poniedziałek, 14 listopada 2016

Piękna nieznajoma




O WSCHODZIE SŁOŃCA, nim jeszcze kogut zdążył zapiać, stanęli u bram wioski. Ciężka, żelazna brama złowieszczo skrzypiała na porannym wietrze, a mosiężne KŁÓDKI miarowo uderzały o nią.
Decimus poczuł dreszcz grozy i PRZERAŻENIE
„To przeklęte miejsce” - pomyślał, lecz natychmiast odrzucił myśl tę, nie chcąc być posądzonym o tchórzostwo. Na ramieniu odczuwał coraz słabszy oddech Lucjusza.

-Tak więc, w imię Boże – krzyknął i stanowczym ruchem pchnął ciężkie wrota.

W tej samej sekundzie, kruk czarny jak smoła nadleciał nie wiadomo skąd i przeraźliwym krzykiem przerwał złowieszczą ciszę. Ku jego zdziwieniu, oczom ukazała się całkiem zwyczajna osada. Drewniane chaty pokryte były strzechą, a z kominów cienką strużką ulatywał w górę dym z domowych pieców. 
Przy drzwiach spały psy, a w ogródkach słychać było odgłosy ptactwa domowego – kur, kaczek i gęsi. 
Po wąskiej i wydeptanej ścieżce, między domami, biegały dzieci... Ten właśnie widok obudził w Decimusie wspomnienia: „ Kiedyż to było, gdym ja, beztrosko biegał po świecie. 
Marzyłem o czynach odważnych, prawym życiu i o... och, po cóż budzić te obrazy, tyle lat minęło... a jednak wciąż miejsca takie jak te sprawiają, że słyszę..., widzę..., czuję... - to, co wydaje się być dawno zapomniane. 
Dobry ze mnie inkwizytor, zacnie wypełniam swe zadania, lecz gdzie bym nie poszedł, czego bym nie zrobił, to niechlubne wspomnienie zawsze do mnie powróci. 
O ja nieszczęsny, kiedyż to wyrwę się z jego przebrzydłych macek...?”.

Na ten czas ze wspomnień wyrwał go jęk Lucjusza, a ich oczom ukazał się widok iście niespodziewany – otóż przed nimi stanęła pięknej urody panna, o włosach skrzących się złotem jak dojrzałe łany zboża, oczach błękitnych jak niebo po BURZY i ustach czerwonych jak korale jarzębiny. Jej szata połyskiwała w porannym słońcu jak srebrzysta zorza, a skóra jej białą była jak najdoskonalsza perła. „Skądże tu pośrodku głuchej puszczy, w maleńkiej osadzie, na wiejskiej dróżce tak urodziwe dziewczę?” - pomyślał Decimus. Opanował się jednak szybko i rzekł.

-Jam jest Decimus, posłany ku Wam przez papieża Innocentego, a to druh mój Lucjusz. Ranny jest i potrzebuje natychmiastowej pomocy.

Dziewczyna w milczeniu zaczęła prowadzić ich w kierunku pobliskiej chaty. Decimus chcąc przerwać niezręczną ciszę, rozpoczął rozmowę:

-Doszły nas słuchy, iż wioska ta czarciej MAGII jest pełna.

Tajemnicza postać nadal nic nie mówiła. Powolnym krokiem zmierzała w stronę chaty. Zapukała do drewnianych drzwi. 
Po dłuższej chwili usłyszeli dźwięk przekręcania w DZIURCE żelaznego KLUCZA. Drzwi zaskrzypiały i OCZOM przybyszy ukazał się właściciel chaty. Donośne pukanie najwyraźniej zbudziło go z głębokiego SNU i z pewnością nie spodziewał się gości. Burknął coś pod nosem i nie zadając żadnych pytań, wpuścił ich do środka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz