już miał
strzelać, ale okazało się, że magazynek jest pusty i to teraz ja miałem
przewagę. Szybkim ruchem ręki złapałem go za kostkę i energicznym
pociągnięciem wywróciłem na ziemię. Upadając, uderzył tyłem głowy w
krawędź fontanny. Nie umarł, ale stracił przytomność. Nie wiedziałem na
jak długo, więc szybko zabrałem dysk i razem udaliśmy się w poszukiwaniu
nowej przygody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz