sobota, 18 lutego 2017

Ucieczka z pomysłem, ale bez instrukcji


Manolin, a właściwie - Posejdon - zamilknął. Po długiej chwili Wilkomir odważył się wydobyć z siebie głos.
- Szachy? - zapytał. - Naprawdę graliście w szachy?
Manolin zasępiony pokiwał głową.
- Przegrałeś? - bardziej stwierdził niż zapytał.
Powoli opuścił głowę. Wzrok utkwił gdzieś w pustce, tak jakby przed oczami wciąż miał obrazy tamtych chwil.

- Nie - rzekł powoli. - Nie przegrałem. Ja po prostu dałem jej wygrać. 
- Dlaczego dałeś jej wygrać? - zapytał Wilkomir. 
- Będziesz miał tyle lat co ja, to zrozumiesz. 


Następnego dnia skoro świt tubylcy przybyli lepiej uzbrojeni niż dnia poprzedniego. Gdy Manolin i Wilkomir usłyszeli, że się zbliżają, rozpoczęli ucieczkę. W trakcie ucieczki zaczęli obmyślać plan wydostania się z wyspy. 

- Jakieś pomysły? – Zapytał Manolin. 
- Może spróbujemy zbudować tratwę? - Odparł zdyszany Wilkomir. 
- Uważaj! – Wykrzyknął Posejdon i wepchnął bosmana w krzaki, a sam schował się za drzewem. 

Chwilę po tym strzała świsnęła mu obok głowy. Tubylcy przebiegli, jednakże uciekinierzy przez chwilę myśleli, że już po nich, ale po chwili krzyki tubylców ucichły. 

- Widzisz ich gdzieś? – Wyszeptał bosman. 
- Chyba ich zgubiliśmy. – Odparł z ulgą Posejdon. 

Nagle niebo spochmurniało, zrobiło się ciemno. 
-Chyba nadchodzi burza - krzyknął Manolin.
Zanim zdążył cokolwiek dodać, poczuł krople deszczu na głowie. 
- Musimy znaleźć bezpieczne schronienie, z dala od drzew- odparł Wilkomir. 

Zanim obaj zdążyli pomyśleć, usłyszeli huk i blask pioruna, który uderzył kilkaset metrów od nich w pobliskie drzewo. W tym samym momencie obaj niczym maratończycy rzucili się do ucieczki. Biegnąc przed siebie, bez konkretnego celu, w głowach mieli tylko jedną myśl: "z dala od drzew..." 

Nagle w polu ich widzenia znalazł się mały domek. Nie zastanawiając się Manolin chwycił za klamkę i wbiegł do środka. Ku ich zaskoczeniu wnętrze było zadbane tak, jakby ktoś tam mieszkał. Czyżby wyspa gościła jeszcze innych mieszkańców

- Popatrz na ten kufer - krzyknął bosman, rzuciwszy wzrokiem na róg salonu - tam może jest jakiś skarb? - uśmiechając się kpiąco, podbiegł do skrzyni. 

Zanim Manolin złapał oddech, Wilkomir otworzył tajemniczy przedmiot . 

-Fantastycznie! - krzyknął bosman - mamy narzędzia, kompas, latarkę i…a cóż to,  to chyba magnes? Ale po co komu coś takiego w środku lasu …? - dopowiedział zdziwiony. 

-Myślę że my to wszystko wykorzystam,y aby móc się wydostać z tej wyspy - odparł uradowany Manolin.

Tym samy obaj, patrząc na siebie, zaczęli obmyślać plan ucieczki. 

Po kilku godzinach burza ustała, a nasi uciekinierzy zapadli w blogi sen. 

- Posejdonie, Posejdonie wstajemy, nastał nowy dzień. 

-A dajże mi święty spokój, jeszcze odpoczywam - mruknął Manolin.

- Musimy działać, dzisiaj jest wielki dzień, dzień ucieczki - rzekł radośnie Wilkomir. 

Posejdon, słysząc te słowa, wyskoczył z łózka i od razu zabrał się do pracy. Godziny mijały, a tu nic nie widać i nie słychać. Nagle zza chaty wyłonił się Manolin, ciągnąc za sobą zwarte bale drzew, które w całości tworzyły coś w rodzaju podestu. Na reakcję Wilkomira nie trzeba było długo czekać. Chwycił wszystkie narzędzia i rzucił się w stronę Posejdona. Po upływie kolejnych kilku godzin podest zaczął przybierać kształt tratwy. Nadszedł czas, aby wykorzystać wynalazek do planowanej ucieczki. 

Nagle optymistyczne nastroje zburzyły odgłosy tubylców, zbliżające się w dość szybkim tempie. 

-Wyruszamy, nie mamy czasu, tubylcy są tuż, tuż ! - krzyknął Manolin. 

-Ale tratwa jeszcze nie jest gotowa! - odparł bosman 

- Trudno, musimy zaryzykować – tym samym Posejdon chwycił za wiosła i ruszył w przeciwnym kierunku . 

Wilkomir, zauważywszy poczynania Posejdona, chwycił za tratwę i rozpoczął ucieczkę wzdłuż plaży. 

Obaj rzucili się do wody i, rozpaczliwie machając wiosłami, powoli oddalali się od lądu. Po dłuższej chwili nie zauważyli, że obaj zapadli w sen. Nagle poczuli lekkie uderzenie . 

- Posejdonie, co się dzieje? - rzekł przerażony bosman. - Chyba zasnąłem - dodał. 

Po chwili poczuli kolejne uderzenie 

- Co się dzieje, czyżby rekin? - W panice krzyknął bosman. - Posejdonie, wstawaj, pomóż, rekiny atakują… 

Manolin otworzył oczy i zmęczonym wzrokiem spojrzał w kierunku dna. Po czym parsknął śmiechem.

-To żółwie, głąbie, to tylko żółwie…- chichocząc odparł Posejdon. 

- Mam pomysł, może kierujmy się za nimi, mam nieodparte wrażenie że chcą nam pomóc - po chwili dodał Wilkomir. 

- Czemu nie, w końcu i tak nie wiemy w którym kierunku podążać - odparł Manolin. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz