Coś jest nie tak. Nie powinienem widzieć jakiegoś światła? Chociażby z latarki . Zamiast tego przed oczami przelatuje mi cała napisana przez siebie książka.
Widzę wszystko od początku, spaloną wioskę oczami Vena i Ari. Prawie na własnej skórze czuję jak chłopak chowa czarodziejkę przed złoczyńcami. Następnie przenosi mnie do ruin baszty, spoglądam jak nastolatkowie znajdują klucz. Szybki skok i jestem we mgle oglądając jak na plecach Vena powstaje tatuaż. Na wysokiej wieży ukazuje mi się moment, w którym Księga znika niczym mydlana bańka z rąk Ari. Jakiś magiczny teleport wyrzuca mnie tuż nad rozmową Bożądka z moimi bohaterami. Ven w tym momencie czyta list od matki. To już chyba szósty rozdział, ponieważ na moście para spotyka cyklopa i Ari traci wzrok. Widzę dalszą część podróży oraz moment, w którym ponownie odnaleziono Księgę. No i na koniec spotkanie z ciocią Elizą.
Co ja sobie wtedy myślałem? Nie mogłem robić czegoś innego? Pisać takie dziwactwa. Pewnie pójdę za to do piekła.
Nagle wokół mnie zaczynają kręcić się jakieś cienie w maskach . Wygląda na to,że jestem uwięziony niczym we wnykach . Po chwili postacie znikają. Widzę siebie. Zwisam sobie na linie uśmiechnięty od ucha do ucha. Dobrze, że do końca pozostałem radosny. Gdybym dostał jeszcze jedną szansę , nie skończyłbym w tym miejscu.
Łzy napływają mi do oczu . Chciałbym jeszcze, żyć.
Łzy napływają mi do oczu . Chciałbym jeszcze, żyć.
Moje przemyślenia przerywa rytmiczny dźwięk tik- tak tik-tak. Czuję, że to chyba ostatnie przeniesienie. Trafiam na polanę. Niebo lśni od gwiazd i księżyca. Jedna z gwiazd spada . Może gdybym pomyślał życzenie..
I zaczynam czuć się normalnie. Wszystko ustąpiło jak gdybym znów był żywy. Na końcu polany wyrósł drewniany dom, o pięknie zdobionych okiennicach, a wokół niego ule . Jestem teraz normalnym człowiekiem. Bez problemów mogę żyć od nowa.
Ratuj mnie Panie od pisania takich książek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz