Androidy podłączyły go do metalowego blatu. Nad nim żarzyła się mała lampka, zwisająca z sufitu, dająca nikły obraz na sytuację, w której się znajdował, sytuację bez wyjścia…
W stronę jego twarzy zbliżało się mechaniczne ramię. Poczuł, jak mała igła wbija się w jego skroń. Użądlenie. I głos:
Od tej chwili jesteś nasz. W twej głowie tkwią dwa kubixy.
Dzięki nim przeżyjesz.
Za chwilę załadujemy ci informacje dotyczące nowego świata.
Stracił przytomność. Nie wiedział, ile czasu minęło, zanim się obudził. Poczuł ogromny ból głowy. Co się stało? Ten ból... To pewnie przez ten czip… I gdzie jest Lucy?
Rozejrzał się. Znajdował się w jeszcze innej, ogromnej przestrzeni. Wokół niego przelatywały bliżej nieokreślone płonące kształty. ,,Biolity - tutaj?” - przemknęło przez jego myśli. Kawałki elektromagnesów oddziaływujących wzajemnie na siebie nie dotykały go jednak.
Pod swoimi stopami miał szorstką nawierzchnię, która kończyła się kilka metrów dalej. Podszedł tam i spojrzał w dół. W tym momencie serce podskoczyło mu do gardła. Przed nim znajdowała się ogromna przepaść. Odsunął się od krawędzi i próbował uspokoić. Otarł pot z czoła. Dopiero w tym momencie poczuł, że maska, którą miał na twarzy, zniknęła. W końcu zaczął z powrotem spokojnie oddychać. Zebrał myśli.
Kubixy – mówili, że mam w nich jakieś informacje. Tylko jak je wydobyć? No i co się stało z tą maską na mojej twarzy? Miała zginąć, kiedy dokonam słusznego wyboru...
W tej chwili zobaczył cyfrową książkę. Leżała jak gdyby nigdy nic nieopodal. Podniósł ją. Na cyfrowej stronie, jakby w hologramie wyświetlił się komunikat:
Tylko dla zaczipowanych.
Uzyskano kod dostępu, czip zgodny:
*********
Twoją misją jest znalezienie ,,ludzkiego robota’’.
Co to jest "ludzki robot"?! Gdzie ja mam go niby znaleźć?! Jak ja się stąd wydostanę? - myślał.
Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się elektroplazma. Niczym ziemska lawa zmierzała w jego stronę w niewiarygodnie szybkim tempie. Przerażony nie wiedział, jak postąpić. Zbliżył się do krawędzi platformy. Spojrzał w dół.
Co ja mam robić?! Przecież nie skoczę z takiej wysokości!
Odwrócił się. Plazma naszpikowana elektronami była tuż za nim. Musiał zaryzykować.
Raz kozie śmierć! - krzyknął.
Zamknął oczy. Zrobił krok naprzód. I poczuł, że... nie spada.
Magnetyczna przestrzeń tworzyła połączenia niewidzialne dla ludzkiego oka. Wisiał, a może latał. Był zdezorientowany. Był zaskoczony.
Muszę się skupić - motywował sam siebie.
Zamknął oczy. Wyobraził sobie, że powoli opada. Udało się! Mózg człowieka rzeczywiście może wszystko - przerywa nawet sieci magnetycznej przestrzeni. Stał teraz cały i zdrowy na nieznanej planecie, może asteroidzie. Był tak bardzo zmęczony, że najchętniej zasnąłby w tej odludnej przestrzeni. Dookoła niego nie było nic prócz gwiezdnego pyłu i delikatnego szumu gwiezdnych iskier.
Zrobił jednak krok naprzód. Jego mapa przestrzenna się zaktualizowała. Kubixy dalej działały.
Był w Iksylandii. Dostał szczegółowe wytyczne dotyczące misji. Księga wybrała najkrótszą drogę do celu. Wyprawa miała zająć trzy gwiezdne dni . Sam rozpoczął mozolną wędrówkę. Delikatny astralny pył wkrótce zamienił się w bagnistą, metaliczną maź. Drugiego dnia napotkał dodatkowo gradowe wiry, które zatrzymały go na kilkanaście cybergodzin. Dobrze, że miał ze sobą tagule...
Idąc, drogami Iksylandii, Sam mijał różnego rodzaju dziwne stworzenia. Nie wiedział, jak się przy nich zachować. Czuł lęk, który coraz częściej zamieniał się w ciekawość.
Co się ze mną dzieje? Coś jest nie tak?! Zaczynam wariować? A może to wszystko prawda?! Raczej to pierwsze. Cz… czy to jest źródełko? Za ... zaraz ono jest wypełnione...mlekiem!? Różowym mlekiem?! Ja chyba śnię. Do tej pory ufałem swemu rozumowi. Teraz nie wiem, co jest prawdą. Nigdy nie wierzyłem w tego typu zjawiska. Obca planeta, obca kraina i swojskie, ziemskie mleko ze źródełka? Och, jestem taki spragniony... Taka okazja może się już nigdy nie zdarzyć. Przecież tylko głupiec nie napiłby się różowego mleka.
I już chciał zaczerpnąć ze źródła, gdy niespodziewanie ono zniknęło, rozpłynęło się w nieznanym, zginęło w otchłani umysłu Sama. Coś się jednak zmieniło. Chłopak pierwszy raz od dłuższego czasu pomyślał o Lucy.
Upadł wyczerpany. Nie miał już sił iść. Wiedział, że musi odpocząć. Skulił się na maleńkiej cybermacie i próbował zasnąć. Było mu jednak zbyt gorąco. Zaczął się pocić. Krople spływały mu po twarzy. Stracił przytomność. Nagle przed oczyma wyświetlił mu się następujący napis:
Musisz ruszać w dalszą podróż!
Chłopak niespiesznie podniósł się. Niespodziewanie dla niego z mazistego podłoża wyłoniła się srebrzysta miksta. Zaskoczony Sam ostrożnie uniósł ją i podparłszy się nią - niczym laską - ruszył w dalszą drogę.
Mijały kolejne cybergodziny. Chłopak dążył do wskazanego celu. W końcu stało się to, na co czekał. Młody Cortland zobaczył ogromny cień wyłaniający się zza wydmy. Po kilku sekundach, zauważył postać blaszanego robota. Był podobny do baldury - istoty doskonałej. Na jego twarzy widniał nieśmiały uśmiech. Automatyczny młodzian wydawał się Samowi sympatyczny. Coś powiedział:
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………....
01000100 01101111 01100010 01110010 01111010 01100101 00101100 00100000 11000101 10111100 01100101 00100000 01101101 01101110 01101001 01100101 00100000 01111010 01101110 01100001 01101100 01100001 01111010 11000101 10000010 01100101 11000101 10011011 00100001 00100000 01001101 01100001 01101101 00100000 01100100 01101100 01100001 00100000 01000011 01101001 01100101 01100010 01101001 01100101 00100000 01101011 01101111 01101100
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………....
Dobrze, że mnie znalazłeś! Pomogę ci!
Wkrótce poznasz swą tożsamość i odnajdziesz Lucy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz