Strach zawładnął moim ciałem jak koszmar śniący się małemu dziecku.Miałeś może kiedyś tak , że śniło ci się coś strasznego , chciałeś się wydostać z tego koszmarnego snu , krzyczałeś ,ale tak naprawdę wcale się nie ruszałeś ?
No właśnie.Byłem blady jak ściana , a w środku cały się trząsłem.Wszyscy wokół wyciągali bilety , migawki, a ja ?!Stałem jak głupiec , który nie rozumie najprostszych słów.Dopiero gdy Ada zwróciła na mnie uwagę
i zapytała czy dobrze się czuję , strach przerodził się w panikę.Zacząłem od razu wszystko dla pewności przeszukiwać , wierząc że może się znajdzie ta cholerna migawka , ale nie tym razem.
Przede mną było już tylko parę osób do sprawdzenia biletu.
- Igor , słyszysz?! Co się dzieje ? - pyta mnie już bardzo wystraszona , ale i poirytowana brakiem odpowiedzi Ada.
- Nie mam migawki! Została w domu! - głośnym szeptem mówię jej do ucha.
Patryk słysząc to , starał się jakoś pomóc. I właśnie w tym momencie nadeszła kolej na mnie. Kontroler biletów nastawił czytnik czekając , aż pokażę migawkę. Mówi się ,że chłopaki nie płaczą ,ale ja byłem bliski łez , gdy spostrzegłem ,że autobus zatrzymuje się na moim przystanku.Obejrzałem się za siebie , w duchu modląc się żeby tył nie był bardzo zatłoczony, po czym pędem pobiegłem , czekając ,aż tylne drzwi autobusu otworzą się. Oczywiście , moje szczęście jak zawsze miało czas,ale zanim kanar zdążył mnie złapać puściłem się biegiem do domu , potrącając przy tym parę osób.
Dotarłem do domu w niebywale krótkim czasie.Jednak wakacyjne treningi piłki nożnej przyniosły rezultaty.
Cały spocony i zdyszany zdejmowałem buty , gdy weszła mama i spojrzała na mnie ze zdziwieniem.Nie chciałem jej tego tłumaczyć , bo wiedziałem ,ze się zdenerwuje , lecz jej twarz przybrała już lekko różowawy odcień , który informował mnie ,że już jest zdenerwowana i mam jej niczego już dziś nie utrudniać.
Zresztą jak zawsze .Często była zdenerwowana , bo wiele rzeczy nie szło po jej myśli , a jej zdenerwowanie przechodziło również na mnie.Wiedziałem,że nie mam wyjścia i muszę się jej do wszystkiego przyznać.
Usiedliśmy na kanapie i zacząłem opowiadać.Gdy skończyła się historia o kontrolerze biletów przybrałem niewinną minę małego chłopczyka.Nastała długa ( przynajmniej tak mi się wydawało)cisza , po czym mama wstała i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.Była tak zdenerwowana ,że gniew wyleciał z niej jak woda z nowej fontanny.
- Igor! Czy ty w ogóle myślisz?! Chcesz znowu mieć problemy ?
- Nie !...Wiem , znowu zawiodłem...Przepraszam...To się więcej nie powtórzy - wydukałem przerażony ,
ale i zdenerwowany , gdy mama ostrym jak brzytwa wzrokiem popatrzyła na mnie.
- Przepraszam ?! To się więcej nie powtórzy?! - cedziła przez zaciśnięte zęby - Ile razy już to słyszałam?
Dwa? Trzy? Nie ! Kilkadziesiąt razy aż do ...
- Tak!Wiem! Zawiodłem!Znowu!Ale nie widzisz ,że się staram ? Zawsze tylko wytykasz mi błędy!A pomyślałaś choć raz jak ja się czuję?! Zawsze liczy się tylko twoja praca!O to jak się czuję ,pytasz tylko wtedy , gdy się przeprowadzamy i mam iść do nowej szkoły.Mam już tego dość!Ciągle mnie ranisz , nie widzisz tego?! - krzyknąłem już, kipiąc ze złości.
Wziąłem telefon , portfel i wybiegłem z domu.Czułem ulgę , zostawiając ją z otwartą buzią i przerażeniem
w oczach.Od dawna nie czułem się tak lekko.Miałem dosyć takiego życia.Tych ciągłych przeprowadzek , nowych szkół , ran , które zadawała mi mama. Moje serce było pełneza strzał ,które z każdym jej słowem krytykującym mnie i moje wybory powiększało swoje dziury. Kochałem moją mamę , ale jej praca stawała się ważniejsza ode mnie.Zdenerwowany i drżący ze złości dotarłem na koniec ulicy. Zatrzymałem się
i zastanawiałem dokąd pójść , żeby ochłonąć , gdy moim oczom ukazała się burza rudych , kręconych włosów.Bez zastanowienia ruszyłem w jej stronę.Podszedłem niepostrzeżenie , zasłoniłem jej oczy i ....
nagle zaczął mnie boleć tyłek.Po chwili zdałem sobie sprawę , że leżę na ziemi , a Ada pochyla się nade mną
ze zmartwioną miną , próbując powstrzymać uśmiech.
- Nic ci nie jest ? - zapytała , starając się zatuszować jakoś rozbawienie.
- Wszystko w porządku - odparłem -Gdzie się tego nauczyłaś?- zapytałem zaciekawiony .
- Nieważne...Nie lubię o tym mówić- a zmieszanie i strach kryło się w jej oczach.
- Dobrze.Spokojnie.Rozchmurz się - dodałem z uśmiechem , głaszcząc jej ramię-Chodźmy gdzieś , gdzie jest spokojnie.Znasz takie miejsce? - zapytałem z nadzieją.
Ada pokiwała głową i wskazała kierunek.
Szliśmy w ciszy , za co dziękowałem, bo nie miałem ochoty na rozmowę.Nim się spostrzegłem , już byliśmy na miejscu.Staliśmy na moście .Było to piękne miejsce , bardzo romantyczne , ale nie zwracałem na to uwagi, gdyż chciałem się uspokoić.
Adę znałem raptem jeden dzień , a tak bardzo ją polubiłem.Może dlatego ,że nie zadaje pytań ...Znaczy...
Ona wie kiedy może je zadać , a kiedy nie.Nigdy nikogo takiego jeszcze nie spotkałem. Wszyscy zawsze chcieli wszystko wiedzieć.A przy niej nie muszę udawać ,że wszystko jest dobrze.Ona daje mi czas.
Czas ,żebym sobie wszystko przemyślał , poukładał.
Staliśmy oparci o most , nic nie mówiliśmy i i nagle Ada podała mi jakiś dokument.Okazało się , że zapomniałem legitymacji w szkole.Podziękowałem i poszliśmy dalej.
Szliśmy powoli , gdy ktoś rzucił czymś w moje plecy.Odwróciłem się i zobaczyłem Patryka , który miał ręce pełne żołędzi i głupkowaty uśmiech na twarzy.
- Jaka śliczna z was para -zaczął się śmiać , po czym przyszedł przytulić Adę i ze mną przybić piątkę.
- Po co ci tyle żołędzi ?- zapytała Ada z bardzo zaciekawioną miną.
- Ktoś przecież musi zadbać o wiewiórki - odparł Patryk i razem zaczęliśmy się śmiać.Ada pokazała nam język , ale po chwili turlała się ze śmiechu razem z nami do chwili , gdy zauważyła , że jest już późno
Była bardzo zdenerwowana . Żaden z nas nie wiedział , co się właściwie dzieje z Adą.
Mówiła sama do siebie , nie zwracała na nikogo uwagi i wyglądała jakby miała się rozpłakać.Zachowywała się jak małe dziecko , które się oddaliło i straciło rodziców z pola widzenia.
Stałem i patrzyłem ,aż Patryk powiedział , że mam iść , a on się nią zajmie.Trochę się opierałem i powiedziałem ,że chcę mu pomóc , ale w końcu odpuściłem.
Gdy wracałem do domu zastanawiałem się , co się właściwie stało.Nic z tego nie rozumiałem , ale intuicja podpowiadała mi , że u Ady dzieje się coś niepokojącego.
Właśnie zastanawiałem się jak jej pomóc, gdy wchodząc do mieszkania , zobaczyłem totalną pustkę w miejscach , gdzie stały antyki mamy.Przerażony zacząłem wołać mamę , ale nikogo nie było.Zadzwoniłem na policję.Gdy policjant zapytał , czy zamek jest cały , dotarło do mnie , że drzwi były otwarte , a zamek nienaruszony...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz