To był piękny, słoneczny poranek. Czyste niebo, delikatne podmuchy morskiej bryzy... Ten dzień zapowiadał się znakomicie dla załogi statku "Morski Smok". Pasażerowie z zadowoleniem wchodzili na pokład. Nie sprawiało im kłopotu pozostawienie swoich domów i rodzin, choć wiedzieli, że szybko nie powrócą z podróży.
Młodzi, uzdolnieni, bogaci ludzie, chcący się oderwać od szarej rzeczywistości, planowali opłynąć świat dookoła w 80 dni niewielkim żaglowcem. Wyprawa ta była owocem 3-letnich przygotowań Kapitana Pioruna i jego załogi.
Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Gapie patrzyli ze zdumieniem i odrobiną zazdrości na przepiękny żaglowiec stojący w gdańskim porcie. Na trap jako ostatni pasażer wchodził starszy zgarbiony mężczyzna. Załoga patrzyła na niego z zainteresowaniem i pewną dozą wątpliwości. Na oko 70-letni, posiwiały jegomość spoglądał na pasażerów spod krzaczastych brwi. W ręce, mimo bezchmurnej pogody trzymał parasol. Wyglądało jakby zastępował mu laskę. Wszystkich zastanawiało, dlaczego staruszek zdecydował się na udział w tak ryzykownym rejsie. Strojem także odróżniał się od innych. Miał na sobie stary garnitur. Z widocznych przetarć można było wywnioskować, że pamięta on bardzo dawne czasy, a właściciel albo jest do niego bardzo przywiązany, albo też nie stać go na nowy. Kołnierzyk ozdabiał fantazyjnie zawiązany krawat.
Jeden z pasażerów zaciekawiony starcem, chcąc dowiedzieć się o nim czegoś więcej, podszedł i zapytał o imię. Ten tylko odburknął pod nosem:
– Może być Manolin – i poszedł z bagażami do kajuty. Żaglowiec wyruszył z portu.
Przez kolejne kilka dni pogoda dopisywała. Uczestnicy mieli ze sobą spędzić sporo czasu, więc zaczęli się coraz lepiej poznawać, co bardzo ułatwiało współpracę. Na statku panowała całkiem przyjazna atmosfera. Tylko Manolin wyróżniał się swoim zachowaniem. Nie rozmawiał z nikim. Całe dnie przesiadywał w swojej kajucie. Tylko wieczorami wychodził na zewnątrz, podziwiał zachód słońca, a każdą noc spędzał pod gołym niebem. Zabierał ze sobą na pokład tylko małe liczydełko i przesuwał koraliki, jakby coś odliczał.
Zdawałoby się, że reszta załogi nie zwraca na niego uwagi, a nawet ignoruje jego dziwne zachowania. Było jednak wręcz przeciwnie. Nie było osoby, w której nie wzbudził zainteresowania. Młody marynarz, na którym Manolin zrobił piorunujące wrażenie, obserwował go szczególnie wnikliwie. Pewnej nocy postanowił wkraść się do kajuty starca. Poczekał, aż ten wyjdzie, jak każdego wieczoru, i zakradł się pod drzwi. Niestety, zamknięte były na klucz. Manolin musiał trzymać tam coś bardzo cennego.
Marynarz schylił się i spojrzał do środka przez dziurkę od klucza. Zobaczył tylko kawałek stolika, a na nim dziwnie ozdobione, drewniane pudełko sporych rozmiarów. Nie wiedział, skąd ta ciekawość, ale musiał dowiedzieć się, co jest w środku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz