poniedziałek, 10 października 2016

Przewodnik


Sam uznał, że nie może zamęczać się pesymistycznymi myślami i musi skupić się na swoim zadaniu: odnalezieniu Lucy i zdobyciu swoich wspomnień. Poczuł, że coś go uwiera na wysokości klatki piersiowej. Z kieszeni wyciągnął mały, szorstki zwitek z papieru. Zaciekawiony rozwiązał supełek i rozwinął karteczkę. Wiadomość była krótka i dziwna: Spójrz za siebie.
***
Ułamek sekundy… Trzask… Skrzypienie zawiasów… Noc, biała poświata, metaliczny zapach płynu do układu limfatycznego androidów i dronów.
***

Przez chwilę świadomość Sama ucięła sobie podróż w nieznane. Powróciwszy do rzeczywistości (czy aby na pewno bardziej realnej niż migawki z nieznanych miejsc?), chłopiec, trochę przerażony obrócił się i rozejrzał, lecz nikogo nie ujrzał.

- Tutaj, na dole! - usłyszał cichy głos, w którym czaiła się pradawna istota.
- Kim jesteś?! - krzyknął przestraszony Sam.
- Nazywam się Ramon, jeśli musisz wiedzieć, Samie Cortlandzie.
- Cortlandzie? - wyszeptał Sam. A więc jednak nie był jedynie Samem, jednym z setek, ba, tysięcy innych Samów w całej galaktyce. Z jego oka wypłynęła jedna łza, jakby oddając trochę miejsca na wspomnienie, kolejne do jego marnej kolekcji.
- Wystarczy tych wzruszeń, bo za chwilę i ja się popłaczę. Za mną! - mlasnął językiem Ramon. Sam opamiętał się, otarł łzę i spojrzał w dół. Ujrzał okrążającego go chrabąszcza, jakby skarabeusza z połyskliwym pancerzem. Kolejny android. Ale może jednak nie do końca?

Chłopak uznał, że nie ma nic do stracenia. Przypomniał sobie, że ten zawsze mówił: Nieważne, co się dzieje, zawsze ufaj mniejszemu. Podjął krok pradawnego żuka. Po drodze próbował dowiedzieć się czegokolwiek od skarabeusza, ale ten nie zdradził wiele. Byli w Ersylandii - krainie znajdującej się pomiędzy wymiarami. Tylko nielicznym udało się uratować, a resztę Ziemian zamknięto w więzieniach lub zabito. Chłopak był załamany.

Owad szybko pobiegł na swoich małych nóżkach w stronę lasu, a Sam podążał niepewnie za nim. Przemierzał przez jakieś błoto i zostawiał za sobą ślady. Uwagę chłopca przykuło niebo - nieziemskie: granatowe, mroczne, pełne gwiazd. Sceneria była niesamowita: im bliżej lasu, tym drzewa coraz bardziej wydawały się zrobione z... metalu. W pobliżu nie widać było ani domów, ani wieżowców. Sam i skarabeusz zatrzymali się przed największym dębem. Niespodziewanie część drzewa odchyliła się niczym drzwi i weszli do wnętrza. W środku było dziwnie. Wszystko było srebrzyste, nawet rośliny. Sam zajrzał do pierwszego pomieszczenia i zobaczył ogromną szklaną szafę, całą wypełnioną maskami. Każda z nich miała inny wyraz twarzy.

- Witaj Samie. Czekaliśmy na ciebie - powiedział wysoki mężczyzna.
- Na mnie? Ale… jak to?
- Czas zaczynać - rozległ się komunikat androida, który czekał przy drzwiach.
- Co zaczynać? - próbował dowiedzieć się Sam.
- Dobrze już idziemy - odpowiedział mężczyzna, nie zwracając uwagi na wiszące w powietrzu pytanie. - Chodź, chłopcze. Załóż jedną z masek.

Sam czuł, że sprzeciw wobec nieznanego nic nie da. Założył maskę, po czym poczuł coś dziwnego: maska jakby zaczęła wchłaniać jego twarz.

- Nie! Co się dzieje? Dlaczego…?
- Zaufaj chłopcze swojemu wyborowi, a wtedy - gdy przyjdzie czas - być może uda ci się zdjąć maskę.

Zrezygnowany Sam opuścił ręce, walczące dotąd z maską i posłusznie ruszył za przewodnikiem. Szli przez długi korytarz w dół. Gdy otworzyły się drzwi, Sam - którego rysy schowały się pod obcą maską - ujrzał dziewczynę, która była połączona świetlnymi promieniami z trzema androidami znajdującymi się w pomieszczeniu o przeszklonych ścianach. Początkowo Sam myślał, że ona steruje nimi, po chwili jednak zdał sobie sprawę z tego, że to ona jest pod ich kontrolą. Zauważył skrzynkę oznaczoną plusem i przez moment rozważał, co go czeka, ale wtedy...
***
Pisk… Drażniące oczy światło lampy… Próby wyrwania się z niemożności… Ucisk metalowych śrub… Przy najmniejszym ruchu paraliżująca niemoc i świdrujący w uszach dźwięk odlatującej maszyny.
***

Coraz krótsze urywki świadomości, strzępy i skrawki - dokąd to prowadzi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz