piątek, 17 marca 2017

Pułapka...

W chwili gdy Lucjusz zobaczył piękne oczy dziewczyny, miał mieszane uczucia. Nie wiedział, co ma zrobić. Z jednej strony… była bardzo piękna, ale z drugiej strony, co taka osoba jak ona robi sama na wieży zamkowej? Postanowił zachować spokój, gdy w pewnym momencie przypomniał sobie, co mówiła do niego Ina. W tej chwili zaniemówił, nie mógł wydać z siebie ani jednego słowa, jakby ktoś rzucił na niego zły urok. Powoli zaczął się cofać. Znów na coś wpadł. Zamknął oczy. Usłyszał kolejne uderzenie pioruna w okolicach zamku. Poczuł na swojej szyi czyjś oddech.
  • Czy ktoś tu jest..? - spytał lekko sparaliżowany.
Nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi, co lekko go zaniepokoiło. Wiedział, że ktoś jest w tym zamku, i ta właśnie osoba zabiła biedną Inę i powinna ona poczuć na sobie drapieżne ręce sprawiedliwości. Szybkim krokiem udał się na dół. Siedział przy kominku, przekonany, że właśnie przy nim nic złego go nie spotka. Mylił się… Co chwila coś sprawiało, że serce Lucjusza zaczynało szybciej bić. Raz był to szczur, potem jakby słyszał czyjeś kroki…Zaczął wyobrażać sobie niezwykłe sytuacje, przenosił się w czasie , a jego wspomnienia mieszały się z teraźniejszością. Czas i umysł zaczęły płatać figle. Dłonie woźnicy zaciskające się na szyi młodej kobiety… Próbował przywołać w pamięci taką chwilę, ale nie mógł stwierdzić, czy ten obraz pamiętał, czy była to jakaś zesłana przez złe siły przepowiednia. A co, jeśli dane jest mu widzieć przyszłość? Przestraszył się nie lada i czym prędzej przeżegnał w popłochu, rozglądając na boki i naciągając na siebie płaszcz. Zapiął go szczelnie i zacisnął oczy. Pojawiły sie tylko rozlewające się plamy, zacierając niepokojący obraz.  Trzymał w ręku Biblię, tylko dzięki niej czuł się bezpieczny. Gładził ją czule, rozpoznając znajome zgrubienia skórzanej okładki i naderwany róg. Tylko jej mógł zaufać. Tylko jej.

Czas płynął niemiłosiernie. Komnata, w której siedział była ciemna, kominek zaś dosyć stary, za to pięknie zdobiony, najprawdopodobniej wszystkie elementy były wykonane ręcznie. po prawej dużego pomieszczenia stała stara drewniana szafa, a na niej gospodarowały same białe kruki. Wydało mu się to podejrzane. Komnata była urządzona dość skromnie, na ziemi leżała niedźwiedzia skóra, a sama w sobie podłoga zrobiona była z wysokiej jakości drewna, na samym środku pomieszczenia stał spory stół, a na nim wysłużony globus. Na ścianach wisiały prześliczne malowidła. Lucjusz czuł, że nie jest tu  przypadkiem, iż znalazł się akurat w tym pokoju przez jakieś niezrozumiałe zrządzenie losu, może przeznaczenie? Odczuwał też, że będzie to początek zagadki, którą musi rozwiązać. Elementy w jego głowie zaczęły układać się w dziwne miraże, całość, której nie rozumiał i której się lękał.
Coś zaczęło walić w duże drzwi. Przez chwile słychać było też przeraźliwe krzyki. Włosy stanęły dęba na całym ciele Lucjusza. Nie mógł pojąć, co się wokół niego dzieje - ktoś próbuje go nastraszyć. Strach zdawał się by namacalny, bliski, siedział tuż obok i zaglądał w oczy. Krzyki i stukanie delikatnie  osłabły.  Uspokoiły się one wówczas gdy Lucjusz począł odmawiać pierwszą dziesiątkę różańca do Najświętszej Marii Panny. Był osobą mocno wierzącą i wiedział, że jedyną istotą, która może mu teraz pomóc jest sam Bóg. Był o tym przekonany. Wiedział już bowiem, że miejsce to jest związane z magią, i podejrzewał, że wszystkie te problemy znikną, gdy tylko pokona nieznaną piękność z tymi niebiańskimi oczami. Przeczuwał, że jest to jedyny sposób. Pakował się w niezłe tarapaty, ale ktoś musi to w końcu zakończyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz