Obudziłam się szczelnie opatulona kołdrą. Usiadłam na łóżku, po czym położyłam stopy na zimnej posadce. Jednak nie było mi zimno. Coś rozgrzewało mnie od środka. Czyżby miało to związek z nowym wielbicielem? Na samą myśl o zdarzeniach z poprzedniego wieczoru uśmiechnęłam się. Odniosłam wrażenie, że wspomnienie szatyna zakorzeniło się w mojej głowie na zawsze. Pragnęłam przypomnieć sobie wszystko, co o nim wiem. Nazywa się Louis Clark i przyleciał tutaj z Anglii. Zazwyczaj wygląda nienagannie. Jego oczy przypominają kolorem zieleń szmaragdów, zmierzwione włosy i pełne, soczyste usta, składają do uśmiechu. Nigdy nie widziałam u niego grymasu niezadowolenia. W dodatku jest bardzo dobrze zbudowany. Szerokie barki i umięśnione, choć nieprzesadnie, ręce przykuwały uwagę, a inteligencja zasługiwała na uznanie.
W ciągu miesiąca opanował język polski w takim stopniu, że bez problemu komunikuje się na co dzień. Oczywiście, najpierw musiałam mu pomagać. Jednakże z czasem coraz rzadziej potrzebował mojej pomocy. Poza tym posiadał wiedzę na wiele tematów, przez co każda rozmowa z nim jest przyjemna. Nie miałam okazji poznać bardziej empatycznego człowieka. Nawet do największych łobuzów podchodzi ze spokojem, a oni zamieniają się w słuch i wpatrzeni, pochłaniają każde słowo. W dodatku ma fantastyczne poczucie humoru! Krótką rozmową potrafi poprawić samopoczucie na resztę dnia. Pokrzepiona tymi myślami wstałam, by poszukać telefonu. Zależało mi na jak najszybszym kontakcie z Louisem.
Kiedy przeczytałam sms-a, którego dostałam od chłopaka, poczułam motylki w brzuchu. Jak najszybciej odpisałam. Miałam nadzieję, że jestem dla niego tak ważna, jak on dla mnie. Zerknęłam ostatni raz na telefon i szybko ocknęłam się. Zaraz spóźnię się do pracy.
Bardzo chciałam, aby mój dzisiejszy ubiór podobał się Louisowi, dlatego stałam przed szafą i nie wiedziałam, w co się ubrać. Bardzo lubiłam wygodę, więc postawiłam na jeansy, koszulę w kratę i trampki. W pośpiechu zrobiłam kucyk, pomalowałam usta i ruszyłam w drogę.
Po przybyciu do szkoły od razu wpadłam w umięśnione ramiona ukochanego, z których wyleciało kolorowe liczydło. Zaproponował mi obiad w pobliskiej restauracji. Z chęcią przyjęłam propozycję i nie mogłam się doczekać, kiedy nastąpi ustalone spotkanie. Podczas lekcji towarzyszył mi bardzo dobry humor, jednak godziny ciągnęły się niemiłosiernie. Po ostatniej lekcji szybko poprawiłam swoje włosy i ruszyłam w stronę wyjścia, gdzie czekał na mnie wymarzony chłopak.
Szliśmy parkiem, który urzekał barwami. Luis w pewnym momencie objął mnie w pasie i zaczął szeptać mi do ucha…
Komplementy, jakie mi prawił, kompletnie mnie zaskoczyły. Nigdy w życiu nikt nie mówił tak o mnie. Poczułam się w końcu dowartościowana i piękna. Byłam pewna, że teraz już nic złego mnie nie spotka.
Doszliśmy do wybranej restauracji. W środku od razu poczułam zapach domowych obiadów. Gdy usiadłam przy wybranym stoliku, zaczęły do mnie wracać pewne wspomnienia. Tak, gdy byłam jeszcze dzieckiem, to tutaj przychodziłam z rodzicami. Tato zawsze zamawiał rosół. To wszystko wróciło do mnie z taką mocą. Łza spłynęła po moim policzku. Louis, zauważywszy to, zapytał:
- Kochanie , co się dzieje ? Wszystko dobrze?
- Tak, tak. Wróciło do mnie kilka wspomnień, ale już się biorę w garść- uśmiechając się złapałam go za rękę.
To było niesamowite spotkanie. Obydwoje, wpatrzeni, nie odczuwaliśmy upływu czasu. Poczułam, jakbym została trafiona strzałą amora.
Po skończonym posiłku poszliśmy do mojego domu. Zajęci sobą nie zauważyliśmy, jak diametralnie zmieniła się pogoda. W pewnym momencie rozpętała się burza. Pioruny biły co chwilę jak szalone. Wtulona w ramiona mojego ukochanego czułam się bezpiecznie. Spędziliśmy czas oglądając serial. W pewnym momencie usłyszeliśmy dźwięk otrzymanego sms-a. Nie chciałam być wścibska, lecz kątem oka spojrzałam w ekran telefonu. Sielanka skończyła się w jednej chwili ...
Wiadomość była od jego żony. Pisała, że tęskni za nim, a ich córeczka nauczyła się już czytać. Bez wahania podniosłam się z sofy i uderzyłam go w twarz, krzycząc:
- Jak mogłeś mi to zrobić ?! Przecież mówiłeś, że mnie kochasz. Planowaliśmy wspólną przyszłość ! A ty w Anglii masz rodzinę?
- Haniu, proszę, nie denerwuj się. Gdy tylko cię zobaczyłem, oczarowałaś mnie. Nigdy nie spotkałam takiej osoby jak ty. Potrzebowałem odskoczni od codziennych obowiązków- beznadziejnie tłumaczył się Louis.
- Wynoś się z mojego domu! Nie kontaktuj się ze mną! Zapomnij o mnie- wskazując mu drzwi, niezbyt elegancko go wyprosiłam.
Kolejny raz los zgotował mi piekło. Moje szczęście miało trwać wiecznie, lecz znów się rozczarowałam.
Zdawałam sobie sprawę, że niestety jeszcze przez 2 tygodnie będę musiała widywać go w szkole. Nie poddałam się, nie wzięłam urlopu. Nie pokażę mu swojej słabości.
Teraz całkowicie zamknęłam się w sobie. Nie chciałam już nikogo poznawać. Postanowiłam, że swoje życie spędzę w samotności.
Przez kolejnych 14 dni cierpiałam okropnie. Ciągłe widywanie go przerastało mnie. Próbował podejmować próby rozmowy, nie pozwalałam jednak na to. Louis okazał się być niefortunnym przypadkiem, tak jak Marek i Eryk. Nie wiedziałam, co robić. Poczułam się zraniona po raz kolejny.
Zaczęłam zastanawiać się nad kupnem kota. Przecież każdy potrzebuje kogoś do kochania... Ale za to w pracy zaczęło układać się lepiej- młodzież zaczęła być milsza, rzetelnie pracowała na lekcjach, przez 45 minut panowała cisza.
W tamtej chwili jedynym bliskim mi mężczyzną był mój sąsiad, starszy pan Henryk pracujący w firmie ochroniarskiej. Był bardzo zabawny, zawsze poprawiał mi humor, zaczepiając mnie na ulicy. Łatwo było poznać gdzie pracuje, dzięki znakowi firmy, zamieszczonemu na odzieży. Jednak po wyjeździe Louisa, znów odzyskałam chęci do życia i ożyło we mnie pragnienie odnalezienia prawdziwej miłości. Swoją wewnętrzną i zewnętrzną przemianę zaczęłam od wizyty u fryzjera. Zdecydowałam się na ścięcie włosów, które zapuszczałam od 3 lat. Miałam nadzieję, iż to zapoczątkuje moje nowe, zmienione życie.
Po niecałym miesiącu wyglądałam zupełnie inaczej. Nie było po mnie widać, że przez długi czas nie umiałam odnaleźć się w swojej skórze. Krótkie, czarne włosy, całkowicie zmieniona garderoba, nowa biżuteria, zadbane paznokcie i uśmiech zamiast smutku na twarzy- to wszystko sprawiło, iż poczułam się jak księżniczka na zamku . Radość zagościła u mnie na bardzo długi czas.
Już po dwóch, trzech tygodniach nowego, odmienionego życia zapomniałam o Louisie i postanowiłam, że przez dłuższy czas dam sobie spokój z facetami. Postanowiłam wziąć urlop w pracy, pozwiedzać trochę, zaszaleć. Nie musiałam wcale daleko jeździć czy latać, zresztą mój portfel wcale nie pękał w szwach.
Niedaleko mojej miejscowości, w odległości około 20 kilometrów, znajdował się barokowy zamek, który od dawna miałam odwiedzić, ale jakoś nigdy nie było czasu, pogoda nie sprzyjała i wiele wiele innych wymówek nie pozwalało mi się wybrać w to, rzekomo prześliczne, miejsce. Po wczesnym śniadaniu wybrałam się na przystanek autobusowy. Po niedługiej podróży, niezbyt wygodnym autobusem, dotarłam na miejsce, ale na moje nieszczęście zamek był zamknięty z powodu odnalezienia przez ochroniarzy śladów włamania z kradzieżą, więc udałam się w podróż powrotną.
Ciąg dalszy nastąpi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz