czwartek, 16 lutego 2017

Lokatorzy

Karolina wygląda dzisiaj naprawdę ładnie. Zawsze kiedy o niej myślę lub słyszę jej imię, czuję wewnątrz przyjemne uczucie. Może coś z tego wyjdzie? Chwila...Kwiaty? Są. E-bilet? Tutaj jest. Mam wrażenie, że o czymś zapomniałem. Ostatnio wiele rzeczy szło nie po mojej myśli...Trzymam kciuki, aby dzisiejsze spotkanie wypaliło. Koniec tych przemyśleń, Karolina do mnie macha. Podbiegnę do niej.



-Cześć! Długo na mnie czekasz? To dla ciebie.
- Hej! Nie, przed chwilą przyszłam. Jakie piękne, dziękuję! Róże to moje ulubione kwiaty. Ah! Proszę, twój e-bilet. Ostatnio jestem roztrzepana i chodzę z głową w chmurach. Nawet nie poznałam cię w autobusie, haha. Jak tylko dowiedziałam się, że się przeprowadziłeś coś wewnątrz mówiło mi aby tu przyjechać.

Gdy wypowiedziała ostatnie zdanie zauważyłem na jej policzkach delikatne rumieńce. Postanowiliśmy usiąść na chwilę przy fontannie, która była w kształcie ryby. Chwila ta trwała całkiem sporo. Zaczęliśmy rozmawiać na wiele tematów. Karolina zwierzyła mi się z paru spraw. Opowiedziałem jej historię z włamaniem. Widać, że bardzo ją to ruszyło. Jej mina posmutniała. Powiedziałem jej, że teraz już wszystko jest dobrze i nie ma się o co martwić.

W pewnej chwili obok nas usiadł starszy pan z laską, oraz kobieta. Bardzo zaniepokoiła mnie ich rozmowa. Wiem, że nieładnie jest podsłuchiwać, ale nie miałem wyjścia. Karolina też zaczęła się przysłuchiwać. Mianowicie mówili o pożarze jaki miał miejsce chwilę temu na ulicy prostej 10. I właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że chodzi o mój wieżowiec ! Chwyciłem Karolinę za rękę i z prędkością światła pognałem w kierunku domu.
Teraz już wiem, że wozy strażackie z głośnymi syrenami które słyszałem, gdy stałem na mostku jechały właśnie do mnie. Wiem także o czym zapomniałem... Było to żelazko, którym prasowałem moją koszulę. Nie odłączyłem go z kontaktu. Byłem na siebie wściekły. Czułem się, jakby życie się na mnie uwzięło.

Na parkingu zauważyłem kilka wozów strażackich i wielu ludzi. Wygląda na to, że dopiero niedawno ugasili pożar. Wbiegliśmy od razu na klatkę schodową, gdzie zastaliśmy dwóch strażaków.

Chciałem wbiec do mieszkania, ale zatrzymał mnie jeden z nich:

-Chłopcze, nie możesz tam wejść- powiedział stanowczo.
-Dlaczego? Przecież tu mieszkam- powiedziałem trochę zdenerwowanym głosem
.-Na chwilę obecną jest to zbyt ryzykowne, całe mieszkanie spłonęło.
- Jak to? Całe mieszkanie spłonęło przez niewyłączone żelazko?
-Niestety tak. Ogień był ogromny. Zmagaliśmy się z nim kilka godzin, ale na szczęście udało nam się go ugasić.
-Gdzie ja miałem głowę? Jak mogłem o tym zapomnieć?!- mówiłem sam do siebie.
-Gdzie ja teraz będę mieszkać?- zaniepokojony pytałem sam siebie.
-U mnie...Mam jeden wolny pokój-nagle odezwała się Karolina.
-Mógłbym? Dziękuję, naprawdę nie mam gdzie się teraz podziać - powiedziałem bez chwili zastanowienia.
-Nie ma sprawy. Tu są klucze do mojego domu. Pójdziesz sam, bo nie mogę iść teraz z tobą. Muszę jeszcze coś załatwić.
-Nie wiem gdzie mieszkasz, poczekam na ciebie i pójdziemy razem.
-Przy ulicy Sosnowej 54. Wiesz jak tam dojść?
-Nie za bardzo…
-Idź cały czas prosto. Przy fontannie skręć w lewo. Dalej idź ciągle prosto, potem skręć w pierwszą prawą uliczkę. Na końcu ulicy, zaraz za pocztą jest mój dom. Ja postaram się jak najszybciej wrócić.
-Okej, mam nadzieje, że trafię - odrzekłem i udałem się do domu Karoliny.

Po drodzę zaszedłem do sklepu i kupiłem parę rzeczy, aby zrobić niespodziankę Karolinie. Chciałem przyrządzić pyszną kolację w ramach podziękowania. Prawdę mówiąc, nie wiedziałem za bardzo co lubi jeść, dlatego postanowiłem zrobić spaghetti z myślą, że jej posmakuje.
Wychodząc ze sklepu usłyszałem znajomy głos z oddali.
- Zaczekaj!                                                                      
Odwróciłem się i zobaczyłem Karolinę biegnącą w moją stronę.    
-A co ty tu robisz? Nie miałaś załatwić jakichś spraw?
-Sprawy mogą zaczekać. Wolałam ten czas spędzić z tobą - odparła Karolina z uśmiechem na twarzy.
Poszliśmy razem do jej  domu. Karolina chciała obejrzeć jakiś film.  Ja jednak planowałem zrobić kolację. Musiałem się jej jakoś odwdzięczyć, więc postanowiłem połączyć to w całość.


Po kolacji i filmie, który wybrała Karolina, poszedłem spać. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Obudziłem się około 8. Słyszałem jak Karolina stuka naczyniami w kuchni. Pomyślałem, że wstanę i jej pomogę, bo w końcu teraz jestem jej lokatorem i muszę się angażować.
-Cześć! Jak się spało?- powiedziała Karolina z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Hej. Całkiem dobrze. Jakie masz plany na dzisiaj?
-Za pół godziny wychodzę bo muszę zanieść lekarstwa dla mojej cioci, a później, jeśli nie masz nic przeciwko, pójdziemy do galerii. Musimy ci kupić ubrania i kosmetyki.
-Dobry pomysł! Na szczęście wziąłem z domu portfel.
Kiedy Karolina wyszła z domu zacząłem sprzątać. Pozmywałem po śniadaniu, które przygotowała wcześniej, posłałem łóżka i poszedłem się kąpać.Kilka godzin później Karolina zadzwoniła do mnie, żebym przyszedł do galerii, bo tam będzie na mnie czekać.
Wszedłem do środka i od razu zobaczyłem Karolinę, jak zwykle z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Zaprowadzę cię do kilku sklepów. Myśle, że ubrania tam ci się spodobają! - powiedziała z entuzjazmem dziewczyna.
Karolina miała rację. W każdym sklepie, do którego poszliśmy znalazłem coś dla siebie. Kupiłem też książkę, prezent dla Karoliny.
Obładowani wielkimi reklamówkami z ubraniami poszliśmy coś zjeść. Chodzenie  po sklepach jest bardzo męczące. Udaliśmy się do pizzeri. Wyszło na to, że oboje lubimy pizzę.
Najedzeni i zadowoleni z dzisiejszych zakupów poszliśmy odłożyć torby do  domu i wybraliśmy się na spacer. Nogi nas poniosły aż na moje dawne  osiedle. Nagle zobaczyłem, że coś poruszyło się w krzakach.
-Widziałaś to?- pytałem.
-Może sprawdzimy co tam jest?
Podszedłem bliżej i ujrzałem moją kotkę Kimczi.
-Co to za słodziak?- zapytała Karolina biorąc go na ręce.
-To moja kotka! Myślałem, że gdzieś uciekła.
-Weźmy ją do do domu. Nie możemy zostawić jej samej.

Nagle zauważyłem coś niepokojącego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz