czwartek, 15 grudnia 2016

Zniknięcie


Otworzyła księgę, z której wydobyła się tajemnicza i magnetyczna moc. Końcówki włosów Ari uniosły się lekko ku górze. Przerażona dziewczyna szybko zamknęła książkę z hukiem. Jednak kątem oka dostrzegła rysunek na jednej ze stronic. 

Wydawało jej się, że przedstawiał odwróconą piramidę, lecz nie była tego pewna. Stwierdziła, że powie o tym Venowi. Podeszła do chłopca.
- Ven! Słuchaj! Zobaczyłam piramidę!
- Co?!
- Chodź, zobacz!

Lecz gdy Ari odwróciła się, księgi tam nie było.
- Gdzie ona jest?! - zapytała z przerażeniem.
- Ari! To nie czas na żarty! - wykrzyknął Ven.
- Ale ja nie kłamię! Dlaczego mi nie wierzysz? - wybuchnęła Ari poirytowana.
- Za dobrze cię znam, żeby znowu się nabrać… - mówił chłopak dalej.
- Sam zobacz! Zniknęła! Nie ma jej!
- Jak mogłaś zgubić księgę?! Być może była naszym ostatnim ratunkiem!
- Ja... nie wiem, zniknęła tak po prostu.
- Szybko! Poszukajmy jej.

Dziewczyna i chłopiec zaczęli przeszukiwać teren, lecz nic nie znaleźli. Nagle Ven ujrzał jakąś kartkę, której wcześniej nie widzieli. Było na niej napisane:

„Ari i Venie, w czwartek o godzinie 15.00 musicie zjawić się w pobliskim lesie. Przyjdźcie na to spotkanie, jeśli wam życie miłe.’’

-  O co chodzi?! Kto to napisał? - powiedziała niespokojnym tonem Ari.
- Nie mam pojęcia, ale musimy się spieszyć, bo zaraz będzie za późno.
- Dobrze.

Szli szybkim krokiem. Po jakimś czasie zauważyli, że nie widać końca drogi. Sceneria też się powtarzała. Spostrzegli, że coś jest nie tak.

-Ari… Czy tylko mi się wydaje, że chodzimy w kółko, chociaż idziemy ciągle prosto? - zapytał Ven z niepewnością w głosie. - Mijamy ciągle to bajorko - wskazał dłonią. Pływała w nim jedna złota rybka. Na drzewie po prawej stronie od zbiornika wody widniała kartka z ogłoszeniem:

Ogłoszenie
Dnia 26 marca o godzinie 16.00 odbędzie się połów ryb w pobliskim bajorku. Nagrodą w konkursie będzie tyle złota, ile waży złowiona ryba. Zapraszamy wszystkich chętnych.
- Ven! Patrz! Ach, gdybyśmy nie szukali księgi, moglibyśmy wziąć udział. - powiedziała, chcąc nieco rozluźnić atmosferę Ari. - To chyba już jutro, no nie?
- Pomyśl życzenie.
- Co?
- Popatrz, gwiazda spada! - wyjaśnił chłopiec. - No, szybko!  
- No dobrze… Więc… - Ari zamyśliła się na wspomnienie przyjaciółki z dzieciństwa, Karoliny, z którą też bawiła się w spoglądanie w gwiazdy. To niesamowite, ale mimo tego, że nie widziały się już bardzo długo, zawsze, kiedy spojrzała w niebo, czuła jej obecność. 
Chciałabym nareszcie zaznać prawdziwego szczęścia - pomyślała. Odmówiła jeszcze dziękczynną modlitwę ku czci bogini Damaris, opiekunki szczęścia i patronki marzycieli.
- Teraz twoja kolej, Ven. - nieco cieplej odezwała się. - No, dalej; pomyśl życzenie!
- No już, w porządku, muszę pomyśleć - odezwał się ze śmiechem na ustach.
- Hmm... - Ven zaczął się zastanawiać. Skup się. Skup się! Czego od zawsze pragnął? Za czym się oglądał? Czego potrzebował? A może raczej… Kogo?
- Już wiem! - wykrzyknął - Chciałbym ocieplić swoje relacje z Ari - pomyślał. Rozmówił dziękczynienie i otworzył oczy.

Nagle usłyszeli dziwny dźwięk. Odwrócili się. Za nimi stał wysoki mężczyzna ubrany w długą, karmazynową szatę. W prawej ręce trzymał zaginioną księgę, a w lewym długą laskę z niebieskim, mocno mieniącym się kamieniem. Wyglądał jak alegoria sprawiedliwości.

Nagle odezwał się:
- Zegar tyka, już niedługo wybije piętnasta. Spieszcie się, jeśli wam życie miłe.

Gdy Ari chciała się zapytać, o co chodzi, nieznajomy zniknął.

- Ven, boję się - spanikowała Ari - czemu przytrafiło się nam to wszystko?
- Nie martw się. Ważne, że nie jesteśmy sami. A tymczasem chodź, nie wiemy która godzina, więc lepiej idźmy już do tego lasu.

Zaczęli powoli iść. Było tak ciemno, że nie widzieli nawet czubka nosa. W tych ciemnościach wydawało się, że coś zaraz na nich wyskoczy. Po kilku dziwnych dźwiękach strach dopadł także Vena.
- Myślisz, że gdzieś w końcu dojdziemy? Zaczyna robić się ciemno... - powiedziała Ari.
- Mam taką nadzieję. - odpowiedział.
- Boję się ciemności.
Ari nie lubiła rozmawiać o jej lękach, a zwłaszcza z Venem.
- Ven! Uważaj!

Nagle ujrzeli na niebie jedną ze spadających gwiazd. Kiedy podeszli bliżej, odkryli, że to nie był meteoryt, lecz duża kostka do gry. Chłopiec był ciekawski, więc podniósł ją. Szybko jednak wypuścił przedmiot z rąk, bo był gorący i poparzona ręka zabolała. Ari szybko mu pomogła i wyjęła z plecaka maść chłodzącą. Po jej wtarciu w lekko zaczerwienioną dłoń Vena, zauważyli, że tajemniczy przedmiot ostygł i ostrożnie zaczęli go oglądać.
Pamięci Karoliny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz