środa, 12 października 2016

PRZEBUDZENIE



Błażej był bardzo zestresowany. Powoli nadchodziła godzina spotkania. Miał coraz większe wątpliwości, serce waliło mu jak szalone. Był już ubrany – starannie i z wielką dbałością o szczegóły. Chciał zrobić dobre wrażenie na dziewczynie i punktualnie dotrzeć na umówione miejsce. Gdy zauważył, że dochodzi godzina 16.00, szybko wybiegł z mieszkania.

W połowie drogi zorientował się, że zostawił bukiecik pięknie ułożonych konwalii na szklanej etażerce w sypialni. Zawrócił, mimo że zostało mu niewiele czasu. Wpadł do mieszkania, złapał kwiatki i pędem wybiegł z domu. Wyobrażając sobie dziewczynę, czekającą na niego przy fontannie, nie zwracał uwagi na ruch uliczny, dość intensywny o tej porze. Co chwila patrzył nerwowo na zegarek. Bał się, że się spóźni. Wbiegł na pasy nie rozglądając się. Nagle czas jakby zwolnił. Błażej poczuł silne uderzenie, a po chwili ogromny ból. Nie zauważył nadjeżdżającego samochodu. Kierowca czerwonego audi nie zdążył zahamować. Chłopak stracił przytomność. Wokół zebrała się grupa ludzi. Jedni usiłowali coś robić, inni tylko stali i patrzyli bezradnie, niektórzy robili zdjęcia. Ktoś najbardziej obrotny wezwał pogotowie. Karetka zjawiła się w kilka minut. Ratownicy zabrali chłopaka do szpitala.

***
– Panie doktorze, jak z nim? – zapytała rozpaczliwym głosem matka.
– Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby się obudził. Najważniejsze, żeby pani nie traciła nadziei.
To były pierwsze słowa, które dotarły do Błażeja. Nie mógł się ruszyć, nie mógł nic powiedzieć, nie wiedział, co się dzieje. Chciał otworzyć oczy, ale szpitalne, białe światło oślepiało go. Zauważył tylko zarysy dwóch pochłoniętych rozmową osób. Chciał coś do nich powiedzieć, ale nie mógł wydobyć z siebie ani słowa. To było okropne, przerażające uczucie! Maszyny zaczęły rejestrować szybsze bicie serca. Lekarz podszedł do łóżka chłopaka.
– Błażej, Błażej słyszysz mnie? – zapytał – Już wszystko w porządku.
– Panie doktorze, co się dzieje?! – krzyknęła mama.
– Błażej odzyskał przytomność – odpowiedział doktor. – Potrzebuje teraz ciszy i spokoju. Wyjdźmy na zewnątrz.
Chłopak powoli zaczął odzyskiwać czucie w rękach i nogach. Dotarło do niego, że jest w szpitalu, ale nie wiedział, co się stało, nie poznawał nawet własnej mamy. Bezwładnie leżał przez kilka dni. Pewnego ranka odwiedziła go młoda dziewczyna. Była bardzo uprzejma, pytała o samopoczucie. Czas, jaki zajęła mu rozmową, upłynął błyskawicznie. Następnego dnia Błażej postanowił zapytać lekarza o nieznajomą, która tak skutecznie poprawiła mu nastrój. Okazało się, że odwiedzała go bardzo często. I to przez całe cztery lata, bo tak długo był w śpiączce. Przeżył szok kiedy mu to powiedziano. Nie potrafił przyzwyczaić się do myśli, że jest już dorosły. Postanowił na razie o tym nie myśleć. Wolał skupić się na dziewczynie. Oszałamiała go myśl, że ona była tu z nim niemal każdego dnia, do późnego wieczora. Zwierzała mu się, opowiadała o bieżących sprawach i czytała książki. Teraz nareszcie monolog mógł przerodzić się w rozmowę.
Radość z tych rozmów rosła z dnia na dzień. Kiedy tylko dziewczyna pojawiała się w drzwiach, Błażej czuł w sercu przyjemne ciepło, zaś z chwilą pożegnania powracało uczucie osamotnienia i pustki. Zawsze gdy odchodziła, odprowadzał ją wzrokiem niczym baśniową istotę, której może już nigdy nie spotkać. Wszyscy zauważyli, że chłopak zakochał się bez pamięci. Dziewczyna miała na imię Iga.
Upłynęło kilka miesięcy, zanim Błażej znowu mógł stanąć w miarę pewnie na własnych nogach i pomyśleć o powrocie do normalnego życia. Czuł się jak po długiej i męczącej podróży, która wreszcie zbliża się do kresu. A Iga była zawsze tuż obok. Zawsze gotowa wesprzeć, pomóc, pocieszyć i dodać sił. Błażej nie mógł pozbyć się wrażenia, że już kiedyś, w dawnym życiu znał tę dziewczynę, ona jednak gorliwie zaprzeczała, uparcie twierdząc, że poznała go dopiero w szpitalu, kiedy przypadkiem zajrzała do jego sali przechodząc korytarzem.
Pewnego majowego ranka chłopak po raz pierwszy o własnych siłach opuścił szpitalne mury, by sprawić swojej dziewczynie niespodziankę. Nie zadzwonił do niej, nie uprzedził o swoich zamiarach. Udał się do kwiaciarni. Dokładnie przypatrywał się kolorowym wiązankom i dzbanom pełnym cudów natury, których nawet nazwać nie potrafił.. W pewnym momencie jego wzrok zatrzymał się na białych dzwoneczkach konwalii. Chłopak na moment zamarł, miał wrażenie, że błyskawica przecięła mu głowę na pół. I nagle wszystkie wydarzenia sprzed wypadku, sprzed tych czterech lat wyciętych z życia, powróciły i przesunęły mu się przez pamięć jak film puszczony w przyśpieszonym tempie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz