Co to miało znaczyć? -zastanawiał się Sam.
Nie pamiętał nic, a nagle ma rozwiązać zagadkę? To graniczy z cudem.
Wypuście mnie z tego kręgu, muszę pomyśleć! - wykrzyczał.
W tym momencie androidy odpuściły. Chłopak odetchnął z ulgą. Cała sprawa wydawała się coraz bardziej pogmatwana. Zamiast wyjaśnień, których oczekiwał, otrzymywał kolejne tajemnice. Nie podobało mu się to. Jedyną rzeczą, o której marzył, był sen. Powieki ponownie robiły się ciężkie, oddech równy i płytki. Poczuł, jak upada. Chłód posadzki sprawił, że gęsia skórka pokryła jego ciało. Nagle ujrzał uśmiechniętą Lucy. Była w chabrowej fikuśnej sukience. Śmiejąc się, opowiadała o planach na przyszłość. Ciągle wymieniała jakieś imiona. Dean, Sky, Eden...Kim byli ci ludzie? Próbował odtworzyć w pamięci przynajmniej ich wygląd, lecz się nie udało.
Mimo to wiedział, że właśnie te osoby miała na myśli jego siostra. W tym momencie obudził się. Znajdował się w małej sypialni, wyglądała jak te na Ziemi. Na stoliku nocnym czekała na niego miska pełna ćwiartek jabłek. Pod nią ujrzał kartkę.
Instrukcja dotarcia do wspomnień
Wiem, że pan Charles nie należy do najmilszych ludzi, lecz nie miej mu tego za złe. Jest dość bezpośredni. Myślę, że to, czym zamierzam się z Tobą teraz podzielić, przyda Ci się.
- Oddychaj głęboko.
- Wycisz się.
- Skup na własnych myślach.
- Skieruj je w stronę strzępków wspomnień.
- Pochłaniaj każdą, nawet najmniejszą informacje. Ona jest bardzo ważna.
- Po 30 minutach takiej sesji pozwól sobie odpocząć.
- Powtórz cały proces.
Jest to dość pracochłonne zadanie, jednakże jesteś na tyle silną osobą, że powinieneś sobie z tym poradzić. W przypadku problemów zgłoś się do mnie.
Karolina
Zmieszany, rozglądając się po pomieszczeniu, dostrzegł okno, którego wcześniej najwidoczniej nie zauważył. Podszedł bliżej i ujrzał tęczę z nieznaną mu postacią. Postanowił skupić na niej swój wzrok i nagle znalazł się w miejscu, na które przed chwilą patrzył ze swojego pokoju. Po szybkim rozejrzeniu się dostrzegł tuż obok siebie księżyc. Zdziwił się nie na żarty i już miał coś powiedzieć, gdy nagle usłyszał:
-To Księżyc Wspomnień. Rzadko kto ma zaszczyt z niego skorzystać i mam nadzieję, że wykorzystasz to mądrze. Mam nadzieję…
Sam nie zdążył się zastanowić, a już zaczął się rytuał przedstawiony przez Karolinę, a może nie Karolinę? Szybko jednak przestał o tym myśleć, ponieważ był już przy trzecim punkcie instrukcji. I stało się.. Wylądował w swojej głowie, jeśli można było to tak nazwać, gdyż nic tam nie było poukładane. Skupił się jeszcze bardziej. Czuł jak zatacza się w czymś, co zna, lecz nie może sobie tego przypomnieć. Wtedy, jakby za jednym oddechem, ujrzał ponownie Lucy.
Wspomnienia ponownie zaczęły wracać, przynajmniej niektóre. Lucy tym razem była zapłakana, roztrzęsiona, kurczowo trzymała coś w dłoniach. Krzycząc, ile sił w płucach, prosiła o pomoc, lecz żadna nie nadeszła. Sam, widząc to wszystko, był bliski załamania. Co tak naprawdę stało się z jego siostrą? Kto ją porwał? Jakie mogła mieć zdolności? Nagle poczuł powiew zimnego powietrza. Skoro znajdował się w swoim własnym umyśle, mógł sobie wyobrażać przeróżne rzeczy. Skupił się mocno, a wówczas pojawiło się za nim ognisko. Usiadł przy nim. Oglądał swoje ręce, całe były w bliznach, zadrapaniach i strupach. Schował w nich twarz, nie mógł już wytrzymać. To wszystko było dla niego takie ciężkie, niezrozumiałe. Pytał się sam siebie, dlaczego jego musiało to wszystko spotkać. Ze łzami w oczach położył się i powoli zasnął. Obudził się wypoczęty. Tuż obok niego znajdowało się coś, co przypominało telefon komórkowy. Zdziwiony nacisnął jeden z jego klawiszy. Na środku ekranu pojawiła się wiadomość: “Ruszaj dalej, nie masz wiele czasu, a droga cię czeka długa.”
Ponownie ogarnął go lęk. Wiedział, że musi jak najszybciej odnaleźć Lucy. Skoro droga jest długa, a on, niestety, nie porusza się najszybciej, musiał znaleźć jakiś środek transportu. Pierwsze, co przyszło mu na myśl, to żółw. Zaczął zastanawiać się, w jaki sposób będzie on jechał na takim małym żółwiu? Poczuł, że nad jego głową lewituje coś ogromnego. Nie mylił się. Był to android przypominający żółwia. Zleciał on na dół, a Sam wspiął się na niego. Wyruszył dalej.
Mijali przeróżne krainy. Każda wyglądała inaczej. Jedna była pokryta metalem, druga błyszczącą folią, a jeszcze inna fioletowymi i ostrymi jak brzytwa kamieniami. Po dłuższym locie wylądowali w jednym z takich miejsc. Było pełne wody. Mimo że chłopak stanął w kałuży, jego obuwie było suche. Nie mógł również dotknąć wody. Brnął w niej do przodu, zmierzając do widocznego w oddali blaszanego domku. Gdy dotarł do celu, spostrzegł, że nie ma drzwi. Przypomniał sobie, że może przecież sam je ,,stworzyć”. Skupienie przyniosło rezultaty. Z zewnątrz chatka wyglądała na zaniedbaną, a przede wszystkim małą. Natomiast gdy znalazł się w środku, wszystko wydawało się nienaturalnie wielkie w stosunku do niego. Czuł, że im dłużej będzie przebywał w tym przedziwnym miejscu, tym ciężej będzie mu się z niego wynieść. Ponadto doskwierał mu uporczywy głód. Długo nie myśląc, chłopak przywołał talerz po brzegi wypełniony ciastkami. Po ich zjedzeniu zapomniał, co ma zrobić. Błąkał się po wielkich salach i korytarzach, aż trafił do tajemniczego salonu, który składał się z równie wielkiego labiryntu. Sam był ciekaw, co się znajduje na drugim końcu, dlatego natychmiast do niego wszedł. Czuł, jak oblatuje go strach. Miejscami światła gasły i wtedy wyłaniały się z ubytków w podłodze robaki. Kiedy próbował je odgonić, wtedy go gryzły, po czym obumierały na jego ciele. Nagle jakby się uspokoiło. Światło nie gasło i nawet robactwo nie wychodziło. Zadowolony Sam myślał, że nic mu już nie przeszkodzi w dojściu do końca labiryntu, aż tu nagle... Zza dużego kartonowego domku wyłonił się wielki byk, który zaczął tak szybko biec, że mało biedny chłopiec nie połamał sobie nóg. Nieopodal rosło ogromnie szerokie drzewo, przypominające kształtem tajemniczą szafę. Chłopiec, nie myśląc długo, schronił się szybko za nim, aby uniknąć zderzenia. Kiedy ogromne zwierzę przebiegło, wystraszony Sam pobiegł, ile sił w nogach, poszukując wyjścia. Skręcając w uliczkę, zauważył planetę. Przemówiła do niego i zaoferowała pomoc w wydostaniu się z labiryntu za pomocą teleportacji. Nie minęło kilka sekund, a Sam był już poza obszarem zagrożenia. Stanął i zaczął zastanawiać się, gdzie teraz się udać.
Ciąg dalszy nastąpi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz