Ven spojrzał ponownie w dół. Intensywnie zastanawiał się: “Co robić?”. Nie spodziewał się tego. Z każdą godziną wyprawa stawała się trudniejsza i mniej zrozumiała. Chłopak poczuł się bezradny. Nie miał ochoty czegokolwiek robić. Nagle przed jego oczami ukazał się spadochron. Zrezygnowany szesnastolatek założył go na plecy i otulił rękoma towarzyszkę, po czym wskoczył w urwisko.
-Raz kozie śmierć - pomyślał.
Kiedy dotarli na dół, postanowił przeszukać teren. Wśród głazów oraz mniejszych kamieni dostrzegł maskę. Wziął ją do ręki. Na jej tyle widniały nieznane mu wyrazy. Starał sobie przypomnieć, czy wie, co mogłyby oznaczać, jednakże nic nie przychodziło mu do głowy.
Przed nim rozciągał się widok wielu domków. Miał zamiar jak najszybciej poznać ich mieszkańców. Nie wahając się, zapukał do jednego z pierwszych. Na odpowiedź nie musiał długo czekać.
Nie miał pojęcia, kim będzie osoba zamieszkująca dom. Widok całkowicie go zaskoczył. Natychmiast ujrzał podobieństwo między ujrzaną kobietą a jego matką. Była to zapomniana przez jego rodzinę, ciotka Eliza, siostra jego matki.
Zszokowany widokiem zaniemówił, lecz po chwili doszedł do wniosku, że to odkrycie minimalnie przybliży go do zaistniałej sytuacji. Ven nie wiedział, od czego zacząć. W jego głowie powstało wiele pytań:
-Ciociu, nie wiem, jak tu trafiłem. Nie wiem, co się dzieje. To jest moja przyjaciółka Ari . Straciła wzrok.
-Wiem o wszystkim. To okropne, co was spotkało, lecz musicie iść dalej. To już końcówka drogi. Chociaż nie, czekaj. Twoja matka zostawiła tu kiedyś pamiętnik. Myślę, że może ci się przydać.- objaśniła ciocia Eliza.
Zaskoczony Ven zamilkł. Gdy wszyscy zgromadzili się przy stole, ciocia wstała i podeszła do szafki pod ścianą. Wyciągnęła z niej spore liczydło oraz wspomnianą księgę z wieloma napisami w różnych językach. Zaczęła na nim coś liczyć.
Podniósłszy głowę, podała podarek i rzekła:
-Pozostaje wam coraz mniej czasu. Oni się zbliżają. Podążajcie nadal na północ, aż dojdziecie do ogromnego drzewa.
To nie były słowa, które w tamtym momencie chciał usłyszeć. Ale nie zostało mu nic innego, jak iść dalej. Złapał Ari za rękę i pociągnął za sobą.
Poszli dalej. Droga nie była długa, chociaż obydwoje byli już zmęczeni. Natknęli się na kilka rozstawionych ławek. Usiedli na chwilę, żeby chociaż Ari odpoczęła. Ven Wyciągnął pamiętnik i zaczął mu się przyglądać. Na okładce widniał wielki ptak, a pod nim napis “Feniks”. Wiedział, co to za mistyczne stworzenie, ale zastanawiało go, jaki związek miało z jego matką.
Otworzywszy księgę, ujrzał zapiski pełne wspaniałych rysunków. Przedstawiały one smoki, cyklopów czy nimfy. Zaczął czytać przypadkowo wybraną stronę i zamarł.
Skalista przepaść, 09.04.1997
Dzisiaj nadszedł dzień narodzin mojego syna. Jest przepiękny, w dodatku bije w nim wielka moc. Czuję ją pod palcami. Jest jak prąd. Przyprawia o mrowienie. Przykro mi, że musiało go to spotkać. Czeka go ogromne cierpienie. Mam nadzieję, że uda mi się jak najdłużej chronić rodzinę. Jeśli to czytasz, synu, wiedz, że chciałam dobrze. Teraz musisz się zmierzyć z kimś, kto włada wielką mocą. Mimo to wierzę, że ci się powiedzie. Pamiętaj, będę z ciebie dumna, jakkolwiek los by ci nie sprzyjał. Tylko walcz.
Na siedzisku leżał plecak. Postanowił go przeszukać. Nie znalazł w nim nic innego oprócz karty członkostwa do stowarzyszenia ,,ZŁO”. Gdy to odczytał, jego nogi jakby odmówiły mi posłuszeństwa i natychmiast usiadł na mokrej od rosy trawie.
Wiedział, że teraz wszystko może się zmienić. Jego towarzyszka Aria szybko wyrwała mu pamiętnik z rąk i wyrzuciła jak najdalej od siebie. Los chciał, że akurat trafiła do wartkiej rzeki. Natychmiast wstał na równe nogi i krzyknął:
-Coś ty zrobiła?! To mogła być moja szansa.
I właśnie w tym momencie przerwała mu swoim jakże spokojnym głosem:
-A co będzie ze mną?
Ven zamarł, cóż miał odpowiedzieć Ari, jeśli sam nie był pewien, co się stanie. Bał się, ale jeszcze mroczniejsze było to, że nie mógł na nikogo liczyć, jeśli nie na swoją towarzyszkę. Chwila ta wydawała się dla niego wiecznością. Niestrudzony bohater, nie zważywszy na konsekwencje, rzucił się w pościg za niebywale dla niego ważną informacją. Działała na niego jak magnes. Ile ryzykował? Sam nie był świadom, jak duże niebezpieczeństwo czaiło się za rogiem, a zbliżała się pora, w której księżyc świeci pełnym blaskiem. Dostrzegł jedynie w oddali różne postacie, ale nie przejął się nimi zbytnio. Owe stworzenia były niczym innym jak kosmitami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz