- HANKA! - zawołał ktoś. Z zaniepokojeniem patrzyłam na swoją krwawiącą rękę. Czułam, jak pulsuje mi głowa. Obraz przed moimi oczami rozmazywał się. Zaczęłam osuwać się po ławce… W ostatniej chwili, sekundę przed upadkiem na ziemię, wpadłam w ramiona kuriera. Byłam przerażona! Skąd on się tutaj wziął? Chwyciłam za szydełko w odruchu samoobrony, wtedy...
Usłyszałam uspokajający, cichy głos: “Spokojnie, już wszystko dobrze. Chyba dzisiaj z powodu deszczu meteorytów jakieś dziwne rzeczy się dzieją, bo i mi się zakręciło w głowie. Nic Ci się nie stało?”. Odpowiedziałam zbulwersowana: “Skąd znasz moje imię?!”, usłyszałam rozbawienie w jego głosie, kiedy z uśmiechem na twarzy powiedział: “Przecież ostatnio dostarczałem Ci kwiaty od tajemniczego wielbiciela, nie pamiętasz?”.
Wtedy przypomniałam sobie - wiedziałam, że skądś znam tę twarz. Szybko spojrzałam na zegarek na mojej lewej ręce, by odwrócić wzrok od mężczyzny. Kilkanaście stóp na zachód ujrzałam nadchodzącego Marka. Był bardzo zdziwiony, że jestem w ramionach nieznanej mu osoby. Wtedy zorientowałam się, że nadal siedzę w objęciach kuriera! Szybko odsunęłam się od niego i usiadłam na ławce. Marek podszedł do mnie, zupełnie pomijając fakt, że kurier nadal siedział obok.
- Hej...- powiedział ze skwaszoną miną.
- Co ci jest?
- Jestem zły, bo właśnie mnie wylali z pracy. I co ja teraz ze sobą zrobię?
- Jest ciepły wieczór. Spójrz tylko na ten księżyc w pełni. Chodź. Na poprawę humoru stawiam kawę.
Marek nic nie odpowiedział, tylko ruszył za mną do kawiarni niedaleko. Czułam się trochę dziwnie, zostawiając kuriera samego na ławce, ale trudno. Teraz muszę jakoś pocieszyć Marka. Weszliśmy i usiedliśmy obok okna, by móc podziwiać spadające gwiazdy. Spojrzałam na menu i bardzo, ale to naprawdę bardzo zdziwiło mnie tam danie: Strzała Amora. Czyżby to coś oznaczało? Po chwili już o tym zapomniałam, ponieważ przyszła kelnerka. Zamówiliśmy napoje i po kilku chwilach spytałam:
- Dlaczego cię zwolnili?
- Zostałem oskarżony o romans z jedną z kursantek.
Prawie wyplułam kawę na Marka, gdy to usłyszałam.
- Ale to nieprawda! To ona się na mnie rzuciła.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nagle Marek rozpromienił się i szybko wstał. Chciałam zrobić to samo, lecz ruchem ręki pokazał, żebym tego nie robiła. Uklęknął obok mnie i powiedział: “Haniu… Wyjdziesz za mnie?”. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Bardzo go kochałam, ale czy znałam go wystarczająco długo, aby za niego wyjść? W tej chwili dostrzegłam spinki u mankietów jego śnieżnobiałej koszuli. Były w kształcie żółwi. Dlaczego żółwi? “Co o tym sądzisz? Chciałabyś tego?” - jego pytanie wyrwało mnie z rozmyślań, po chwili cicho powiedziałam: “Tak”. Marek wykrzyczał: “Naprawdę za mnie wyjdziesz?! Ludzie! Słuchajcie! Ta dziewczyna za mnie wyjdzie!!!”, nie zwracając uwagi na moje zakłopotanie.
Ludzie zaczęli krzyczeć i bić brawo, a on wstał z kolan, objął mnie i pocałował. To było najpiękniejsza chwila w moim życiu: będę miała męża!
Po kilku miesiącach wprowadziłam się do mojego narzeczonego. Ach, jak ja lubię to słowo. Marek znalazł nową pracę jako instruktor jazdy w innej szkole. Pewnego dnia musiał wyjść wcześniej do pracy, bo miał ekstra lekcje, a ja z nudów postanowiłam, że posprzątam w jego gabinecie i powyrzucam niepotrzebne rzeczy. Nagle moją uwagę przykuł breloczek. Był mały, lecz nie jego wielkość mnie zainteresowała, lecz kształt. Była to piramida w kolorze piasków Egiptu w świetle księżyca. Nagle przypomniałam sobie, że Marek niedługo ma urodziny, a ja jeszcze nie mam dla niego prezentu. Pomyślałam o wycieczce zagranicznej na tydzień, może dwa. Zasiadłam do jego komputera, aby poszukać jakiejś oferty last minute. Gdy otworzyłam przeglądarkę, ujrzałam stronę Zsympatia.pl. Coś o tym niedawno słyszałam, a może widziałam reklamę w telewizji? Tyle, że to strona dla… singli, którzy znajdują tam sobie partnerów. Zaraz, zaraz… O co tu chodzi? Po co Marek miałby wchodzić na tę stronę? O nie, czyżby…? Okazało się, że - zapewne z powodu porannego pośpiechu - Marek się nie wylogował. Szybko przejrzałam rozmowy na tej stronie i zatrzymałam się przy niejakiej Beacie. Przeczytałam ich konwersację (zaczęło się ponad miesiąc temu!), z której wynikało, że dzisiaj mają się spotkać w kawiarni, w której mi się oświadczył. Nagle posmutniałam, a jednocześnie byłam na niego wściekła. Wyprowadzę się… Tak, muszę to zrobić. Spakowałam wszystkie moje rzeczy do torby i już miałam wychodzić, ale pomyślałam, że napiszę dla niego list, nie chciałam mieć z nim już nic wspólnego, nie dopuszczałam myśli o rozmowie. Marek jednak wrócił wcześniej, na szczęście byłam już spakowana, więc wręczyłam mu list ze złością i łzami w oczach, po czym wyszłam bez słowa, rzucając w niego pierścionkiem zaręczynowym.
Wtedy przypomniałam sobie - wiedziałam, że skądś znam tę twarz. Szybko spojrzałam na zegarek na mojej lewej ręce, by odwrócić wzrok od mężczyzny. Kilkanaście stóp na zachód ujrzałam nadchodzącego Marka. Był bardzo zdziwiony, że jestem w ramionach nieznanej mu osoby. Wtedy zorientowałam się, że nadal siedzę w objęciach kuriera! Szybko odsunęłam się od niego i usiadłam na ławce. Marek podszedł do mnie, zupełnie pomijając fakt, że kurier nadal siedział obok.
- Hej...- powiedział ze skwaszoną miną.
- Co ci jest?
- Jestem zły, bo właśnie mnie wylali z pracy. I co ja teraz ze sobą zrobię?
- Jest ciepły wieczór. Spójrz tylko na ten księżyc w pełni. Chodź. Na poprawę humoru stawiam kawę.
Marek nic nie odpowiedział, tylko ruszył za mną do kawiarni niedaleko. Czułam się trochę dziwnie, zostawiając kuriera samego na ławce, ale trudno. Teraz muszę jakoś pocieszyć Marka. Weszliśmy i usiedliśmy obok okna, by móc podziwiać spadające gwiazdy. Spojrzałam na menu i bardzo, ale to naprawdę bardzo zdziwiło mnie tam danie: Strzała Amora. Czyżby to coś oznaczało? Po chwili już o tym zapomniałam, ponieważ przyszła kelnerka. Zamówiliśmy napoje i po kilku chwilach spytałam:
- Dlaczego cię zwolnili?
- Zostałem oskarżony o romans z jedną z kursantek.
Prawie wyplułam kawę na Marka, gdy to usłyszałam.
- Ale to nieprawda! To ona się na mnie rzuciła.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nagle Marek rozpromienił się i szybko wstał. Chciałam zrobić to samo, lecz ruchem ręki pokazał, żebym tego nie robiła. Uklęknął obok mnie i powiedział: “Haniu… Wyjdziesz za mnie?”. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Bardzo go kochałam, ale czy znałam go wystarczająco długo, aby za niego wyjść? W tej chwili dostrzegłam spinki u mankietów jego śnieżnobiałej koszuli. Były w kształcie żółwi. Dlaczego żółwi? “Co o tym sądzisz? Chciałabyś tego?” - jego pytanie wyrwało mnie z rozmyślań, po chwili cicho powiedziałam: “Tak”. Marek wykrzyczał: “Naprawdę za mnie wyjdziesz?! Ludzie! Słuchajcie! Ta dziewczyna za mnie wyjdzie!!!”, nie zwracając uwagi na moje zakłopotanie.
Ludzie zaczęli krzyczeć i bić brawo, a on wstał z kolan, objął mnie i pocałował. To było najpiękniejsza chwila w moim życiu: będę miała męża!
***
Po kilku miesiącach wprowadziłam się do mojego narzeczonego. Ach, jak ja lubię to słowo. Marek znalazł nową pracę jako instruktor jazdy w innej szkole. Pewnego dnia musiał wyjść wcześniej do pracy, bo miał ekstra lekcje, a ja z nudów postanowiłam, że posprzątam w jego gabinecie i powyrzucam niepotrzebne rzeczy. Nagle moją uwagę przykuł breloczek. Był mały, lecz nie jego wielkość mnie zainteresowała, lecz kształt. Była to piramida w kolorze piasków Egiptu w świetle księżyca. Nagle przypomniałam sobie, że Marek niedługo ma urodziny, a ja jeszcze nie mam dla niego prezentu. Pomyślałam o wycieczce zagranicznej na tydzień, może dwa. Zasiadłam do jego komputera, aby poszukać jakiejś oferty last minute. Gdy otworzyłam przeglądarkę, ujrzałam stronę Zsympatia.pl. Coś o tym niedawno słyszałam, a może widziałam reklamę w telewizji? Tyle, że to strona dla… singli, którzy znajdują tam sobie partnerów. Zaraz, zaraz… O co tu chodzi? Po co Marek miałby wchodzić na tę stronę? O nie, czyżby…? Okazało się, że - zapewne z powodu porannego pośpiechu - Marek się nie wylogował. Szybko przejrzałam rozmowy na tej stronie i zatrzymałam się przy niejakiej Beacie. Przeczytałam ich konwersację (zaczęło się ponad miesiąc temu!), z której wynikało, że dzisiaj mają się spotkać w kawiarni, w której mi się oświadczył. Nagle posmutniałam, a jednocześnie byłam na niego wściekła. Wyprowadzę się… Tak, muszę to zrobić. Spakowałam wszystkie moje rzeczy do torby i już miałam wychodzić, ale pomyślałam, że napiszę dla niego list, nie chciałam mieć z nim już nic wspólnego, nie dopuszczałam myśli o rozmowie. Marek jednak wrócił wcześniej, na szczęście byłam już spakowana, więc wręczyłam mu list ze złością i łzami w oczach, po czym wyszłam bez słowa, rzucając w niego pierścionkiem zaręczynowym.
Marku!Jak mogłeś?!?!? Myślałam, że wszystko się między nami ułoży! Marzyłam o tym, jak wspaniale będzie budzić się codziennie przy twoim boku…
A ty? A ty zdradzasz mnie z jakąś panną poznaną przez internet! Beata! Phi! Co, ładniejsza jest ode mnie? A może bardziej inteligentna? Jesteś kłamcą i krętaczem! A ja chciałam zrobić ci niespodziankę i wykupić nam wycieczkę do Egiptu, ale nie dałeś mi do tego powodu. Mieliśmy spędzić ten czas razem.
Nie odzywaj się do mnie. Nie dzwoń i nie szukaj mnie. Być może ja już będę mieszkać w innym mieście z atrakcyjnym i młodym facetem u boku. A wiesz co będzie cudowne? Założymy rodzinę i będziemy mieli dzieci. A Ty znajdź kolejną naiwną dziewczynę i bądź z nią szczęśliwy!
Pozdrawiam,
cała nie twoja
Hanna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz